Oskarżeni w aferze w Stella Maris zaproponowali kary dla siebie
Od dwóch do czterech lat więzienia w zawieszeniu oraz od 5 do 150 tysięcy złotych grzywny - takie kary zaproponowało dla siebie trzech oskarżonych w aferze finansowej w kościelnym wydawnictwie Stella Maris.
29.02.2008 | aktual.: 29.02.2008 17:25
Chodzi o b. szefa Stella Maris - ks. Zbigniewa B., b. pełnomocnika wydawnictwa - Tomasza W. oraz b. głównego księgowego Józefa A. Wszyscy zwrócili się do sądu z wnioskiem o możliwość skorzystania z dobrowolnego poddania się karze.
Ks. Zbigniew B. zaproponował, by ukarano go wyrokiem w wysokości czterech lat więzienia w zawieszeniu na 9 lat oraz 10 tys. zł grzywny. Tomasz W. zawnioskował o cztery lata więzienia w zawieszeniu na 8 lat i 150 tys. zł, a Józef A. - o dwa lata w zawieszeniu na pięć lat i 5 tys. zł grzywny.
Tryb postępowania z "dobrowolnym poddaniem się karze" jest możliwy tylko wtedy, gdy oskarżeni przyznają się do winy. Takie postępowanie jest zwykle szybkie: sąd nie musi przeprowadzać rozprawy, wydaje wyrok na tzw. posiedzeniu niejawnym. Oskarżeni sami proponują wysokość kary, ale o jej ostatecznym wymiarze decyduje sąd.
Trzech byłych pracowników wydawnictwa Stella Maris jest oskarżonych o przywłaszczenie mienia ponad 20 spółek handlowych na kwotę ponad 67 mln zł, pranie pieniędzy oraz uszczuplenia podatkowe na szkodę Skarbu Państwa w wysokości kilkunastu milionów złotych.
Te same zarzuty dotyczą jeszcze dwóch innych mężczyzn - właścicieli firm konsultingowych - b. PRL-owskiego cenzora Janusza B. i Konrada K. Ich sprawa będzie się toczyć w osobnym procesie.
Według prokuratury, przestępstwo polegało na tym, że firmy konsultingowe Janusza B. i Konrada K. zawierały z różnymi spółkami kontrakty na doradztwo, których wykonanie powierzali z kolei wydawnictwu Stella Maris. W rzeczywistości usługi te były całkowicie fikcyjne i zlecenia nigdy nie zostały wykonane.
Pieniądze ze spółek, które zlecały fikcyjne usługi Januszowi B. i Konradowi K., przelewane były najpierw na konta ich firm, a później po odjęciu kilku procent do Stella Maris. Wydawnictwo pobierało kolejne kilka procent prowizji i na końcu większość pieniędzy wracała do osób zarządzających spółkami.
Stella Maris, działając jako podmiot gospodarczy w ramach archidiecezji gdańskiej, była zwolniona z podatku dochodowego od osób prawnych w części przeznaczonej na cele statutowe Kościoła. Transfery pieniędzy miały miejsce w latach 1997-2001.