Ostatnia debata między Bronisławem Komorowskim a Andrzejem Dudą
Bronisław Komorowski i Andrzej Duda spotkali się w ostatniej przed drugą turą wyborów prezydenckich debacie, emitowanej przez TVN, TVN24 i TVN24 Biznes i Świat.
Przeczytaj relację na żywo:
Kandydaci na prezydenta odpowiedzieli na pytania z trzech bloków tematycznych dotyczących polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, gospodarki i polityki społecznej. Po każdej z tych części kandydaci mieli czas, by zadawać sobie pytania.
Kościół i in vitro
Ochrona życia ludzkiego jest wpisana do polskiej konstytucji, w związku z tym konstytucja powinna być w Polsce przestrzegana - oświadczył w telewizyjnej debacie kandydat PiS Andrzej Duda. Prezydent Bronisław Komorowski przekonywał, że Kościół powinien szanować prawo autonomii państwa.
Kandydaci byli pytani w debacie w TVN, TVN24 oraz TVN Biznes i Świat, czy Polska powinna być neutralna światopoglądowo, czy prezydent powinien się kierować nauką Kościoła, oraz czy podpiszą ustawę zakazującą aborcji lub dopuszczającą metodę in vitro.
- Polska oczywiście nie jest państwem wyznaniowym, to nam nie grozi. Trzeba pamiętać, że jest polska konstytucja, były również orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, które tę kwestię normowały. Trzeba pamiętać, że ochrona życia ludzkiego jest wpisana do polskiej konstytucji, w związku z tym prawo, a przede wszystkim konstytucja powinna być w Polsce przestrzegana. Dzieje się bardzo źle, jeżeli prezydent podejmuje takie działania, które skutkują naruszeniem konstytucji i tym, że wchodzą w życie ustawy, które są sprzeczne z konstytucją - powiedział Duda.
Jak dodał, prezydent Komorowski kilkakrotnie podpisywał ustawy, które okazały się sprzeczne z konstytucją. Jako przykład podał ustawę o zgromadzeniach publicznych.
Komorowski powiedział z kolei, że "państwo polskie musi szanować prawo autonomii Kościoła, a Kościół powinien szanować prawo autonomii państwa". - Może być autonomia wroga, jak to było w czasach komunistycznych, może być autonomia przyjazna. Prezydent szanuje wszystkie poglądy obywateli polskich, nie tylko swoje własne, i tam gdzie są kwestie sumienia, nie zastępuje tego, tak jak pańska formacja chciała zastąpić, kodeksem karnym. Chciał pan karać ludzi dwoma latami więzienia za stosowanie metody in vitro. Proszę państwa, to jest średniowiecze - podkreślił.
Dodał, że prezydent musi być bezstronny, mając własne sumienie. Komorowski podkreślił także, że Duda powinien go przeprosić za stwierdzenie, że kłamał podczas poprzedniej debaty, cytując jego wypowiedzi zamieszczone na portalu mamprawowiedziec.pl. - Oczekuję przeprosin - zaznaczył prezydent.
Na początku debaty Duda podszedł do prezydenta z niewielką flagą z nazwą Platformy Obywatelskiej i powiedział, że Komorowski "jakoś dziwnie unika partii, która go firmuje, która jakby nie było finansuje jego kampanię", postawił ją na jego pulpicie, dodając, że wyborcy powinni wiedzieć, z czyim kandydatem mają do czynienia.
W odpowiedzi Komorowski stwierdził, że nie przygotował żadnej informacji o przynależności partyjnej Dudy. Odstawił flagę na pulpit prowadzącej, mówiąc, że "byłaby pewna nierównowaga"; dziennikarka odstawiła ją na bok.
Ustawa o zgromadzeniach
Kandydat PiS Andrzej Duda w debacie zarzucił Bronisławowi Komorowskiemu, że jego propozycja zmiany ustawy o zgromadzeniach naruszała prawo wolności zgromadzeń. - Podjąłem decyzję na rzecz bezpieczeństwa zagrożonego przez chuliganów - odpowiedział prezydent.
Duda odwołując się do nowego hasła Komorowskiego, które - jak wskazał - nawiązuje do wolności, mówił, że prezydent skierował do sejmu projekt zmieniający ustawę o zgromadzeniach publicznych tak, że ograniczała ona wolność obywatelską, jaką jest prawo do zgromadzeń. Pytał o zastrzeżenia Trybunału Konstytucyjnego wobec tej propozycji.
Komorowski ripostował, że Duda nie ma racji, bo ustawa przeszła, a "zastrzeżenia dotyczyły tylko niektórych fragmentów i nie tych najistotniejszych". Tłumaczył, że istota zmiany polegała na tym, by nie można było zasłaniać twarzy w czasie manifestacji. - Panie pośle, ja wiem, że pana koledzy często stosują taki kamuflaż, tylko że to jest ze szkodą dla polskiej demokracji - zwrócił się do Dudy. Komorowski pytał, dlaczego tolerować możliwość ukrycia się w tłumie, by w ten sposób uprawiać "burdy polityczne" i pozostać anonimowym.
- Nie mogę zrozumieć, jak przedstawiciel Prawa i Sprawiedliwości takie rzeczy może opowiadać. Tylko dlatego, że macie takich kolegów, właśnie tych, którzy to uwielbiają: robić zadymę, robić rozróbę, chować się, udawać, że nie istnieją, że w ogóle nie są organizatorami jakiegoś wydarzenia politycznego - powiedział Komorowski.
- Skoro pan tak dużo mówi, to może pan ma takich kolegów, którzy zasłaniają twarze, bo ja nie mam - zareagował Duda.
Tłumaczył, że propozycja Komorowskiego ws. zgromadzeń publicznych według orzeczenia TK naruszała "istotę prawa wolnościowego, jakim jest prawo wolności zgromadzeń, jednego z podstawowych praw obywatelskich". - Prezydent ma stać na straży konstytucji, ma czuwać nad jej przestrzeganiem, to jest jego zadanie. Czy pan czuwa w ten sposób, że wnosi pan sam do sejmu niekonstytucyjne ustawy podważane potem przez trybunał? - pytał Duda.
- Albo bezpieczeństwo, albo bezprawie - ripostował Komorowski. - To, że trybunał nakazał poprawienie ustawy, nie zmienia istoty sprawy, że uznał, że to jest prawidłowy kierunek, dopuszczalny konstytucją - tłumaczył.
- Tak już bywa, że trzeba podejmować niełatwe decyzje. W polityce podejmuje się trudne decyzje, ja podjąłem decyzję na rzecz bezpieczeństwa obywateli zagrożonego przez chuliganów - powiedział Komorowski.
Etat Andrzeja Dudy
Andrzej Duda zaprzeczył, aby blokował etat na Uniwersytecie Jagiellońskim. W debacie przytoczył wypowiedź rektora tej uczelni, że nikt nie blokuje tam etatów.
Na pytanie prezydenta Bronisława Komorowskiego, czy ma zgodę rektora UJ na pracę na innej uczelni Andrzej Duda odpowiedział, że od 2011 roku jest na urlopie bezpłatnym i ma prawo pracować.
Katastrofa smoleńska
Andrzej Duda zarzucił, że rządzący nie zdołali sprowadzić do Polski wraku Tu-154M, który rozbił się pod Smoleńskiem. Bronisław Komorowski powiedział, że w sprawie katastrofy smoleńskiej politycy PiS, także Duda, "sieją zamęt".
