Operacje zmniejszania żołądka hitem wśród Polek. U Justyny skończyła się tragicznie
Te zabiegi stają się powoli tak modne jak powiększanie ust czy piersi. Zamiast zrzucać na siłowni czy za pomocą diety kolejne kilogramy, Polki idą do lekarza, by uzyskać kod E66. To pierwszy krok, by trafić na stół operacyjny i zmniejszyć żołądek. Później kilogramy spadają jak lawina. Tyle że to nie prosty zabieg u kosmetyczki, a bardzo poważna operacja, która czasem kończy się tragicznie.
09.11.2019 22:33
Justyna (imię zmienione – przyp. red.) ma 24 lata. Od miesiąca leży w stanie wegetatywnym w jednym ze szpitali, który przeprowadza operacje bariatryczne, polegające na zmniejszeniu żołądka. Na skutek komplikacji po zabiegu najpierw była długo reanimowana, a następnie zapadła w śpiączkę.
- Niech każdy osiem razy się zastanowi, czy na pewno jest mu potrzebna ta operacja. Odradzam ją wszystkim. Zobaczcie, co zrobili mojej córce – mówi jej matka. Walczy ze szpitalem o pomoc dla Justyny i szuka ośrodka, który przyjmuje pacjentów w stanie wegetatywnym.
– To ciężki temat, bo w Polsce mamy do czynienia z epidemią otyłości i często taki zabieg to jedyny ratunek dla pacjenta. Z drugiej strony, niektóre ośrodki wykonują tak dużo tych operacji, że zdarzają się poważne błędy. Do operacji kwalifikowane są też osoby, które w ogóle nie powinny trafić na stół. Mają złe wyniki badań, ale płaczą w gabinecie, że nie chcą tak dłużej żyć, mają depresję. Lekarz ulega, a potem jest problem – mówi nam chirurg z dużego szpitala na Mazowszu.
Zdarzają się powikłania
Najpoważniejszym powikłaniem po operacji zmniejszenia żołądka jest niedokładne zszycie jego ścian.
- Śmiertelność w przypadku procedur chirurgicznego leczenia otyłości obarczona jest ryzykiem poniżej 1 proc., natomiast wczesne powikłania, takie jak np. krwawienie, nieszczelność w obrębie operowanego przewodu pokarmowego, wahają się od 7-20 proc. Ryzyko powikłań znacznie wzrasta u pacjentów starszych, bardziej obciążonych, z wyższym BMI, jak również uzależnionych od innych używek. Aby zminimalizować ryzyko powikłań, stosujemy szczegółową diagnostykę przedoperacyjna, obejmującą nie tylko badania laboratoryjne, obrazowe, wydolnościowe, ale również konsultacje specjalistyczne - mówi Wirtualnej Polsce dr Michał Dyaczyński, chirurg zajmujący się m.in. operacjami bariatrycznymi.
W Polsce najpopularniejszą metodą zmniejszania żołądka jest tzw. rękawowa resekcja. Polega ona na usunięciu części organu wraz z receptorami greliny, czyli hormonu głodu. Wystarczy naciąć brzuch w kilku miejscach i za pomocą specjalnych narzędzi zmniejszyć żołądek o 90 proc. Jego objętość zmniejsza się do około połowy szklanki.
BMI 40
By otrzymać skierowanie na operację, trzeba najpierw uzyskać kod E66, który w języku lekarzy oznacza otyłość. Dodatkowo BMI, czyli stosunek wzrostu do wagi ciała, musi przekraczać 40. Na resekcję żołądka decydują się jednak także osoby, które nie zmagają się z bardzo poważna otyłością.
Kilkanaście kilogramów nadwagi to za mało, by NFZ pokrył koszty operacji. Dlatego Patrycja Kadri zdecydowała się na płatny zabieg w szpitalu w podwarszawskim Otwocku. Za operację zapłaciła ponad 20 tys. zł. Wcześniej podejmowała wiele prób zrzucenia wagi. Nic nie pomogło. Operacja w znieczuleniu ogólnym trwała dwie godziny. Dwa dni później kobieta wróciła do domu.
- Miałam depresję, bardzo źle się czułam z nadwagą. Dieta nie działała. Po wielu próbach natrafiłam na lekarza, który powiedział mi o operacji żołądka – mówi Patrycja Kadri. I dodaje: - Odkąd poddałam się zabiegowi i organizm zaczął prawidłowo funkcjonować, schudłam. Treningi i dieta zaczęły przynosić efekty, leki zaczęły odpowiednio działać, a wyniki badań zaczęły się poprawiać. Sam zabieg nie jest odpowiedzią na wszystko. Muszę bardzo dbać o dietę, regularnie ćwiczyć i chodzić na kontrole do lekarza.
75 proc. pacjentów zakwalifikowanych do operacji to kobiety. Lekarze szacują, że w Polsce ponad 20 proc. pacjentów po operacji zmniejszenia żołądka wraca do otyłości. Mają zmniejszony żołądek, ale już kilka miesięcy po zabiegu mogą jeść niemal wszystko. – Niektórzy wierzą, że operacja wszystko załatwi i już zawsze będą szczupli. Przy zmniejszonym żołądku nie można zjeść dużo, ale można kalorycznie. Wystarczy rozpuścić tabliczkę czekolady i wypić – mówi nam kobieta po resekcji żołądka.
- Każda procedura bariatryczna uważana jest za czasową pomoc - czasową dlatego, że pacjent dostaje kredyt, aby zmienić nawyki żywieniowe przez okres około 7-12 miesięcy po operacji. Po tym czasie często pacjenci wracają do nawyków sprzed operacji. Według piśmiennictwa skuteczność leczenia zachowawczego 5-letniego nie przekracza 10 proc., natomiast chirurgicznego leczenia otyłości waha się w przedziale od 40 do 80 proc. Jeszcze raz podkreślam, że w przypadku otyłości genezą jest nałóg jedzenia, a nie choroba przewodu pokarmowego - mówi dr Dyaczyński.
Sekielski dał przykład
Najbardziej znanym w Polsce pacjentem, który poddał się operacji zmniejszenia żołądka, jest dziennikarz Tomasz Sekielski. Kilkanaście miesięcy temu zaczął walkę z nadwagą. Dieta i ćwiczenia jednak nie wystarczyły. Zdecydował się na operację. Wcześniej ważył niemal 200 kilogramów. W ciągu miesiąca po zabiegu schudł 30.
"Już jakiś czas temu, po konsultacjach z lekarzami i badaniach, uznałem że nie ma odwrotu. Dlatego poddałem się operacji bariatrycznej. To wielki krok w mojej walce o zdrowie i życie" - napisał po zabiegu na swoim profilu na Facebooku.
W Polsce rośnie liczba operacji zmniejszenia żołądka. W minionych latach lekarze wykonywali rocznie niemal 3500 takich zabiegów. Rok temu już 3800. Lekarze z Towarzystwa Chirurgów Polskich uważają, że w Polsce niemal 700 tys. osób ma tzw. otyłość patologiczną, wymagającą leczenia chirurgicznego. W związku z epidemią otyłości także u dzieci, NFZ refunduje już nawet operacje bariatryczne u 16-latków.
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl