Ostre cięcia płac w firmach wspartych przez rząd USA
Amerykańskie firmy, które otrzymały pomoc od rządu, będą musiały obciąć zarobki członkom swoich zarządów nawet o 90% - powiadomiły amerykańskie media, powołując się na źródła zbliżone do tzw. "płacowego cara", czyli Kennetha Feinberga, pełnomocnika administracji USA ds. płac.
22.10.2009 | aktual.: 22.10.2009 02:43
Decyzja ta ma zostać oficjalnie ogłoszona w najbliższych dniach.
25 najlepiej opłacanych pracowników każdej z siedmiu firm, które w trakcie kryzysu zostały najsilniej dokapitalizowane pieniędzmi amerykańskich podatników, musi się liczyć w 2009 r. z obniżką poborów o połowę w porównaniu z rokiem ubiegłym. Przy tym, wynagrodzenia w gotówce zostaną ograniczone aż o 90%. Częściowo zostanie im to zrekompensowane akcjami, których jednak nie będą mogli od razu sprzedać.
Spółki te będą również musiały występować do Feinberga o pozwolenie na przyznanie jakiemukolwiek pracownikowi pozapłacowych dodatków o wartości przekraczającej 25 tys. dol.
Najostrzejsze restrykcje obejmą pracowników towarzystwa ubezpieczeniowego American International Group, które otrzymało od rządu pomoc o wartości przekraczającej 180 mld dol. W departamencie produktów finansowych tej spółki, który swoimi ryzykownymi transakcjami na rynku kredytowych instrumentów pochodnych doprowadził ją na skraj bankructwa, żaden z menadżerów nie zarobi więcej niż 200 tys. dol.
Do spółek, które oprócz AIG otrzymały największą rządową pomoc należą: banki Citigroup i Bank of America, koncerny motoryzacyjne General Motors i Chrysler oraz ich finansowe spółki-córki GMAC i Chrysler Financial.
Feinberg, wyznaczony przez prezydenta Baracka Obamę na stanowiska "płacowego cara" w czerwcu, ma już na swoim koncie kilka sukcesów. Za jego namową prezes Bank of America Kenneth Lewis zrzekł się wynagrodzenia i premii za 2009 r. - jego ostatni w tej firmie - a Citigroup sprzedała spółkę Phibro. Dzięki temu udało się uniknąć kontrowersji, jakie wiązałyby się z koniecznością wypłaty przez uratowany przez podatników bank około 100 mln dol. szefowi Phibro Andrew Hall'owi.
- Prezydent powołał Feinberga na to stanowisko, aby był adwokatem podatników. Wydaje się, że wykonuje powierzone mu zadanie - ocenił rzecznik Białego Domu Bill Burton.
W Waszyngtonie niezadowolenie budzi obecnie to, że wiele spółek finansowych, które w ogóle nie otrzymały lub zwróciły rządowe środki pomocowe, po serii dobrych wyników w minionych kwartałach powróciło do praktyki wypłacania swoim najlepszym pracownikom wysokich premii. Ten system wynagradzania, zachęcający bankowców do podejmowania dużego ryzyka, uważa się za jedno ze źródeł kryzysu.