PolskaOperator TVP: wybraliśmy bardziej bezpieczną drogę

Operator TVP: wybraliśmy bardziej bezpieczną drogę

Wybraliśmy bezpieczniejszą drogę w kierunku
Nadżafu - uważa operator Jerzy Ernst, który ocalał z porannego
ostrzału, pod jaki dostała się ekipa TVP.

07.05.2004 | aktual.: 07.05.2004 14:00

W ostrzale przeprowadzonym przez nieznanych sprawców w piątek rano 30 kilometrów od Bagdadu zginął znany dziennikarz TVP Waldemar Milewicz i algierski współpracownik polskiej telewizji, montażysta, Mounir Bouamrane. Jerzy Ernst został ranny.

"Wyjechaliśmy o godzinie 8.15, może 8.20, sprzed hotelu Palestyna. Poza Badgadem okazało się, że autostrada jest zablokowana przez wojsko, więc kierowca, który wcześniej pracował z innymi stacjami wybrał inną drogę, mówiąc, że jest bezpieczna" - relacjonował Ernst w specjalnym wydaniu "Wiadomości".

"Ja siedziałem na przednim siedzeniu, Mundi (Mounir Bouamrane) siedział za kierowcą, a Waldek siedział za mną. W pewnym momencie nastąpiła seria strzałów z jakiejś chyba ciężkiej broni i z dosyć bliska, ponieważ było wszystko słychać" - opowiadał Ernst.

"Wszyscy schyliliśmy się, kierowca jakby jechał, ale szyby się sypały i wszystko się sypało. Nie wiem dokładnie, jak to było, w każdym razie po pierwszej serii, która trwała 30,40 sekund, była chwila ciszy, za chwilę była kolejna seria. (...) Ta pierwsza seria była długa, spowodowała, że samochód sam zatrzymał się na środku pobocza" - relacjonował operator.

Ernst stanowczo zaprzeczył informacjom podanym wcześniej przez amerykańskie dowództwo w Iraku, że samochód wjechał na minę. "To nieprawda, tam nie było żadnej miny. (...) Na minę na pewno nie wjechaliśmy" - mówił.

"Po tej pierwszej serii Mundi zaczął krzyczeć i z kierowcą wyskoczyli z samochodu - ja nie mogłem wyjść, bo mnie było trudno z tą kamerą się wydostać. Spojrzałem na Waldka, który siedział na siedzeniu, był blady" - opowiadał Ernst. Jak powiedział, w chwilę później kierowca podszedł do Milewicza od strony pasażera. "Próbował go wyciągnąć, w tym czasie znowu zaczęli strzelać, a ja rzuciłem się na siedzenie kierowcy razem z kamerą i wtedy zostałem trafiony pod łokciem prawej ręki. Mam przestrzeloną kość i uszkodzony nerw, nie ruszam dwoma palcami. Nie wiem ile to było, bo później znowu zaczęli strzelać" - mówił Jerzy Ernst.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)