Ostatnia szansa na zatrzymanie Hitlera. Polska była gotowa wypowiedzieć wojnę III Rzeszy
7 marca 1936 roku wojska niemieckie wkroczyły do zdemilitaryzowanej Nadrenii. Stanowiło to otwarte pogwałcenie postanowień traktatu wersalskiego. Wcześniej Francuzi podkreślali, że taki krok będzie traktowany, jako powód do wypowiedzenia wojny. Józef Beck zadeklarował więc, że Polska wypełni swoje powinności wobec sojusznika znad Sekwany.
Jednym z postanowień traktatu pokojowego kończącego I wojną światową była demilitaryzacja Nadrenii. Na mocy artykułów 42 i 43 w 50-kilometrowym pasie na wschód od Renu nie mogły stacjonować żadne niemieckie wojska. Zabronione było również wznoszenie jakichkolwiek umocnień obronnych.
Krok, który zmieniał układ sił
Dochodząc do władzy w 1933 roku, Adolf Hitler jasno zadeklarował, że jego celem jest obalenie systemu wersalskiego. Dlatego, gdy pod koniec lutego 1936 roku Francja ratyfikowała – podpisany w maju poprzedniego roku – traktat o wzajemnej pomocy ze Związkiem Sowieckim, wódz III Rzeszy uznał to za doskonały pretekst do remilitaryzacji Nadrenii. Jak podkreślają profesorowie Marek Kornat i Mariusz Wołos w biografii Józefa Becka:
(…) wprowadzenie armii niemieckiej do zdemilitaryzowanej strefy nadreńskiej pozbawiało Francję podstawowej rękojmi bezpieczeństwa na wschodniej granicy.
Zmieniał się również bardzo zasadniczo układ sił między Francją a Niemcami. Od chwili zniesienia strefy nadreńskiej armia francuska mogłaby przyjść z pomocą Polsce [na mocy sojuszu z 1921 roku] tylko po uprzednim sforsowaniu Renu.
W obliczu wszystkich wymienionych czynników Francuzi dawali do zrozumienia, że potraktują pojawienie się niemieckich wojsk nad Renem jako argument do wypowiedzenia wojny wschodniemu sąsiadowi. Właśnie taką deklarację usłyszał w lutym 1936 roku z ust głównodowodzącego francuską armią, generała Maurice’a Gamelina, Kazimierz Sosnkowski.
Reakcja Polski na remilitaryzację
Hitler nie wierzył w szczerość takich pogróżek. Dlatego na początku marca podjął decyzję o wkroczeniu Wehrmachtu do Nadrenii. Operacji nadano kryptonim Winterübung (ćwiczenia zimowe), a datę jej rozpoczęcia ustalono na 7 marca. O planach brunatnego dyktatora wiedziało tylko najbliższe otoczenie.
Dla wszystkich pozostałych akcja miała być zaskoczeniem. Żołnierzy o celu misji poinformowano tuż przed wyruszeniem. Na trasie pochodu niemieckie oddziały były witane przez rozentuzjazmowane tłumy. Znacznie mniej powodów do radości miały władze w Warszawie. Jak podaje Bartosz Borkowski w książce pt. "Ku wojnie. Oblicza XX Wieku" odpowiadający za politykę zagraniczną Józef Beck:
(…) wpadł na bardzo ryzykowny pomysł. Minister wezwał do siebie ambasadora Francji Leona Noëla i zakomunikował mu, że jeżeli Francja wystąpi zbrojnie przeciwko Niemcom, to Rzeczypospolita jest gotowa dotrzymać zobowiązań sojuszniczych, co oznaczało zaatakowanie Rzeszy przez Polskę.
Polska stanie u boku Francji
Dyplomata znad Sekwany kompletnie nie spodziewał się takiej rekcji. Od czasu podpisania dwa lata wcześniej polsko-niemieckiej deklaracji o niestosowaniu przemocy relacje na linii Warszawa-Paryż były dosyć chłodne. Noël w opublikowanych po latach wspomnieniach pisał:
Beck zwrócił się do mnie w uroczystej formie, prosząc, abym zakomunikował swemu rządowi w jego imieniu i w imieniu najwyższych władz państwowych polskich, co następuje: wobec tego co zaszło, Polska pragnie zapewnić Francję, że w konkretnym wypadku pozostanie wierna swoim zobowiązaniom sojuszniczym.
Natychmiast po powrocie do swego biura zredagowałem krótką depeszę do ministra spraw zagranicznych. Musiało być około godziny osiemnastej, gdy poleciłem ją zaszyfrować; miałem wrażenie, że stoimy u progu wielkich wydarzeń, że tym razem znaleźliśmy się na decydującym zakręcie historii.
Trzy dni później Beck wysłał ponadto do polskich placówek dyplomatycznych wiadomość, w której podkreślał, że Rzeczpospolita wywiąże się z sojuszniczych obowiązków wobec Francji w razie, gdyby Niemcy wkroczyli na jej terytorium.
Wojny, której nie było
Działania Becka okazały się jednak kompletnie bezowocne. Francja – mimo miażdżącej na tym etapie przewagi militarnej – nie zdecydowała się na podjęcie kroków zbrojnych wobec III Rzeszy. Przeciwko wojnie prewencyjnej szczególnie mocno oponował naczelny dowódca generał Gamelin. Później twierdził, że nic nie wiedział o deklaracjach Polski. Ostatecznie Paryż ograniczył się jedynie do skierowania skargi na Niemcy do Ligii Narodów.
Bartosz Borkowski w książce "Ku wojnie. Oblicza XX Wieku" podkreśla, że "historycy do dziś spekulują, czy wspólna polsko-francuska akcja zbrojna w 1936 roku przeciwko Niemcom byłaby w stanie pogrzebać" III Rzeszę. W razie jej realizacji wydarzenia mogłyby potoczyć się zupełnie inaczej.
Tak naprawdę był to ostatni moment, aby bez rozpętywania ogólnoeuropejskiego konfliktu powstrzymać imperialistyczne zapędy Hitlera. Brunatny dyktator nie dysponował bowiem wtedy jeszcze odpowiednimi siłami do prowadzenia wojny. Nie poniósł jednak żadnych konsekwencji za swoje czyny. Później jego apetyt tylko rósł.
Przeczytaj również na łamach portalu WielkaHistoria.pl o tym jak władze III Rzeszy zareagowały na śmierć Piłsudskiego? Hitler wyraźnie zmienił swoje zamiary wobec Polski https://wielkahistoria.pl/jak-wladze-iii-rzeszy-zareagowaly-na-smierc-pilsudskiego-hitler-wyraznie-zmienil-swoje-zamiary-wobec-polski/
Daniel Musiał – absolwent historii. Interesuje się głównie XIX wiekiem oraz II wojną światową.