PolskaOskarżeni w aferze w Stella Maris chcą poddać się karze

Oskarżeni w aferze w Stella Maris chcą poddać się karze

Trzech z pięciu oskarżonych w aferze finansowej w kościelnym wydawnictwie Stella Maris chce dobrowolnie poddać się karze - poinformował rzecznik prasowy Sądu Okręgowego, Rafał Terlecki.

Chodzi o trzy osoby związane z kościelnym wydawnictwem: b. szefa Stella Maris - ks. Zbigniewa B., b. pełnomocnika wydawnictwa - Tomasza W. oraz b. głównego księgowego Józefa A. Wszyscy zwrócili się do sądu z wnioskiem o wyłączenie ich sprawy do osobnego postępowania i poprosili o możliwość skorzystania z dobrowolnego poddania się karze.

W Sądzie Okręgowym w Gdańsku zapadła decyzja co do pierwszej kwestii - sąd zgodził się, aby trzej mężczyźni byli sądzeni w odrębnym procesie. Decyzja co do drugiej kwestii - zgody na dobrowolne poddanie się karze, zapadnie za kilka tygodni, na odrębnym posiedzeniu sądu - wyjaśnił Terlecki.

Tryb postępowania z dobrowolnym poddaniem się karze jest możliwy tylko wtedy, gdy oskarżeni przyznają się do winy. Takie postępowanie jest zwykle szybkie: sędzia nie musi przeprowadzać rozprawy, wydaje wyrok na tzw. posiedzeniu niejawnym. Oskarżeni sami proponują wysokość kary, ale o jej ostatecznym wymiarze decyduje sędzia.

Trzech byłych pracowników wydawnictwa Stella Maris jest oskarżonych o przywłaszczenie mienia ponad 20 spółek handlowych na kwotę ponad 67 mln zł, pranie pieniędzy oraz uszczuplenia podatkowe na szkodę skarbu państwa w wysokości kilkunastu milionów złotych.

Te same zarzuty dotyczą jeszcze dwóch innych mężczyzn - właścicieli firm konsultingowych - b. PRL-owskiego cenzora Janusza B. i Konrada K. Zgodnie decyzją sądu ich sprawa będzie się toczyć w osobnym procesie.

Według prokuratury, która przed dwoma tygodniami przesłała do sądu akt oskarżenia w tej sprawie, przestępstwo polegało na tym, że firmy konsultingowe Janusza B. i Konrada K. zawierały z różnymi spółkami kontrakty na doradztwo, których wykonanie powierzali z kolei wydawnictwu Stella Maris. W rzeczywistości usługi te były całkowicie fikcyjne i zlecenia nigdy nie zostały wykonane.

Pieniądze ze spółek, które zlecały fikcyjne usługi Januszowi B. i Konradowi K., przelewane były najpierw na konta ich firm, a później po odjęciu kilku procent do Stella Maris. Wydawnictwo pobierało kolejne kilka procent prowizji i na końcu większość pieniędzy wracała do osób zarządzających spółkami.

Stella Maris, działając jako podmiot gospodarczy w ramach archidiecezji gdańskiej, była zwolniona z podatku dochodowego od osób prawnych w części przeznaczonej na cele statutowe Kościoła. Transfery pieniędzy miały miejsce w latach 1997-2001.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)