ŚwiatOperetka Putina

Operetka Putina

Po poniedziałkowych moskiewskich obchodach 60. rocznicy zwycięstwa nad niemieckim faszyzmem, Polacy zaczęli masowo zwracać bilety na występy rosyjskiego Teatru Balszoj. Trudno się dziwić. Nawet jeśli „balszoj” oznacza wielki, czymże jest wielkość tego teatru w porównaniu do prawdziwie imperialnej skali baletu, operetki, cyrku, tragifarsy i jeszcze kilku gatunków zaprezentowanych nam na Placu Czerwonym przez Wielkiego Reżysera Władimira Putina?

11.05.2005 | aktual.: 09.06.2005 13:40

Putin ukazując światu swoje widowisko udowodnił, że w Rosji, tak jak w Związku Radzieckim, wszystko jest największe i najpiękniejsze. Kilka lat temu sensacją pewnego warszawskiego teatru był lądujący na scenie podczas spektaklu śmigłowiec. Tylko śmigłowiec? Po moskiewskiej scenie poruszały się kolumny ciężarówek wypełnionych weteranami dociążonymi przez ordery, a nad nimi - unosiły się samoloty. I to nie byle jakie! Samoloty, które zmieniają pogodę! Cóż za wspaniałe nawiązanie do iście demiurgicznych ambicji przywódców ZSRR, którzy potrafili zawracać rzeki i przenosić z miejsca na miejsce całe narody.

Blisko dziesięć tysięcy statystów przedefilowało przed naszymi oczami podnosząc nogi wyżej od tancerek kankana. Skomplikowaną choreografię wzbogacały tańce z chorągwiami. Tym trudniejsze, że na większości flag znajdowały się tak niebezpieczne przedmioty jak sierp czy młot.

Chóralne wykonanie standardów sprzed 60 lat nie mogło się oczywiście równać z arią maestro Putina. Ta krótka, ale przejmująca pieśń zachwyciła większość zgromadzonych widzów. Prezydent mocarstwa nad Sekwaną kiwał zachwycony głową. Przywódca niemieckich antyfaszystów dumnie prężył się tuż obok maestra (z którym jest wszak po imieniu). Premier Włoch - sam mający spore doświadczenie w showbiznesie - docenił kunszt Putina i zapamiętale oklaskiwał zarówno jego arię, jak i popisy kilkutysięcznego baletu. Nawet debiutujący na breżniewowskiej trybunie prezydent Stanów Zjednoczonych, od którego wielu oczekiwało, że wystąpi gościnnie w scenie pojedynku z tenorem Putinem, nabrał wody w usta. Tylko Polacy byli niezadowoleni i sugerowali, że z oryginalnego libretta Putin samowolnie wykreślił kilka ważnych zwrotek.

Nie można oczywiście nie wspomnieć potężnej pracy, jaką wykonali dekoratorzy. Głównym elementem scenografii było dyskretnie przysłonięte Mauzoleum Lenina. Motyw ten w oczywisty sposób nawiązuje do ogólnych tendencji w rosyjskim dizajnie. Związek Radziecki i jego bohaterowie istnieją na scenie, przykryci tylko delikatnym woalem. Aby ta aluzja nie była nieczytelna, scenografowie zadbali o wyjątkowo liczne mundury, sztandary i portrety bezpośrednio nawiązujące do chlubnej przeszłości ZSRR. Jednak prawdziwym majstersztykiem scenografów było udekorowanie generała Wojciecha Jaruzelskiego jakimś bardzo ciężkim orderem. Oczywiście kropkę nad i w tej karkołomnej, operetkowo-tragicznej scenie postawił Wielki Reżyser.

Obejrzenie tak totalnego spektaklu sprawia, że wszystkie inne występy bledną. Dlatego trudno się dziwić, że porażeni Polacy nie chcą oglądać Teatru Balszoj. Być może jednak wytłumaczenie jest bardziej trywialne - organizatorzy utrzymują, że bilety na rosyjski balet były po prostu zbyt drogie. Pozostaje mieć nadzieję, że za obejrzenie poniedziałkowych występów na Placu Czerwonym nie zapłacimy w niedalekiej przyszłości jeszcze większej ceny.

Krzysztof Cibor

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)