Ostatnie dni Jana Pawła II w oczach kardynała Dziwisza

Jan Paweł II w ostatnich dniach swojego życia chciał być z Bogiem, żeby i tych ostatnich chwil nie stracić. Zdawał sobie sprawę, gdzie idzie. Jakoś uprzedzał to spotkanie. Tak to tłumaczę. Prosił, żeby Mu czytano Ewangelię, czytano Mu Ewangelię św. Jana Apostoła. Odmawiał wszystkie modlitwy, takie jak zawsze, każdego dnia. Medytacje, uczestnictwo we mszy świętej, na ile mógł, to koncelebrował z nami z łóżka - wspominał Ks. kard. Stanisław Dziwisz w "Sygnałach Dnia".

Ostatnie dni Jana Pawła II w oczach kardynała Dziwisza
Źródło zdjęć: © AFP

02.04.2008 | aktual.: 02.04.2008 10:12

Sygnały Dnia: Eminencjo, księże kardynale, w Polsce ukazała się książka Marco Politiego „Papa Wojtyła. Pożegnanie”, w której watykanista wspomina i opisuje ostatnie dramatyczne tygodnie i dni życia Ojca Świętego. I pisze w tej książce coś niesamowicie ważnego – że w zgiełku życia, na którym skupiała się uwaga mediów, niewielu ludzi poznało prywatnego Wojtyłę–mistyka, który potrafił zagłębiać się na sześć, siedem godzin dziennie w modlitwie. Modlił się, pisząc encykliki, modlił w samolocie, modlił się w papamobile. „Mistyczne natchnienie – pisze Marco Politi – wspierało Papieża w ostatnich latach pontyfikatu, kiedy Jego ciało ugięło się pod niszczącym działaniem choroby Parkinsona i następstwem licznych operacji”. Jak wspomina ksiądz kardynał ostatnie chwile Ojca Świętego?

Ks. kard. Stanisław Dziwisz: Pyta pani o ostatnie chwile Ojca Świętego, ostatnie dni. Watykan był oblężony, zwłaszcza przez młodzież. Wewnątrz panował ogromny spokój, jakaś zaduma. Daleki był od zgiełku świata, zapatrzony, nie chciał mówić. Nie dlatego, żeby lekceważył ludzi, nigdy nie lekceważył ludzi, ale chciał być z Bogiem, żeby i tych ostatnich chwil nie stracić. Zdawał sobie sprawę, gdzie idzie. Jakoś uprzedzał to spotkanie. Tak to tłumaczę. Prosił, żeby Mu czytano Ewangelię, czytano Mu Ewangelię św. Jana Apostoła. Odmawiał wszystkie modlitwy, takie jak zawsze, każdego dnia. Medytacje, uczestnictwo we mszy świętej, na ile mógł, to koncelebrował z nami z łóżka. Więc tak jak na początku pani redaktor powiedziała, dwa światy: z jednej strony zgiełk i rumor ulicy, z drugiej strony ogromne skupienie i zatopienie w Bogu. To była Jego siła, to była Jego ostatnia ewangelizacja, może ważniejsza niż niejedna encyklika, On mówił, głosił swoim życiem, ostatnimi chwilami. I nadał jeszcze raz godność śmierci, to
znaczy przejścia do pełnego życia. Nie tragedia. Przejścia.

Ale żeby się do tego przygotować i tak przejść, to jednak potrzebne są godziny modlitwy, rozmyślań. I może warto tutaj powiedzieć, że chociaż teoretycznie rozważając, to właściwie nie tylko kapłani, ale każdy człowiek ma przed sobą taką drogę i może z niej skorzystać, chociaż, oczywiście, nie każdy ma takie możliwości intelektualne na przykład, jak miał Ojciec Święty. Czyli jednak to modlitwa jest podstawą wyjścia w tym kierunku.

- Ojciec Święty miał inne pojęcie modlitwy. On nie dzielił swojego czasu na modlitwę, na pracę. Wszystko u Niego było jedną wielką chwałą Boga i zjednoczeniem. Zresztą wystarczy popatrzeć na Jego teksty. My normalnie numerujemy strony, do tego jesteśmy przyzwyczajeni. On numerował strony modlitwami. Wersety modlitw. Wszystkie Jego pisma, a tych pism było bardzo dużo, to była zawsze modlitwa. W ten sposób numerował strony. Całe Jego życie było tym wielkim zjednoczeniem. Dar modlitwy miał. I on tę modlitwę zgłębił. No, był rzeczywiście – tak jak w tej książce – był rzeczywiście mistykiem.

W tej chwili ta postać jest zgłębiana, ten proces do beatyfikacji czy kanonizacji służy pogłębieniu. I uczeni, pisarze powracają do tej postaci. Jestem przekonany, że to wyjdzie, ta mistyka Jego życia, ta modlitwa, to zjednoczenie z Panem Bogiem, bo to Jemu dawało siłę, a innych pociągało do Boga, który był w Nim.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)