"Opowieści agenta Tomka powodują uśmiech u policjantów"
- Nie przyszedłem do CBA po to, żeby robić karierę polityczną, błyszczeć w mediach i urządzać spektakle wokół działań Biura, ale po to, żeby uszczelnić instytucję, sprofesjonalizować i wstawić na właściwe tory - powiedział w rozmowie z "Rzeczpospolitą" szef CBA Paweł Wojtunik. W jego ocenie słynny "agent Tomek" przysporzył CBA więcej problemów niż korzyści.
Wojtunik powiedział, że obecnie CBA nie robi zdjęć i filmów z zatrzymań, bo "nie ma potrzeby pokazywania osób zatrzymanych w mediach". - Poza tym jest to nieprofesjonalne i niezgodne z wytycznymi prokuratora generalnego, który po "spektakularnych" i "widowiskowych" działaniach wydał w 2009 r. zalecenie zakazujące publikowania materiałów z zatrzymań.
Dodał również, że Biuro zatrzymywało już wysokich urzędników czy policjantów w związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa. - Tylko w ostatnim czasie ujawniliśmy nieprawidłowości przy zamówieniach publicznych w Wyższej Szkole Policji w Szczytnie, a naczelnik wydziału inwestycji usłyszał zarzuty. Kilkanaście dni temu zatrzymaliśmy Andrzeja M., policjanta i byłego dyrektora Centrum Projektów Informatycznych MSWiA w związku z podejrzeniem przyjęcia 210 tys. zł łapówki - podkreślił.
Pytany, czy były agent CBA Tomasz Kaczmarek, będzie lepszym parlamentarzystą niż funkcjonariuszem, powiedział, że "przysporzył on CBA więcej problemów niż korzyści". - Sprawowana funkcja nie pozwala mi odnosić się do poszczególnych posłów, tym bardziej ich oceniać. Życzę mu powodzenia w "trudniejszej" niż dotychczasowa służba pracy poselskiej - zaznaczył.
Jak dodał Wojtunik, smucą go wypowiedzi dotyczące rzekomego zagrożenia, jakie sprowadził na tego funkcjonariusza oraz zmuszenia go do odejścia ze służby, prezentowane w czasie jego kampanii wyborczej. - Są nieprawdziwe i niesprawiedliwe również dla jego byłych kolegów oraz przełożonych, którzy go chronili i mu pomagali. To jemu najwyraźniej zależało na szybszym terminie odejścia. Prosił mnie osobiście o zwolnienie go z dnia na dzień. A bodajże następnego dnia występował już w mediach pod prawdziwym nazwiskiem. Dziwię się, że agent Tomek nie docenia tego, że mógł komfortowo pracować do chwili nabycia uprawnień emerytalnych - stwierdził.
Zdaniem szefa CBA, nietaktem ze strony agenta Tomka jest twierdzenie w kampanii wyborczej, że brał udział w realizacji tzw. "afery starachowickiej". - Byłem wtedy naczelnikiem wydziału w CBŚ, który uczestniczył w prowadzonej operacji i dokładnie pamiętam, jak było. Opowieści agenta Tomka o jego roli w tej operacji powodują uśmiech wśród policjantów.