Duda podkreślił, że zwrot wraku to "kwestia zabiegu polskiej dyplomacji o to, byśmy tę naszą własność, a także podstawowe dowody w tej sprawie, otrzymali z powrotem". - Polska dyplomacja musi się zmienić, tak jak i Polska powinna się zmienić, bo dzisiaj bardzo potrzebuje zmiany. My powinniśmy prowadzić aktywną politykę, także w przestrzeni międzynarodowej, i również o tę sprawę zabiegać - zaznaczył Duda.
Mówiąc o przyczynach katastrofy smoleńskiej, kandydat PiS powiedział, że na tę sprawę patrzy jako prawnik. - Dla mnie podstawową sprawą jest zbadanie dowodów: tych głównych dowodów w Polsce nie ma. Jeżeli mamy, to jakieś kopie - badania nie zostały dokładnie wykonane, bo przecież dowód spoczywa cały czas na lotnisku smoleńskim - powiedział. Podkreślił też, że zna opinie ekspertów, które mówią, że potrzebne są fachowe, eksperckie badania laboratoryjne. - I to trzeba zrobić; dopóki tego nie będzie, trudno mówić o jakiejkolwiek przyczynie i trudno mówić o wyjaśnieniu sprawy - podkreślił Duda.
Przekonywał, że Polska powinna zabiegać w tej kwestii o wsparcie na arenie międzynarodowej. - To wstyd, że polskie państwo, w takiej sytuacji działa w taki sposób. I za to odpowiedzialna jest władza, która jest cały czas od 2010 roku. Ja przypomnę, że od 2010 roku prezydentem jest Bronisław Komorowski, a cały czas w Polsce rządzi jego partia - dodał kandydat PiS.
Komorowski mówił, że w sprawie katastrofy smoleńskiej "można albo siać zamieszanie i wątpliwości, albo starać się te wątpliwości wyjaśnić". Według niego, od tego jest niezależna od rządu i od wszelkiej władzy prokuratura, aby to ona rozstrzygała kwestie, jakie dowody są niezbędne i jakie wyciąga z nich wnioski". - Jeżeli można zawsze kwestionować prokuraturę, sędziego - pan jest prawnikiem, więc pan powinien wiedzieć, że to właśnie prokuratura powinna to zadanie wykonać, a nie pan, sugerując że był zamach - powiedział prezydent.
- Na jakiej podstawie, jeśli pan mówi: "nie ma dowodów", pana formacja polityczna okrzyknęła to, że był zamach, wybuch, że była mgła, że zamordowano i że jeszcze za to odpowiada państwo polskie? - pytał. Jego zdaniem, te oskarżenia pod adresem państwa polskiego to "sposób na sianie zamętu". - I co zrobić? Według mnie poczekać na ostateczny werdykt, także w zakresie odpowiedzialności za katastrofę smoleńską. Wszelkie pochopnie wyciągane wnioski są według mnie podyktowane chęcią rozgrywki politycznej. Tak to było od 2010 roku - zaznaczył Komorowski.
- Źródłem tego nieszczęścia, polityzacji żałoby jest PiS, także i pan poseł Andrzej Duda, bo przecież pan publicznie nam mówił o zdradzie prezydenta, o zamachu, o wybuchu i o innych rzeczach, na co pan dowodu nie ma żadnego. To jest to sianie zamętu w Polsce - ocenił.
Komorowski pyta o godło
Andrzej Duda zarzucił Bronisławowi Komorowskiemu, że świętuje święta narodowe przy pomocy czekoladowego orła, "kotylionika i balonika". - Sami państwo widzicie, orzeł może być tylko PiS-owski - odpowiadał Komorowski podczas czwartkowej debaty.
Duda odpowiadał na pytanie prezydenta Komorowskiego dotyczące m.in. głosowania w sejmie nad prezydencką ustawą o godle polskim, na koszulkach polskiej reprezentacji narodowej. - Z Jedwabnego robi pan zarzut o słabej obronie godności Polski, więc chciałbym zadać pytanie: dlaczego jak było głosowanie w sejmie nad ustawą, moją dot. godła narodowego na koszulkach polskiej reprezentacji narodowej, pan się wstrzymał od głosu. Czy pan się wstydzi godła? - pytał prezydent.
PiS miało inne stanowisko w tej sprawie - odparł Duda. - To nie kto inny tylko pan wychodzi na święto narodowe z czekoladowym orłem - o tym przypomnę, bo to wzbudziło z jednej strony zażenowanie, z drugiej śmiech. Można zacytować tutaj wieszcza: pan śmieszy, pan tumani i straszy, swoim zachowaniem - mówił. - Godło polskie wymaga pilnowania, bo to jest godny znak i powinno się ono znaleźć na koszulkach polskiej reprezentacji, tak jak wygląda zgodnie z ustawami - dodał kandydat PiS na prezydenta.
Zaznaczył, że to Komorowski jako prezydent Rzeczpospolitej "powinien godła strzec". - I nie dopuścić nigdy do tego, aby na święto narodowe był czekoladowy orzeł. Pan to doskonale zna: kotylionik i balonik - śmieli się ludzie, z tego co pan robi. Polska prezydentura powinna być realizowana z godnością, polska prezydentura powinna rozumieć co to znaczy, polska racja stanu - podkreślił.
- Sami państwo widzicie, sami państwo widzicie, orzeł może być tylko PiS-owski - odpowiedział Komorowski. - A orzeł może być i z czekolady i ze szkła, może być ze wszystkiego, byleby był w polskim sercu. Długo się zastanawiałem, dlaczego pan tak głosował. Pan się wstrzymał, bo albo pan nie potrafi uszanować, uznać, że jest to ustawa dobra, bo nie jest ustawą pana środowiska politycznego, albo pan dostaje dyspozycje od swojego szefa partyjnego, i pan je bezmyślnie wykonuje - dodał.
Z kolei Duda zarzucił Komorowskiemu, że przez pięć lat był partyjnym prezydentem. - To pan powiedział swego czasu w wywiadzie, że nie skierował pan do Trybunału Konstytucyjnego, ani nie zawetował szkodliwych dla społeczeństwa ustaw rządu PO dlatego, że pan nie chciał wkładać kija w szprychy. Pan przez te pięć lat podpisywał wszystko co PO chciała, żeby pan podpisała - dodał.
Holokaust i Jedwabne
- Musimy na zewnątrz opowiadać o tych Polakach, którzy ratowali Żydów w czasie wojny - powiedział w telewizyjnej debacie prezydent Bronisław Komorowski. Z kolei kandydat PiS Andrzej Duda zapowiedział stworzenie specjalnej instytucji do obrony dobrego imienia państwa.
- Problem polskiej obrony przed zarzutami nieuzasadnionymi jest czymś cały czas aktualnym - powiedział Komorowski, który odpowiadał jako pierwszy. - Temu - mówił prezydent - miała służyć uroczystość w 70. rocznicę wyzwolenia obozu Auschwitz, która była okazją do pokazania przedstawicielom całego świata polskiej narracji o tym, jak to Polska była ofiarą zbrodni niemieckiej i jaki był udział Polaków w ratowaniu Żydów.
Nawiązując do Jedwabnego, Komorowski powiedział: - My, sami Polacy, powinniśmy pamiętać także i o tych niechwalebnych wydarzeniach, ale musimy na zewnątrz opowiadać o tych Polakach, których naprawdę było bardzo wielu, którzy ratowali Żydów w czasie wojny. Musimy wszędzie podkreślać, że Polska i ten rejon była jedynym miejscem, gdzie była kara śmierci za pomoc udzielaną Żydom.
Dodał, że temu celowi ma służyć pomnik koło Muzeum Żydów Polskich w Warszawie i wszystkie działania państwa.
