Trwa ładowanie...
d1rsr1v
04-06-2009 11:00

Opatrzność czuwała nad nami

Kiedy patrzę wstecz - choć wolę dziś i jutro - to zastanawiam się, jak to wszystko nam się udało. Wiedziałem wtedy i wiem dziś, że to Opatrzność nad nami czuwała. Nie potrafię inaczej wytłumaczyć wielu nieprawdopodobnych zdarzeń i splotów, które otwierały nam coraz szerzej drzwi do wolności.

d1rsr1v
d1rsr1v

Dziś więc powinniśmy przede wszystkim dziękować Bogu za to, że zaczęło się w Polsce. I zaczęło się w taki, a nie inny sposób. Musimy pamiętać, że mało kto w 1988 czy na początku 1989 wybiegał tak daleko, żeby mówić o demokracji, o wolności. Nikt nie miał gotowego planu na pojutrze. Najwyżej na jutro. Powtarzałem wtedy do znudzenia: „Solidarność, Solidarność, Solidarność. Nie ma wolności bez Solidarności!”. Wiedziałem, że tylko przywrócenie tej legendy, tego Sierpniowego dziedzictwa pomoże znów obudzić naród.

Widzę dziś najważniejsze powody naszego zwycięstwa. O nadprzyrodzonych już powiedziałem. Także tych nadprzyrodzonych widocznych w osobie Jana Pawła II. On nie dokonał rewolucji politycznej, on dokonał w nas rewolucji moralnej i wewnętrznej. Obudził w nas wiarę i nadzieję. A przypominam, że żaden z tęgich umysłów w tamtych czasach nie dawał nam wtedy najmniejszych szans na zwycięstwo. Pod koniec lat 80. byliśmy szczątkową organizacją i chyba cudem udało się nam wykrzesać z ludzi nową nadzieję, wiarę, jedność i jeszcze raz się poderwać, chociaż nie było już nas 10 milionów. Do pierwszych częściowo wolnych wyborów w poszło trochę więcej niż połowa rodaków. Pozostali nie wierzyli w zmianę, nie zrozumieli chwili? Zastanawiam się nad tym do dziś. I rozumiem, że zabrakło nam masówek, spektaklu, fajerwerków. Nasza rewolucja była rozsądna i pełzająca.

Z nadziei i wiary wypływał kolejny powód zwycięstwa - jedność. Nie spotykana dotąd w naszej historii. Sięgam tu do Sierpnia, bo to właśnie w 1980 roku w Stoczni Gdańskiej po pierwszy raz w dziejach pod jednym sztandarem Solidarności spotkali się robotnicy i inteligenci, rolnicy i studenci, młodzi i starzy, wierzący i niewierzący. I od tego czasu poszliśmy razem. W czasie poprzednich polskich zrywów – w 1956, w 1968, w 1970 i 1976 – podrywali się do walki albo robotnicy, albo inteligenci, albo studenci. Nigdy nie udało się zebrać wszystkim i pójść w jednym kierunku. Zmieniła to Solidarność. Zmieniła jeszcze jedno. Była ruchem, który dążył do pokojowych przemian na drodze dialogu. Stawiała na pracę organiczną, cierpliwą i nie tylko na tak efektowną, jak demonstracje na ulicach. Po bolesnych doświadczeniach przede wszystkim roku 1970, kiedy to komuniści zabili w czasie protestów wiele dziesiątków niewinnych robotników, zrozumiałem, że walczyć trzeba inaczej, z dobrym planem i taktyką. Tylko dlatego, tylko
dzięki wybiciu zębów niedźwiedziowi ze wschodu inni mogli uruchomić swoje zmiany.

I to kolejny powód. Rozwaga. Nie szarżowaliśmy, kiedy trzeba było szliśmy na chwilowe taktyczne kompromisy. Nawet wbrew sobie, wbrew pokusie gwałtownej zmiany. Tak było przy Okrągłym Stole. Liczył się cel najbliższy, ważny był kolejny krok do przodu. Wybory z 4 czerwca też miał być etapem na drodze do celu. Etapem, jak się okazało już w praktyce - kluczowym, ważnym, bo odbierającym komunistom moralne rządzenia Polską.

d1rsr1v

Kiedy więc patrzę na naszą drogę, wiedzę, że z pomocą Opatrzności, jednak nam się udało. I dziękuję Bogu za to dzieło, dziękuję za mądrość, za cuda, za rozsądek, jedność. Dziękuję za rodaków, którzy wytrwali, za rodaków, którzy się przyłączyli. Dziękuję, że dane nam było uniknąć Placu Tiananmen i Bukaresztu, że dane nam był dać dobry przykład innym i uruchomić domino zmian w tej części Europy. Naprawdę mamy za co dziękować. Za te – wcale niełatwe - 20 lat. Bogu niech będą dzięki!

Lech Wałęsa specjalnie dla Wirtualnej Polski

d1rsr1v
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1rsr1v
Więcej tematów