Orkan "Marcin" nie istnieje. Uspokajamy
Żeby mówić o orkanie wiatr musi średnio osiągać prędkość 120 km/h, a w nadchodzących dniach maksymalna prędkość to 55-70 km/h. - Takie informacje mają przede wszystkim wywołać sensację, bo mówienie o zniszczeniach w pogodzie bardzo rozpala zmysły - stwierdza w rozmowie z WP prezenter pogody Jarosław Kret.
09.11.2017 | aktual.: 09.11.2017 19:56
- To co dzieje się od kilkudziesięciu godzin w mediach jest kompletną bzdurą - oburza się Grzegorz Zawiślak, Polski Łowca Burz. Chodzi o informację o nadchodzącym do Polski kolejnym orkanie "Marcin". Orkanie, którego tak naprawdę nie będzie, co potwierdza w rozmowie z nami Jarosław Kret, prezenter pogody. - Takie informacje mają przede wszystkim wywołać sensację, która zwiększy klikalność i oglądalność, bo mówienie o zniszczeniach w pogodzie, które mogą nas spotkać, bardzo rozpala zmysły - stwierdza dziennikarz i dodaje, że jedyne co można zobaczyć na mapach pogodowych to silny niż nad Norwegią.
Ta informacja potwierdza się także w instytutach meteorologicznych. "W najbliższych dniach nie jest prognozowany huragan, czyli po niemiecku orkan" napisała synoptyk IMGW-PIB Małgorzata Tomczuk. W bazie Instytutu Meteorologii Wolnego Uniwersytetu w Berlinie nie ma żadnej informacji o rzekomym orkanie Marcin. Podobnie informuje nasz rodzimy Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej: "Polska będzie w zasięgu głębokiego niżu znad Morza Norweskiego z wtórnym ośrodkiem nad południową Norwegią. (...) Prognozowany jest wiatr słaby i umiarkowany, na wybrzeżu okresami dość silny, w porywach do 60 km/h, południowo-zachodni. Wysoko w górach wiatr wzmagający się do silnego, w porywach do 70 km/h, południowo-zachodni i zachodni".
Tymczasem, żeby mówić o orkanie wiatr musi średnio osiągać prędkość 120 km/h. - Podobnie absurdalna sytuacja zdarzyła się jesienią tego roku, kiedy media zalała informacja o wyjątkowo srogiej zimie, która miałaby nadejść - kontynuuje Kret. - Wiadomość podawana była za amerykańskimi mediami i to na 5 miesięcy przed nastaniem zimy, więc nie mogło to być pewne, stuprocentowe źródło. Trzymając się terminologii pogodowej, nie możemy rzucać słów na wiatr - mówi.
- Jutro, na pogodę w Polsce oddziaływać będzie niż wtórny Michael nazwany tak przez Niemiecką służbę meteorologiczną DWD, który spowoduje umiarkowane i silne opady deszczu na Bałtyku - poinformował Zawiślak. - Szczególnie silnie padać będzie na wybrzeżu, natomiast porywy wiatru będą osiągać około 55-70 km/h, więc mówienie o orkanie to szukanie sensacji i niepotrzebne sianie paniki wśród ludzi.
Łowca Burz zwrócił także uwagę na nazwy niżów i wyżów. - W Europie ich imiona nadawane są przez Met Office, czyli służbę meteorologiczną Wielkiej Brytanii i niemieckie DWD - kontynuuje przedstawiciel Łowców Burz. - Stąd czasem zachodzą nieporozumienia, bo ten sam niż określany bywa zamiennie dwoma imionami - brytyjskim i niemieckim.
Ucieszyć może jednak fakt, że każdy może nadać niżowi lub wyżowi własne imię i nie jest to skomplikowana procedura, aczkolwiek trzeba za to zapłacić. Wyż kosztuje 356 euro, a niż 237 euro. - Redakcyjni koledzy i koleżanki belgijskiej prezenterki pogody i aktywistki na rzecz klimatu Jill Peeters w prezencie urodzinowym nazwali jeden z niżów jej imieniem - dodał na koniec Jarosław Kret. Ciekawostką może być także stworzona w Stanach Zjednoczonych petycja o zmianę imienia huraganu Irma na Ivanka. Pod wnioskiem podpisało sie 4 tysiące osób.