- Pamiętam zdziwienie wielu moich gości, którzy dowiadywali się ode mnie, że właśnie tak było. Oni mieli zupełnie inną wyobraźnię, ukształtowaną w czasach, kiedy Polska była po złej stronie żelaznej kurtyny - zauważył prezydent.
Duda zaznaczył, że to nie kto inny, jak prezydent Bronisław Komorowski w swoim liście na uroczystości w Jedwabnem użył określenia, że "naród polski był także sprawcą".
- To jest zakłamanie polskiej polityki historycznej. Oczywiście wyrzutki zdarzają się w każdym narodzie, ale to nie znaczy, że naród można w całości oskarżać - podkreślił europoseł PiS. Ocenił, że polska polityka historyczna na arenie międzynarodowej powinna przede wszystkim bronić naszego dobrego imienia.
- Jest potrzeba stworzenia specjalnej instytucji. Ona może istnieć pod auspicjami prezydenta Rzeczypospolitej, ministra spraw zagranicznych i premiera. Najlepiej, gdyby to było dzieło wspólne. Ta instytucja powinna monitorować wszelkie publikacje na świecie, które dotyczą tej tematyki historycznej po to, aby twardo stawać w obronie Polski, bronić naszych interesów w sytuacji, kiedy używa się określeń zakłamujących prawdę historyczną, takich jak "polskie obozy koncentracyjne" czy takich jak to, że "Polacy to naród sprawców Holokaustu" - argumentował Duda.
- To są określenia, które nie mają żadnego uzasadnienia w historii. Dzisiaj próbuje się w ten sposób zrzucać na nas odpowiedzialność. Polska powinna twardo stawać w obronie naszego dobrego imienia, naszej historii i naszego narodu, dlatego że nie może być tak, żeby na świecie bezkarnie tego typu określenia powtarzano. O to dzisiaj trzeba walczyć, dlatego ta specjalna instytucja, która będzie broniła dobrego imienia Polski, broniła przed tzw. dyfamacją, jest absolutnie konieczna i ja taką instytucję ustanowię - zapowiedział Duda.
Pytanie dotyczyło też decyzji Lecha Kaczyńskiego z okresu, gdy był on ministrem sprawiedliwości, o wstrzymaniu - ze względów religijnych - ekshumacji Żydów zamordowanych w Jedwabnem i dlatego nie ustalono liczby ofiar.
Komorowski przyznał, że ta decyzja zamknęła możliwość dociekania prawdy do końca, ale z drugiej jednak strony - podkreślił prezydent - był to przejaw szacunku do zmarłych wyznania Mojżeszowego. - Ja się nie dziwię panu prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu. Wydaje się, że znalazł się w sytuacji, dosyć trudnej, ale wybrał rozwiązanie, które jest okazaniem szacunku dla ludzi, którzy tam zginęli - ocenił Komorowski.
Kandydaci o emeryturach
Kandydat PiS na prezydenta Andrzej Duda oświadczył, że ludzie powinni mieć wybór, czy chcą dłużej pracować na swoją emeryturę, a zostali przez PO oszukani. Prezydent Bronisław Komorowski ripostował, że Duda wycofuje się z deklaracji, że trzeba cofnąć reformę emerytalną.
Obu kandydatów pytano o to, na ile realne są ich propozycje dotyczące emerytur bez podniesienia podatków i składek. Dziennikarz przypomniał, że Komorowski zaproponował, by przejście na emeryturę było możliwe także po 40 latach pracy, a Duda - cofnięcie zapisu podwyższającego wiek przechodzenia na emeryturę.
Duda mówił, że rozmawiał m.in. z szefem OPZZ Janem Guzem i innymi związkowcami, którzy mają podobne poglądy dotyczące wieku, w którym przechodzi się na emeryturę i "połączenia go z latami składkowymi, 40 latami składkowymi". - Trzeba pracować nad tymi rozwiązaniami, bo to kwestia istotna - zaznaczył.
Kandydat PiS podkreślał, że jego zdaniem Polska potrzebuje zmiany w tym zakresie; mówił, że na licznych spotkaniach w kraju słyszał, że Polacy poczuli się przez PO oszukani i że nie chcą pracować aż do śmierci, a wiek emerytalny został podwyższony wbrew ich woli. Podkreślił, że prezydent podpisał ustawę podwyższającą wiek emerytalny, mimo protestów społecznych i wniosku o referendum, "który został kompletnie zlekceważony".
- Istota sprawy polega na tym: ludzie powinni mieć wolność w naszym kraju, powinni mieć wolność korzystania także z pracy - mówił Duda. Zaznaczył, że jeśli ktoś chce pracować dłużej, to powinien móc to robić; jeśli nie - powinien móc np. zająć się wnukami.
- Mam nadzieję, że państwo już dostrzegli, jak Duda wycofuje się rakiem z wcześniejszej deklaracji o cofnięciu reformy do poprzedniego stanu - odpowiedział Dudzie Komorowski. Dodał, że "kandydat pewnie dostrzegł już, że wyrok TK na cofnięcie zmian wieku emerytalnego nie pozwala.
Prezydent podkreślił, że według jego obserwacji dla ludzi najważniejsza jest dziś wysokość emerytur. - Pan propozycją cofnięcia reformy chciał narazić na szwank wysokość ich emerytury - powiedział. - Panie pośle, czy pan ma odwagę powiedzieć ludziom, że jeśli cofnie się reformę emerytalną, to powinno się podnieść składkę emerytalną już od 1 stycznia 2016 r. o 500 zł? - zwrócił się do Dudy.
Dodał, że jego propozycje kosztują "zaledwie 2 proc. tego", co proponuje Duda.
Banki i kredyty
- Państwo polskie powinno pomóc frankowiczom - powiedział kandydat PiS Andrzej Duda. Prezydent Bronisław Komorowski uznał, że wspieranie tylko jednej grupy byłoby niesprawiedliwe, ale państwo powinno pomagać w szczególnie trudnych sytuacjach.
Kandydaci byli pytani o potrzebę repolonizacji banków i pomoc dla kredytobiorców, którzy wzięli kredyty hipoteczne we franku szwajcarskim.
- Renacjonalizacja to nic innego jak możliwość kupienia banków. Taka możliwość zawsze istnieje - odpowiedział Komorowski. Ocenił, że Polska stosunkowo dobrze poprzez system nadzoru utrzymuje kontrolę nad systemem bankowym. - To pan poseł Andrzej Duda chciał wyłączyć spod tej reguły kasy oszczędnościowe, kierując, poprzez podpis prezydenta Kaczyńskiego, do TK ustawę, które miała poddać Kasy kontroli KNF. To było niebezpieczne dla wkładu wszystkich ludzi, i dziś to widać gołym okiem, że było to realne zagrożenie - dodał Komorowski.
Odpowiadając na pytanie o pomoc dla frankowiczów Komorowski powiedział, że należy dążyć do tego, aby państwo pomagało w sytuacjach szczególnie trudnych wszystkim, którzy wzięli kredyt, ale Polacy "muszą brać kredyty na własne ryzyko".
- Można pomagać niezależnie od waluty. Chodzi o to, by niektóre kategorie obywateli chronić w sposób szczególny - rodziny wielodzietne, emerytów, rencistów i inwalidów, by nie utracili np. mieszkania. To jest rzeczywisty problem i tu może być miejsce na działalność państwa. Reszta musi być elementem umowy między kredytodawcą a kredytobiorcą - dodał. Ocenił też, że propozycja, która by uwzględniała tylko jedną kategorię kredytobiorców w zależności od waluty kredytu byłaby "niesprawiedliwa wobec pozostałych".
