PolskaOskarżenie za "pocieranie jajami"

Oskarżenie za "pocieranie jajami"

Pocieraniem jajami i modlitwą leczyła ludzi 52-letnia Ukrainka. Prokuratura oskarżyła kobietę o wyłudzenie pieniędzy i prowadzenie bez uprawnień praktyki medycznej. Według aktu oskarżenia, kobieta wyłudziła od kilkunastu osób w sumie kilkadziesiąt tysięcy złotych. Niektórzy chorzy traktowali niekonwencjonalną terapię jako ostatnią deskę ratunku.

14.04.2003 15:03

Kierowca, technik ekonomista, agrotechnik, emeryt ale i prawnik - takie zawody podawali poszkodowani w tej sprawie, zeznający w poniedziałek. Poddawali się leczeniu m.in. zwyrodnienia kręgosłupa, kłopotów z krążeniem, chorób wątroby czy ciężkich kontuzji. Żadnemu z nich zabiegi nie pomogły.

Większość poszkodowanych wierzyła od początku w skuteczność takiego leczenia. Np. rodzina kobiety nieuleczalnie chorej na nowotwór tłumaczyła, że te niekonwencjonalne zabiegi były ich "aktem desperacji", a Ukrainka przekonała ich, że pomogą.

Sąd pytał szczegółowo, skąd brała się wiara w taką terapię? Jednym ze świadków był młody chłopak, który - po dziesięciu tygodniach w gipsie po skomplikowanej operacji nogi - nie zdecydował się na rehabilitację zalecaną przez lekarzy, a korzystał z terapii jajkami. Mówił, że znachorka wmówiła mu skuteczność takiego "leczenia".

Informacje o działalności Ukrainki rozchodziły się "pocztą pantoflową". Jak mówili świadkowie, przeważnie za zabieg płacili 50 zł plus 10 złotych za pojemnik z jajkami, który dostarczała kobieta. Aby zabieg miał się udać, musiały zostać do niego wykorzystane jajka dostarczone właśnie przez Ukrainkę.

Poszkodowani płacili też za odczynianie klątw rzekomo rzuconych na ich rodziny (200 zł), przynosili prezenty rzeczowe. Wszyscy byli zapewniani, że pocieranie jajkami i modlitwa im pomogą, ci leczeni konwencjonalnie godzili się na zaprzestanie takiego leczenia.

Ponad 30 tysięcy złotych zapłaciła za taką terapię rodzina kobiety nieuleczalnie chorej na nowotwór. W ostatniej fazie choroby Ukrainka wykonywała nawet po kilka zabiegów dziennie. Chora kobieta jednak zmarła. Wówczas jej rodzina zawiadomiła policję. Oskarżona nie przyznaje się do winy. Twierdzi też, że nigdy nie zapewniała, że jest lekarzem i że jej zabiegi są stuprocentowo skuteczne.(reb)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)