Oskarżony o 7 napadów na banki nie przyznaje się do winy
Przed krakowskim sądem toczy się proces 30-
letniego Artura M., oskarżonego o siedem napadów na banki w
Krakowie i Gdańsku. Oskarżony, który pod koniec śledztwa przyznał
się do napadów, przed sądem nieoczekiwanie zmienił wyjaśnienia i
zaprzeczył, by dokonywał napadów.
Jak powiedział rzecznik Sądu Okręgowego w Krakowie Andrzej Almert, na kolejnych rozprawach sąd kontynuuje przesłuchiwanie świadków.
Napastnik, określany przez świadków jako "śmieszny człowiek w okularach", w zeszłym roku latem przez kilka tygodni napadał na małe oddziały banków, groził pracownikom atrapą pistoletu i zrabował w sumie 73,5 tys. zł. Nosił czapkę z daszkiem i duże okulary przeciwsłoneczne, zasłaniające twarz. Z miejsca rabunku odjeżdżał zazwyczaj rowerem, pieniądze przeznaczał na spłatę kredytów i grę w kasynach.
Artur M. został zatrzymany podczas rutynowej kontroli policji po ostatnim napadzie w październiku ubiegłego roku, w pobliżu obrabowanego banku. Miał przy sobie prawie całą kwotę, jaka została zrabowana z banku. W jego garażu znaleziono atrapę broni, kolekcję okularów i czapkę.
Prokuratura postawiła mężczyźnie 25 zarzutów, w tym siedem ws. napadów rabunkowych na banki w Krakowie i Gdańsku oraz wyłudzenia kredytów z banków przy użyciu podrobionych dokumentów, nielegalnego posiadania dwóch naboi do pistoletu oraz kierowania gróźb karalnych pod adresem świadka w jego sprawie cywilnej.
Prokuratura podkreślała żmudną i profesjonalną pracę policji, która przeprowadziła mnóstwo badań i ekspertyz, które pomogły udowodnić winę podejrzanemu mężczyźnie. Artur M. przez całe śledztwo nie przyznawał się do winy, składał zażalenia na areszt i domagał się zwolnienia. Dopiero pod koniec śledztwa przyznał się do zarzutów. Miał tylko pretensje do świadków, którzy określali go jako "śmiesznego człowieka w okularach" i twierdzili, że mówił: "to jest napad, dawaj pieniądze", podczas gdy on - jak twierdzi - mówił tylko: "poproszę o 20 tys. zł".
Przed sądem Artur M. zmienił jednak swoje wyjaśnienia. "Oskarżony nie przyznał się do napadów na banki, a jedynie do wyłudzenia części kredytów" - powiedział PAP prok. Waldemar Starzak z Prokuratury Rejonowej dla Krakowa Krowodrzy.
Seria napadów elektryzowała krakowskie organy ścigania od wakacji ubiegłego roku. 11 sierpnia został obrabowany bank przy ul. Kalwaryjskiej, 23 sierpnia - bank przy Karmelickiej, a 7 września - przy Rynku Kleparskim. 23 września rano mężczyzna napadł na ten sam bank przy Karmelickiej, co miesiąc wcześniej, a trzy godziny później - doszło do napadu na bank przy ul. Prądnickiej. 3 października, obrabowany został bank przy al. Słowackiego.
Jednego z napadów Artur M. dokonał w Gdańsku. Jak ustalono, kupił w tym celu rower w miejscowym supermarkecie, nie mógł go jednak odpiąć od płotu po napadzie i musiał zostawić. Ze zrabowanych pieniędzy spłacił tam od razu trzy zaległe raty kredytu i wysłał znajomej kartkę z pozdrowieniami. Pocztówka ta jest również dowodem w sprawie.
Arturowi M. grozi kara do 12 lat pozbawienia wolności.