Duda komentując zarzuty dotyczące SKOK-ów, powiedział: - Nie wiem, co mam powiedzieć. Człowiek, który sprawuje przez pięć lat urząd prezydenta, podważa sytuację, w której poprzedni prezydent skierował ustawę do TK i niezgodność przepisów tej ustawy z konstytucją została przez TK stwierdzona. Został wtedy zrealizowany obowiązek prezydenta czuwania nad konstytucją, tyle panu powiem.
Po raz kolejny zadeklarował też, że państwo powinno pomóc frankowiczom. - W tym zakresie jest konieczna zmiana podejścia, bo nie jest tak, że instytucje bankowe będą w Polsce królowały - powiedział. Przywołał raport NIK, w którym - według niego - jest mowa o tym, że w 60 proc. umów kredytowych są klauzule niedozwolone. - 2/3 polskich banków znajduje się w rękach obcego kapitału. Repolonizacja jest potrzebna - powinna nastąpić poprzez stopniowy wykup banków przez polskie instytucje finansowe - powiedział kandydat PiS.
Płace
Kandydat PiS Andrzej Duda zadeklarował, że jako prezydent złoży w sejmie projekt ustawy zwiększający kwotę wolną od podatku. Prezydent Bronisław Komorowski mówił o programie "Pierwsza praca", który ma dać gwarancję dwuletniego zatrudnienia dla ponad 100 tys. młodych ludzi.
W części gospodarczej debaty telewizyjnej kandydaci na prezydenta byli pytani o projekty ustaw skutkujące i prowadzące do wzrostu zarobków Polaków.
Duda zadeklarował, że jeśli zostanie prezydentem złoży w sejmie projekt ustawy, zwiększający kwotę wolną od podatku. - Podwyższenie kwoty wolnej od podatku jest konieczne, to ulga zwłaszcza dla najmniej zarabiających, bo to im jest najbardziej potrzebna - przekonywał.
Jak dodał, drugą sprawą, która musi być zrealizowana, to pomoc państwa dla rodzin najbiedniejszych. - Dane podają, że dzisiaj 36 procent polskich dzieci rodzi się w rodzinach, w których jest mniej niż 560 złotych miesięcznie dochodu na osobę. Jak żyć za takie pieniądze? - pytał kandydat PiS.
- Patrząc od 2007 roku, liczba Polaków, którzy zarabiają najniższą możliwą, dopuszczalną ustawowo pensję podwoiła się, czyli jest ich dwa razy więcej. To pokazuje, jaka jest dzisiaj sytuacja polskiego społeczeństwa, a bezrobocie w międzyczasie oczywiście wzrosło - mówił Duda.
Komorowski przywołał dane, według których za czasów rządów PiS najniższa pensja wynosiła 936 złotych, a dzisiaj wynosi 1750 złotych. - To jest miara postępu, to nie znaczy, że wszystkie sprawy zostały załatwione - zastrzegł. Jak dodał, w stosunku do rządów PiS obecnie liczba miejsc pracy zwiększyła się o 2 miliony. - Pan udaje, że tego nie widzi? Pan mówi o rosnącym bezrobociu? - pytał Dudy.
Zdaniem prezydenta ważną kwestią jest wejście w życie ustawy - którą już zapowiedział - o pierwszej pracy dla młodych ludzi. Przekonywał, że będzie gwarantowana przez pieniądze budżetowe. - To jest szansa na dobrą pracę i na zmniejszenie bezrobocia - ocenił Komorowski. Zaprezentowany przez prezydenta w trakcie kampanii wyborczej program "Pierwsza praca" ma dać gwarancję dwuletniego zatrudnienia dla ponad 100 tys. młodych ludzi.
Prezydent zarzucił też Dudzie, że jego kolega partyjny senator Grzegorz Bierecki "wyprowadził z Polski 65 milionów złotych z kas oszczędnościowych". - Warto o tym pamiętać, bo to też jest pytanie o wysokość dochodów ludzkich - podkreślił Komorowski.
Podatki
Kandydat PiS Andrzej Duda zarzucił w debacie Bronisławowi Komorowskiemu podpisanie 13 ustaw podwyższających podatki. Prezydent odpowiedział, że podpisał 17 ustaw z obniżkami, w tym jedną dla wychowujących dzieci, z której w tym roku skorzysta milion rodzin.
Pytany przez Dudę, ile podpisał ustaw podwyższających podatki i ile tych podatków było, Komorowski odpowiedział, że podpisał 17 ustaw zmniejszających podatki. - A w tym jest jedna ustawa dla mnie niesłychanie ważna, która wynika z mojej inicjatywy - ustawa wprowadzająca ulgi podatkowe dla osób wychowujących dzieci, dla osób mniej zamożnych, ale płacących podatki - mówił.
Komorowski zarzucił, że za czasów rządu PiS ulgi podatkowe były "teoretyczne", bo dotyczyły "tylko najbogatszych ludzi".
Dodał, że tylko w tym roku z ulgi wprowadzonej z jego inicjatywy skorzysta milion polskich rodzin, i to tych mniej zamożnych. - Trzeba pomagać dzielnym ludziom w tym, by mogli wychowywać dzieci. To jest realna kwestia, to są problemy realne, a nie czy rząd jakiś musi, czy nie musi podnosić podatków. Lepiej nigdy nie podnosić, ale jak rząd uznaje, że to jest niezbędne dla Polski, prezydent nie powinien stawać na przeszkodzie - podkreślił.
Duda ripostował: - Jest pan niestabilny, zmienia pan zdanie z dnia na dzień, tak samo jak w kwestii wieku emerytalnego, tak samo jak w kwestii zmiany konstytucji, gdzie pan zmienił zdanie z piątku na poniedziałek. Jeszcze w piątek ci, co chcieli zmieniać konstytucję, byli politycznymi frustratami.
Kandydat PiS stwierdzając, że Komorowski nie odpowiedział na jego pytanie, podkreślił, że prezydent podpisał 13 ustaw podnoszących 21 podatków, w tym m.in. na ubranka dla dzieci oraz VAT. - To najbardziej uderzyło w najuboższych - mówił.
Komorowski powiedział, że jego plan działań "nie koniunkturalny, nie wyborczy". - Jak hasła, które pan głosi - zwrócił się do Dudy. - To jest podsumowanie pięciu lat mojej prezydentury i propozycja kolejnych pięciu lat także w zakresie podatków. Tu można znaleźć rzeczywistość, a nie hasła wyborcze, które pan głosi - mówił.
- Pan musi wiedzieć, że i za czasów prezydenta Kaczyńskiego też prezydent podpisywał ustawy podnoszące podatki, bo prezydent jest odpowiedzialny za to, by funkcjonowało państwo, a za budżet zawsze jest odpowiedzialny rząd, panie pośle - podkreślił prezydent.
Wybór broni
Bronisław Komorowski zaznaczył, że Polska wybiera uzbrojenie tak, by tworzyć nowoczesną armię i wspierać polski przemysł zbrojeniowy. Kandydat PiS Andrzej Duda uważa, że wyposażenie dla armii powinno być tak zamawiane, by to w Polsce tworzyć miejsca pracy.
Jedno z pytań w debacie dotyczyło niedawnych zakupów dla polskiej armii. W kwietniu w przetargu na 50 wielozadaniowych śmigłowców w różnych wersjach MON do etapu prób zakwalifikowało śmigłowiec H225M Caracal Airbus Helicopters. Dwie pozostałe oferty - PZL Świdnik i AgustaWestland ze śmigłowcem AW149 oraz konsorcjum Sikorsky Aircraft i PZL Mielec z maszyną Black Hawk odrzucono. Z kolei w ramach programu "Wisła" Polska zamierza kupić osiem baterii obrony powietrznej średniego zasięgu Patriot.
