"Opluć Szwabkę, to zmięknie!"
Opluć Szwabkę (zamiast niej mogą być też Ruscy etc.) to zmięknie, oto model polityki zagranicznej PiS. Obyśmy uniknęli sytuacji, gdy po wyborach, jako reprezentant polski pojawi w europejskich salonach gość, który w stosunkach z partnerami będzie używał obelg dla zmiękczania. To pasowałoby może w wydobywczych aresztach dawnego CBA, ale w Brukseli i okolicach, na pewno byłoby fatalne dla Polski - pisze Waldemar Kuczyński w Wirtualnej Polsce.
06.10.2011 | aktual.: 07.10.2011 09:56
Nie ma po roku 1989 takich trzech lat, jak lata 2009 -2011. Nie chodzi jednak o to, że to lata wielkiego kryzysu i zamętu gospodarczego na świecie. To prawda, ale są to zarazem lata, w których Polska najszybciej zbliżała się poziomem PKB na głowę mieszkańca do Zachodniej Europy. To arytmetyka a nie paradoks. Kryzys nam dopomógł dlatego, że w odróżnieniu od wszystkich krajów Unii Europejskiej Polska utrzymała w tych latach przyzwoity, a w tym roku bardzo dobry, wzrost gospodarczy. Byliśmy i jesteśmy nadal zielonym kawałkiem kontynentu. W reszcie krajów doszło w roku 2009 do recesji, w roku 2010 do stagnacji i dopiero w tym roku wyraźniej się w Unii zazieleniło. Dzięki idącym w przeciwnych kierunkach zmianom nasze tempo pościgu gospodarczego krajów Zachodu bardzo wzrosło.
Nie byłoby tego efektu gdyby nie owa platformiana zielona wyspa, która z nieba nam nie spadła. Zyta Gilowska nie ma tu nic do rzeczy. Dodatkowych pieniędzy do gospodarki nie wprowadziła, zmieniła tylko wydających pieniądze z teoretycznie bardziej nastawionych na konsumpcję na bardziej nastawionych na inwestycje. Rzecz w tym, że utrzymaliśmy wzrost dzięki konsumpcji, która rosła, a nie inwestycjom, które spadły. Konsumpcja rosła, bo Polacy nie wierzyli w apokalipsę wróżoną przez część ekonomistów i przez opozycję. Uwierzyli rządowi, zaufali jego spokojowi, a także stabilizującym nastroje decyzjom (pełna gwarancja oszczędności etc.). Uwierzyli i nie zamknęli portfeli. Byłoby absurdem nie dać prawa do kontynuacji ekipie, która tak zręcznie przeprowadziła kraj przez tornado. I byłoby wielkim ryzykiem oddać go, wobec groźby drugiego tornada, ludziom z partii, które podpowiadały gaszenie pożaru benzyną.
Dzisiaj wymachują miliardami zwiększonego zadłużenia, choć byłoby znacznie większe gdyby ich posłuchano. Dług wzrósł mechanicznie w skutek spowolnienia gospodarczego. Ono niemal zawsze zmniejsza dochody państwa, a zwiększa wydatki. Wzrósł też po to, by móc wykorzystać unijną mannę z nieba, do której trzeba dołożyć trochę własnej. A właśnie ważnym powodem utrzymania wzrostu były środki unijne, doskonale zarządzane przez minister Elżbietę Bieńkowską i dobrze wstrzyknięte do gospodarki. To świetnie, że Polska w tej najcięższej dla Unii od powstania próbie nie jest dla niej problemem. To bardzo mocno zwiększa nasz prestiż i siłę przetargową w walce o dobry budżet unijny na następne lata. Pod warunkiem, że 9 nie zwariujemy, jako wyborcy.
Polska jest największym beneficjentem w Unii Europejskiej, a Niemcy największym płatnikiem. My dostajemy, oni dają. Oczywiście także na tym korzystają, jak i my. Ustabilizowanie sytuacji krajów i banków unijnych, będące warunkiem może nie uniknięcia ale złagodzenia powtórki kryzysu to w pierwszym rzędzie rola największego płatnika. Niemcy są też najlepiej ustabilizowaną gospodarką Unii. I bez ich woli, bez ich wysiłku, a chodzi o wysiłek społeczeństwa niemieckiego sytuacji w Unii się nie ustabilizuje. W naszym najbardziej podstawowym interesie ekonomicznym i politycznym jest utrzymanie jak najlepszych stosunków z zachodnim sąsiadem, jak największego zaufania i wzajemnej sympatii rządów obu krajów i ich szefów.
9 października możemy dać szansę ekipie, która nie wywieszając żadnej białej flagi, stworzyła takie relacje, albo otworzyć drogę ekipie, której szef, jeszcze nie zdobywszy władzy wywołał paskudną awanturę na całą Europę. O zgrozo, po to by zmiękczać kanclerz Niemiec!! Opluć Szwabkę (zamiast niej mogą być też Ruscy etc) to zmięknie, oto model polityki zagranicznej PiS. Obyśmy uniknęli sytuacji, gdy po wyborach, jako reprezentant polski pojawi w europejskich salonach gość, który w stosunkach z partnerami będzie używał obelg dla zmiękczania. To pasowałoby może w wydobywczych aresztach dawnego CBA, ale w Brukseli i okolicach, na pewno byłoby fatalne dla Polski.
Lead pochodzi od redakcji, tytuł - autora