Orlando Travel woził turystów zdezelowanymi autokarami?
Firma Orlando Travel - organizator pielgrzymki, która zakończyła się tragedią pod Grenoble, przed rokiem wysłała turystów za granicę zdezelowanym autokarem - pisze "Super Express".
Tadeusz Brzuchacz, który brał udział w tej wycieczce, mówi reporterom "Super Expressu", że jej uczestnicy cudem uniknęli wypadku.
Kiedy po tragedii w okolicach Grenoble prezes Orlando Travel oświadczył w telewizji, że jego firma zawsze była i jest w porządku, aż mną zatrzęsło - nie kryje oburzenia Tadeusz Brzuchacz z Małopolski.
Pielgrzymi wyruszyli 30 czerwca z miejscowości Rząska w Małopolsce. Mieli zwiedzić m.in. Rzym, Asyż i Monte Cassino, nowiutkim luksusowym autokarem z WC i klimatyzacją. Ale szybko się okazało, że klima szwankuje, a z siedzeń wypadają śruby. Takiego grata to ja wcześniej nie widziałem. Na zewnątrz upał, a my musieliśmy co chwilę dach otwierać, żeby odświeżyć powietrze - wspomina pan Tadeusz.
Jednak najbardziej wstrząsające przeżycia miały dopiero nadejść. W Asyżu zepsuł się rozrusznik i pielgrzymi musieli... pchać autokar, by zapalił. Potem popękały wszystkie paski klinowe. Cudem uszliśmy z życiem na Monte Cassino, bo gdyby awaria zdarzyła się właśnie tam, to masakra byłaby jeszcze większa niż w Grenoble - pan Tadeusz łapie się za głowę. Tylko dzięki opatrzności udało nam się zjechać z tej stromej góry. Kierowcy byli nieźle zestrachani. Chyba zdawali sobie sprawę ze stanu autokaru - wzdycha.
Tadeusz Brzuchacz jest policjantem z dużym doświadczeniem zawodowym. Po powrocie przeanalizował stan autokaru i poszedł do Orlando Travel na skargę. Zarzuciłem im oszustwo i narażenie pielgrzymów na niebezpieczeństwo. A pan prezes biura na to, że ten autobus właśnie wrócił z Hiszpanii. Strach pomyśleć, jak on przejechał tyle kilometrów - dziwi się Brzuchacz.
Marcin Szklarski, prezes Orlando Travel, kojarzy tę pielgrzymkę i zepsutą klimatyzację. Co do innych usterek autokaru zasłania się niepamięcią. Każdy autobus może się zepsuć, nawet nowy. Przecież to tylko maszyna - mówi Szklarski. Argumenty pana Brzuchacza uznał i w ramach reklamacji oddał mu część pieniędzy. Rozumiem, że mógł czuć dyskomfort- przyznaje Szklarski.
Relacja pana Brzuchacza rzuca cień na organizatorów pielgrzymki, może się wręcz okazać przełomowa. Wszyscy pamiętamy, jak po tragedii we Francji organizatorzy zapewniali, że autokary, którymi wożą turystów, zawsze są w dobrym stanie. Teraz ich zapewnienia trzeba będzie traktować z dużą dozą sceptycyzmu- mówi "Super Expressowi" urzędniczka z Ministerstwa Transportu znająca sprawę.