Kandydaci zostali zapytani, czym należy kierować się wybierając konkretny typ czy model broni - czy jej nowoczesnością, czy tym, że jest produkowana w Polsce.
Komorowski odpowiedział pytaniem "po co się kupuje broń dla żołnierza?". Po to - mówił - żeby mógł on skutecznie walczyć, czyli o wyborze broni muszą decydować jej walory przydatne na realnym polu walki. Dlatego - jak zaznaczył - "Polska dokonuje takiego wyboru, najlepszych typów uzbrojenia, bo chcemy mieć nowoczesną armię". Ale - jak dodał - jednocześnie istnieje mechanizm, który gwarantuje, że licząca się część pieniędzy związana z tymi zamówieniami będzie wydana w polskim przemyśle zbrojeniowym.
Komorowski poinformował, że rozmawiał z wicepremierem, szefem MON Tomaszem Siemoniakiem po jego powrocie z wizyty w USA. Według niego, Siemoniak wrócił zadowolony z uruchomienia procesów zmierzających do umowy przemysłowej między Polską a Stanami Zjednoczonymi, która ma towarzyszyć umowie - jak mówił prezydent - o zakupie najnowocześniejszych, amerykańskich systemów antyrakietowych.
Podkreślił, że dokładnie tak samo jest ze śmigłowcami. Zaznaczył, że zakupowi śmigłowców, będzie towarzyszyła umowa przemysłowa, która zaowocuje paroma tysiącami miejscami pracy w Polsce.
Duda z kolei powiedział, że polskie uzbrojenie powinno być tak realizowane, aby jak najwięcej korzyści pozostało w Polsce, abyśmy budowali miejsca pracy w naszym kraju. "Dzisiaj ludzie w Świdniku są zrozpaczeni, nie wiedzą co będzie dla nich w przyszłości, dlatego, że ich firmy ogromnie liczyły na ten kontrakt" - zaznaczył.
Podkreślił, że w Polsce istniały i istnieją fabryki, które już uczestniczyły w produkcji helikopterów i, że zasilenie polskich firm kolejnymi kontraktami byłoby bardzo ważne, ale tak się nie stało. Kandydat PiS dodał, że Airbus nie dotrzymał już jednych zobowiązań, kiedy dostarczał helikoptery dla polskiego pogotowia lotniczego, bo był wtedy ustalony offset, który nie został zrealizowany.
Konwencja antyprzemocowa
Polska nie może być krajem obojętnym na przemoc; jest się albo po stronie ofiar, albo po stronie obojętnych - powiedział w debacie telewizyjnej prezydent Bronisław Komorowski. Ta konwencja jest antyrodzinna, nakazuje zwalczać tradycję - przekonywał Andrzej Duda.
Kandydaci byli pytani o kwestię ratyfikowanej przez prezydenta konwencji przeciw przemocy. Jak przypomniał Bronisław Komorowski, co roku liczba ofiar przemocy domowej sięga 100 tys., głównie kobiet i dzieci.
- Dlaczego pan w piśmie skierowanym do mnie żądał, abym uniemożliwił ratyfikację konwencji przeciw przemocy? - pytał Dudę. - Przecież trzeba wiedzieć po której stronie się staje - czy po stronie krzywdzonych, czy po stronie obojętnych na tę krzywdę. Woła do pana 100 tysięcy ofiar przemocy - mówił Komorowski.
Kandydat PiS ripostował, że to urzędujący prezydent powinien czuć się winny. - Powinien się pan uderzyć w piersi, bo rządzicie od 8 lat, pan i pana partia. I co? I przemoc domowa, jak sam pan mówi, wzrasta? 100 tysięcy przypadków. Co robicie, żeby ją ograniczyć? Podczas gdy już w polskich przepisach dzisiaj są dobre rozwiązania, tylko należałoby je w sposób odpowiedni egzekwować - mówił.
Jak dodał, liczba przypadków przemocy domowej tak naprawdę jest dużo niższa niż w krajach Europy Zachodniej. - Tam jest znacznie więcej przemocy wobec kobiet - tam, gdzie wprowadzono takie rozwiązania. Szkoda, że nie słuchał pan ekspertów i podejmuje decyzje pod publiczkę polityczną - mówił Duda.
Przekonywał także, że konwencja jest "antyrodzinna". - Ona zawiera w sobie rozwiązania podkopujące nasze podstawowe wartości. Ona nakazuje zwalczać rodzinę, zwalczać tradycję, ona nakazuje zwalczać zwyczaj - mówił. - Mamy w polskim prawie dobre rozwiązania. Można było je ulepszyć, a nie podpisywać konwencję, która zakłada złe wzorce - dodał.
- Odnoszę wrażenie, że czytaliśmy dwie zupełnie inne konwencje przeciw przemocy - odparł Komorowski. - Ja nie dostrzegłem żadnych elementów zagrożenia dla polskiej rodziny. Natomiast jest faktem, że jest się albo po stronie ofiar, albo po stronie obojętnych. Polska nie może być krajem obojętnym na przemoc. Pan w tej sprawie stanął po złej stronie i chce pan, żeby państwo polskie stanęło również po złej stronie. Konwencja ma swoje felery, w języku, ale nie o język, a o przemoc chodzi - powiedział prezydent.
W odpowiedzi kandydat PiS odparł, że prof. Andrzej Zoll, były prezes Trybunału Konstytucyjnego, wysunął wobec konwencji zarzuty "natury konstytucyjnej".
Polityka zagraniczna
Prezydent Bronisław Komorowski opowiedział się za współpracą z Rosją jak tylko kraj ten zweryfikuje swoją politykę. Andrzej Duda przekonywał, że nasz kraj powinien prowadzić ofensywną politykę zagraniczną na arenie międzynarodowej, nie wchodząc w żaden konflikt z Rosją.
Komorowski przekonywał, że "nie można się stawiać samemu w roli wroga Rosji lub jej prezydenta". Trzeba natomiast - zaznaczył - dostrzec "głęboką, złą zmianę w polityce rosyjskiej". Według niego, Rosja od polityki "miękkiej współpracy przeszła do polityki konfrontacji, a nie z Polską, tylko z całym światem zachodnim - z USA i UE". - Widać to na styku rosyjsko-ukraińskim - tam się toczy w tej chwili konfrontacja - zaznaczył.
Podkreślił, że Polska jest częścią świata zachodniego i powinna - jako część świata zachodniego - powstrzymywać Rosję. - I to robimy poprzez sankcje, poprzez podpieranie Ukrainy w jej drodze na zachód. Ale jednocześnie Polska powinna zabiegać o to, że jeśli Rosja zweryfikuje pod wpływem nacisku, jakiś odmiennych nurtów, które się mogą pojawić w polityce rosyjskiej, jeśli zmieni swoją praktykę polityczną, to Polska powinna być tym krajem, który będzie dążył również do tego, żeby z Rosją współpracować i zachęcać do współpracy z całym światem zachodnim - mówił Komorowski.
- Dla Polski Rosja jest bezpieczna wtedy, jeżeli nie ma aspiracji imperialnych i jeśli chce się modernizować wewnętrznie. My takiej Rosji potrzebujmy - zadeklarował prezydent. Przestrzegał, że nie wolno się ustawiać "jako wróg Rosji". - Musimy być ustawieni jako ta część świata zachodniego, która najlepiej Rosję zna i wie jak ją najlepiej powstrzymać. W tej chwili polski głos w UE liczy się poważnie, jest głosem słuchanym, jest głosem, który ma wpływ. Żeby tak się dalej działo Polska stać po stronie integracji europejskiej - przekonywał Komorowski.
Duda powiedział, że Polacy potrzebują obecnie przede wszystkim "pokoju i spokoju". Zapowiedział, że jako prezydent będzie "uważnie słuchał głosu obywateli". - Dzisiaj wiem jedno - Polska powinna prowadzić ofensywną politykę zagraniczną na arenie międzynarodowej, nie wchodzić w żaden konflikt z Rosją, bo nie ma takiej potrzeby, zwłaszcza w relacji bezpośredniej, ale rozumieć istotę rzeczy, postrzegać daleko zagrożenie, prowadzić w związku z tym skuteczną politykę - podkreślił polityk PiS.
Jego zdaniem, ta skuteczna polityka to zabieganie o to, aby "wielkie organizacje międzynarodowe, w których jesteśmy, wspólnie działały wobec Rosji i wobec konfliktu, który Rosja wywołała na Ukrainie". - W związku z tym dzisiaj trzeba wychodzić z inicjatywami w ramach UE, NATO, wzmacniać także nasze bezpieczeństwo, tutaj na naszych terenach powojennych - powinny powstać bazy Sojuszu Północnoatlantyckiego, o to trzeba walczyć, żeby to zostało zatwierdzone już w czasie najbliższego szczytu NATO w Warszawie - przekonywał Duda.
Opowiedział się też za tym, by Polska miała na swym terenie "twardą infrastrukturę natowską". - My dzisiaj jesteśmy przecież tą wschodnią flanką NATO - to naturalne, że powinna ona być choćby przesunięta z terenów Niemiec, gdzie dawniej była ta wschodnia flanka, tutaj właśnie na obszar Europy Środkowo-Wschodniej - zaznaczył kandydat PiS. Zwrócił ponadto uwagę, że w "wielkim" interesie Polski jest jak najszybsze zakończenie konfliktu na Ukrainie i uspokojenie sytuacji w Rosji i z Rosją, nie tylko ze względów bezpieczeństwa, ale też wymiany handlowej, z uwagi na interesy polskich rolników.
- No prawie gołąb, a jeszcze niedawno jastrząb - chciał wysyłać żołnierzy polskich do Donbasu - skomentował Komorowski. - Panie prezydencie, to kłamstwo; pan wie, że nigdy tak nie mówiłem - odpowiedział Duda. - Chciał pan poważnie rozważać - przekonywał Komorowski. - Chciałem rozważać, więc dobrze, że pan to prostuje. Jest pan nieuczciwy - ripostował polityk PiS.
Bezpieczeństwo narodowe
Andrzej Duda jest zwolennikiem utworzenia w Polsce NATO-wskich baz wojskowych; uważa, że Polska armia wymaga wzmocnienia a obrona terytorialna powinna być odbudowana. Bronisław Komorowski mówił, że Polska jest w NATO, armia się modernizuje, a amerykańscy żołnierze są w Polsce.
Duda odpowiadając na pytanie, czy obecne gwarancje NATO wystarczą, by powiedzieć Polakom "śpijcie spokojnie" stwierdził, że powinny one zostać wzmocnione. Potrzeba czegoś więcej niż szpicy NATO - lotnych oddziałów, które - jak mówił - zjawią się w ciągu kilku dni od pojawienia się zagrożenia.
- Uważam, że powinny powstać bazy NATO w Polsce, najlepiej wspólne, tak by byli w nich również żołnierze polscy - zanim nie odbudujemy potencjału polskiej armii, zanim nie stworzymy w naszym kraju silnej, dobrze wyposażonej armii obronnej; dopóki nie odbudujemy obrony terytorialnej, która została w ciągu ostatnich lat zniszczona - mówił kandydat PiS.
Jak dodał, konieczne jest podjęcie negocjacji z NATO. - One są niezwykle ważne, ale do tego trzeba odwagi, do tego trzeba wychodzić z inicjatywą, do tego trzeba pewnej zmiany w polskiej polityce zagranicznej, która teraz jest bierna - powiedział. Według niego, obecna polityka zagraniczna, to "polityka płynięcia w głównym nurcie, a należy tworzyć własny nurt i walczyć o polskie interesy".
- Wszystkie państwa walczą o własne interesy, zwłaszcza te, które uważają się za państwa liczące. Ja uważam Polskę, moją ojczyznę, za państwo liczące się. Jest nas 38 milionów, leżymy w ważnym miejscu w Europie, także korzystnym ze względów strategicznych z uwagi na interesy naszych sojuszników; trzeba te interesy łączyć, trzeba współdziałać w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego - mówił Duda. - Polacy chcą życia w pokoju i w spokoju - podkreślał.
Komorowski odnosząc się do pytania, czy obecne gwarancje NATO są wystarczające, odparł: "jesteśmy względnie bezpieczni w niebezpiecznym świecie, bo pojawiły się niebezpieczne tendencje na Wschodzie".
Prezydent podkreślał, że Polska jest w NATO. Dodał, że gdy był szefem MON, otrzymał plany ewentualnościowe - realne plany operacji Sojuszu na rzecz Polski, gdyby była zagrożona. - Dzisiaj działamy na rzecz wzmocnienia całej flanki wschodniej. W roku 2016 będzie szczyt NATO w Warszawie na moje zaproszenie. Ma on przynieść nie tylko potwierdzenie wykonania decyzji z Newport, ale również pogłębienie wzmocnienia flanki wschodniej - dodał.
Komorowski podkreślał, że amerykańscy żołnierze już są w Polsce, a amerykańskie instalacje się tu znajdą. - To jest zmiana na lepsze. Warto powiedzieć: słusznie prowadzicie dobrą politykę stawiając na sojusz z Ameryką, na mocną współpracę, na mocną pozycję Polski w NATO, na pogłębioną integrację europejską - mówił Komorowski.
Jak dodał, bezpieczeństwo Polski opiera się na kilku podstawach - armii, która się modernizuje; członkostwie w NATO, wzmocnieniu flanki wschodniej Sojuszu i integracji europejskiej. - To filary polskiego bezpieczeństwa - podkreślił.
Unia Europejska
Polska musi dążyć do tego, by być najważniejszą częścią Europy - powiedział podczas debaty w TVN prezydent Bronisław Komorowski. Przede wszystkim musimy realizować nasze interesy - ocenił z kolei kandydat PiS Andrzej Duda.
Obaj kandydaci zostali zapytani, czy w UE Polska powinna płynąć w głównym nurcie, trzymając się jak najbliżej potężnego sąsiada i sojusznika - Niemiec, czy też raczej stworzyć własny nurt, czasem w opozycji do europejskich potęg.
- Polska musi, nieważne czy płynąć, czy maszerować, dążyć do tego, żeby być najważniejszą częścią Europy - odpowiedział Komorowski.
Jak dodał, temu ma służyć m.in. Trójkąt Weimarski obejmujący Polskę, Francję i Niemcy. Zdaniem prezydenta jest to konstrukcja, która pozwala nam na odgrywanie istotnej roli w UE oraz utrzymanie dobrych relacji z Paryżem i Berlinem.
Współpraca z Niemcami to - jak mówił Komorowski - także warunek skutecznego działania na rzecz rozstrzygnięć w Unii. - Na tym polega różnica między dzisiejszymi rządami a rządami z czasów pana posła Dudy, że wyście się konfliktowali z Europą. Wyście konfliktowali się z sąsiadami. Wyście nie mieli partnerów politycznych, chyba że uznać, że partnerem są brytyjscy konserwatyści, którzy np. chcą pozbawić rolników polskich dopłat bezpośrednich do hektara. To wtedy tak. Chodzi o to, żeby mieć mocnych przyjaciół i współpracowników w Europie, a nie mocnych wrogów i przeciwników - powiedział Komorowski.
Prezydent zwrócił też uwagę, że Polska musi budować dobrosąsiedzkie relacje także z innymi bliskimi krajami - Ukrainą, Czechami i Słowacją. - To są kraje, z którymi mamy wspólnotę interesów - powiedział Komorowski. Zaznaczył, że na koordynowanie wysiłków w UE i NATO pozwala też Grupa Wyszehradzka (obejmująca Polskę, Czechy, Słowację i Węgry).
Duda, który odpowiadał jako drugi, zaznaczył na wstępie: - Przede wszystkim musimy realizować nasze interesy. To jest sprawa zupełnie zasadnicza i podstawowa.
Jak mówił Duda, w ramach UE interesy realizuje się po partnersku. - Ale też chciałbym, żebyśmy byli tak traktowani. Chciałbym, żeby uwzględniano tam nasze uwarunkowania, to w jakiej my dzisiaj jesteśmy sytuacji gospodarczej, także po ośmiu latach rządów Platformy i prezydenta Komorowskiego - mówił kandydat PiS.
Nawiązał też do unijnych ustaleń ws. pakietu klimatycznego. - To na pewno nie może być polityka, która zgadza się na wszystkie ograniczenia klimatyczne, które chcą wprowadzić wielkie państwa w UE, które mają dzisiaj energię atomową i zupełnie inaczej ustrukturyzowaną gospodarkę, jeżeli chodzi o surowiec energetyczny. Dlatego że w ich interesie jest to, aby one miały jak najkorzystniejszą sytuację, jeżeli chodzi o limity emisji i jeżeli chodzi o certyfikaty - powiedział Duda.
Zwrócił uwagę, że polska energetyka jest oparta na węglu. - Powinniśmy bronić tych naszych wartości. Powinniśmy unowocześniać, korzystając także z zasobów UE, nasz przemysł i energetyczny, i wydobywczy - mówił Duda. W tym momencie prezydent Komorowski zareagował: - Panie pośle...
Duda mówił dalej. - To da się zrobić, tylko o to trzeba zabiegać. Dzisiaj takich zabiegów nie ma. Popatrzmy choćby na to, jak ukształtowany jest plan Junckera - powiedział Duda. Jak dodał, jeżeli będą następne rozwiązania spoza głównego budżetu UE, trzeba o nie intensywnie zabiegać.
Odnosząc się do stosunków z sąsiadami, Duda powiedział, że oczywiście trzeba starać się budować jak najbardziej partnerskie relacje, "ale nie możemy z góry zakładać, że jesteśmy państwem kategorii B". - Powinniśmy domagać się tego, by w Polsce żyło się tak, jak także na zachodzie Europy. O to trzeba się starać - zakończył kandydat PiS.
- Podziwiam taką nieprawdopodobną nadelastyczność pana posła Dudy. Przed chwilą złożył deklarację o konieczności bronienia Polski przed zmianami w polityce klimatycznej europejskiej, a w ankiecie sprzed 11 miesięcy pan pisał o tym, ze Unia powinna zaostrzyć tę politykę. Błagam o jakąś konsekwencję - ripostował Komorowski.
Komorowski: skuteczność w polityce to umiejętność budowania relacji
Prezydent Bronisław Komorowski apelował do wyborców, by nie stawiali na ludzi, "którzy chcą Polskę przeciwstawić Zachodowi, Unii Europejskiej". - Skuteczność w polityce oznacza tyle, że potrafimy budować relacje - przekonywał w mowie kończącej debatę.
- Dzisiaj skuteczność w polityce oznacza tyle, że potrafimy budować relacje - dobre - w środku, pomiędzy sobą i dobre z naszymi sąsiadami - mówił Komorowski.
Jak dodał, wybory prezydenckie będą ważną i trudną decyzją. - To nie będzie randka w ciemno, gdzie można zaryzykować, gdzie można coś sprawdzić, dowiedzieć się dopiero w trakcie spotkania o tym, jakie kto ma poglądy. To będzie decyzja o tym, kto będzie sternikiem nawy państwowej. Kto będzie dźwigał odpowiedzialność za polskie bezpieczeństwo, kto będzie zwierzchnikiem polskiego wojska.
Dodał, że trzeba mieć doświadczenie i wiedzę, gromadzone latami, by być w stanie podjąć te wyzwania.
- Doświadczonego, dojrzałego polityka poznaje się po tym, że potrafi słuchać ludzi, że potrafi wyciągać wnioski z sygnałów, które obywatele mu wysyłają - mówił Komorowski. - Ja odebrałem ten sygnał w pierwszej turze wyborów. W moim przekonaniu jest to sygnał prosty: obywatele, szczególnie młodzi obywatele, chcą większego udziału w decydowaniu o sprawach państwa polskiego - dodał.
Jak dodał, rozumie ten sygnał jako oczekiwanie szybszych zmian na lepsze. - Ale szybsze zmiany na lepsze będą możliwe wtedy, jeśli będziemy podążali za normami świata zachodniego, którego jesteśmy cząstką - zaznaczył.
- W niedzielę będzie się decydowała przyszłość Polski. Czy będzie to Polska, oparta o wolność, czy o pomysły rodem ze średniowiecza politycznego - zakończył swoje wystąpienie prezydent Komorowski.
Pomoc dla Syryjczyków
Andrzej Duda zapewnił podczas środowej debaty, że jeśli zostanie prezydentem, będzie zabiegał o pilną, polską pomoc dla syryjskich chrześcijan. Prezydent Bronisław Komorowski zaznaczył, że Polskę "powinno być stać na przyjęcie Syryjczyków, zgodnie z obowiązującymi procedurami".
Kandydaci na prezydenta podczas debaty w TVN, TVN24 oraz TVN BiŚ odpowiadali na pytanie o 300 rodzin syryjskich chrześcijan, które w związku z prześladowaniami chcą przyjechać do Polski. - Są na to pieniądze, potrzebna polityczna decyzja. Wizy czy np. ścięcie maczetą? Czy zrobi pan wszystko, żeby ich sprowadzić do Polski, dumnej z chrześcijańskich korzeni, dumnej z Jana Pawła II, dumnej z Solidarności w klapie? - pytała dziennikarka.
Kandydat PiS Andrzej Duda podkreślił, że chciałby, "aby ta wspólnota ludzi, dzisiaj ciemiężonych z uwagi przede wszystkim na swoje przekonania religijne", mogła osiedlić się w Polsce. - Problem polega tylko na tym, że jeśli w Polsce nie zmieni się władza, na co szansa jest już teraz w najbliższych wyborach, jeżeli nie zmieni się także i rząd, to będziemy mieli takie sytuacje, jak do tej pory - że Polska, ten rząd, nie był w stanie sprowadzić nawet Polaków, których życie było zagrożone w Donbasie. Przepychanki trwały dwa tygodnie, zanim dwustu ludzi mogło przyjechać do Polski - mówił.
Dodał, że także "mieszkający choćby w Kazachstanie chcieliby wrócić". - Żadnych kroków w tym kierunku nie podjęto. Trzeba powiedzieć jedno: to się musi zmienić, Polacy powinni zacząć wracać do Polski, Polacy powinni móc się tu osiedlić. Powinniśmy być też otwarci na innych, którzy są nam bliscy kulturowo. Chrześcijanie ze wszystkich krajów są nam bliscy kulturowo i jeżeli dzisiaj potrzebują pomocy, Polska powinna im tej pomocy udzielić - zaznaczył.
Dodał, że jako prezydent będzie zabiegał o to, aby tym ludziom pilnie pomóc - "bo to jest dla nich kwestia życia, życia i śmierci".
Prezydent Komorowski powiedział, że problem syryjskich chrześcijan jest niesłychanie poważny. - Uważam, że Polskę powinno być stać na to, żeby przyjąć tych ludzi, zgodnie z procedurami, które w państwie polskim obowiązują - dodał.
Odpowiadając bezpośrednio Dudzie powiedział: - Panie pośle, to się łatwo tak mówi, łatwo się składa takie deklaracje, ale uważam, że każdy powinien wykonywać swoją pracę w tym zakresie.
- Niech pan powie, dlaczego nie wziął pan udziału w głosowaniu w Parlamencie Europejskim, którego pan jest członkiem, nad właśnie uchwałą, która upominała się o chrześcijan, zagrożonych przez Państwo Islamskie - ripostował. - To jest praktyka w funkcjonowaniu w polityce. Panie pośle, pan co innego mówi, pan się domaga od innych aktywności, a tam gdzie jest pana miejsce, to pana po prostu nie ma - dodał.
Zaznaczył, że Duda powinien podczas głosowania w PE "dać wyraz polskiemu stanowisku" w tym zakresie. - Jak pan to wytłumaczy, taką dwoistość myślenia, dwoistością deklaracji, dwoistość działania. Tego się nie da wytłumaczyć, panie pośle - podkreślił.
Duda: Komorowski zmienia poglądy; ja jestem człowiekiem stabilnym
Kandydat PiS Andrzej Duda w przesłaniu kończącym czwartkową debatę telewizyjną zarzucił prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu nagłe zmiany poglądów. - Jestem człowiekiem stabilnym, słucham, co mówią do mnie rodacy. Wierzę, że wybierzecie państwo dobrą zmianę - zwracał się do widzów.
Duda zarzucił prezydentowi nagłe zmiany poglądów i wyliczał: "że trzeba zmieniać konstytucję, a wcześniej, że kto chce ją zmieniać, jest frustratem politycznym".
- Słyszeliście państwo, nagle się okazało, że gotów jest obniżać wiek emerytalny łącząc to z latami składkowymi, podczas gdy wcześniej mówił, że pieniędzy nie będzie, jeśli wiek emerytalny będzie obniżony - mówił o Komorowskim kandydat PiS.
- Jestem człowiekiem stabilnym, ale przede wszystkim słucham, co mówią do mnie moi rodacy - podkreślił.
Jak mówił, spotkał się z rodakami we wszystkich zakątkach Polski. - To oni w dużym stopniu są moimi ekspertami, bo to oni mówią, jakie są dzisiaj rzeczywiste potrzeby - zaznaczył Duda.
Uznał, że "trzeba w Polsce podnieść jakość życia, trzeba to uczynić wspólnie".
- Jesteśmy wielką wspólnotą, jest nas ponad 38 mln. Nie możemy pozwolić się dzielić, nie możemy pozwolić, by prezydentem RP był ktoś, kto będzie wymachiwał na ludzi pięścią tylko dlatego, że mają oni inne poglądy, że będzie chciał ich spychać na margines - zaznaczył. Podkreślił, że nigdy nie uczyniłby takiego gestu, bo ma szacunek dla każdego człowieka. - Także takiego, który ma odmienne poglądy niż ja - mówił Duda.
Według niego polskie rodziny i ci najmniej zarabiający wymagają dzisiaj wsparcia, dlatego przypominał swoje postulaty: "stąd podwyższenie kwoty wolnej od podatku, stąd zgodnie z oczekiwaniem społeczeństwa obniżenie wieku emerytalnego". O tym ostatnim postulacie - jak zaznaczył Duda - rozmawia z "Solidarnością" i OPZZ. "Ci ludzie są otwarci na rozmowę. Ja też. Bo chciałbym, by prezydentura polska wreszcie była realizowana jako prezydentura dialogu" - mówił.
- Te dobre zmiany są możliwe, tylko musicie państwo podjąć odpowiednią decyzję przy urnach wyborczych w najbliższą niedzielę. Wierzę głęboko, że wybierzecie mnie, że wybierzecie dobrą zmianę - podsumował kandydat PiS.
Komorowski pyta Dudę o jego otoczenie - Pawłowicz i Szczerskiego
Prezydent Bronisław Komorowski spytał kandydata PiS Andrzeja Dudę o to, jak zamierza prowadzić politykę zagraniczną w Unii Europejskiej, mając w swoim otoczeniu m.in. posłankę Krystynę Pawłowicz i Krzysztofa Szczerskiego. - To ja mam być prezydentem RP - odpowiadał Duda.
- Pokaż mi swoich przyjaciół, a powiem ci, jaki jesteś, także w kwestii Europy, integracji europejskiej i UE - mówił Komorowski, pytając Dudę o jego przyjaciół. Przypomniał, że jego partyjna koleżanka Krystyna Pawłowicz "flagę UE określiła mianem szmaty". - Czy pan wie, że jesteśmy członkiem UE i że to jest także nasza flaga, a jedna z tych gwiazdek to jest nasza, polska gwiazdka? - pytał.
Prezydent chciał, by Duda odpowiedział, jak może tolerować w swoim środowisku "ludzi, którzy obrażają Europę i Polskę".
- Ja wiem, że pan chętnie zrzuci na mnie odpowiedzialność za wszystkich dookoła. Natomiast ja powiem krótko tak: to ja mam być prezydentem Rzeczpospolitej Polskiej i to ja będę odpowiadał za to, w jaki sposób będę działał - odpowiedział Duda.
Kandydat PiS zaznaczył, że bycie w UE "to jeden z naszych największych sukcesów ostatnich 26 lat". Jednak - dodał - Polska musi obecnie ubiegać się o swoje interesy bez kompleksów, bo, jak mówił, "te kompleksy są widoczne na każdym rogu".
Duda przekonywał, że rozmawia ze swoimi kolegami z wielu krajów w Parlamencie Europejskim. - Oczywiście poglądy są różne, ale współpraca układała się doskonale, bo ja umiem rozmawiać z ludźmi. Ja na ludzi nie wymachuję pięścią, ja nie krzyczę, że należy ich zepchnąć na margines - mówił.
Polityk PiS dodał, że w UE trzeba "szukać wspólnoty i wspólnych interesów". - I tak właśnie chcę prowadzić polską politykę w Unii Europejskiej, ale pamiętając, że musimy być traktowani po partnersku, a nie jako państwo kategorii B - oświadczył.
Odpowiadając mu, Komorowski wytknął, że Duda zadeklarował, że chce, by w jego kancelarii znalazł się poseł Krzysztof Szczerski. Jak mówił prezydent, Szczerski mówił i pisał m.in. "o potrzebie powołania republiki wyznaniowej w Polsce, o potrzebie funkcjonowania przedstawicieli Kościoła katolickiego w Senacie i dyktaturze ewangelii". - Panie pośle, taki człowiek ma prowadzić politykę międzynarodową w pana kancelarii? Kto na świecie będzie z nim rozmawiał? - pytał. Ocenił, że Szczerski ma "średniowieczne poglądy", które mogą przynieść szkodę zarówno Kościołowi jak i Polsce.
Duda odparł, że nie zna osoby, która prowadzi więcej spotkań międzynarodowych niż właśnie Szczerski; wskazał, że polityk ma tytuł profesora. - Może pan wybrał jakieś jego wypowiedzi dywagacyjne? - mówił. Kandydat PiS dodał, że jego zdaniem Szczerski jest biegłym dyplomatą i zna się na stosunkach międzynarodowych, a także "rozumie polskie interesy i wie, jak ich bronić".