ONZ: naruszono prawa człowieka w sprawie straconego za zamach w Mińsku
Komitet Praw Człowieka ONZ wydał decyzję w sprawie straconego za zamach w Mińsku. Naruszono prawo do rzetelnego procesu, zasadę domniemania niewinności oraz zakaz stosowania tortur - poinformowała w Warszawie matka Uładzisława Kawaloua.
23.11.2012 | aktual.: 23.11.2012 15:21
W listopadzie zeszłego roku białoruski sąd skazał Kawaloua i Dźmitryja Kanawałaua na kary śmierci za zamach z 11 kwietnia w mińskim metrze, w wyniku którego zginęło 15 osób. Wyrok - przez rozstrzelanie - wykonano w połowie marca. Rodzinie nie wydano ciał, ani nie ujawniono, gdzie straceni zostali pochowani.
Matka - Lubou Kawalou otrzymała list z informacją, że w sprawie straconego za współudział w zeszłorocznym zamachu w mińskim metrze Komitet Praw Człowieka ONZ stwierdził naruszenie przez Białoruś praw gwarantowanych w Międzynarodowym Pakcie Praw Obywatelskich i Politycznych oraz Fakultatywnego Protokołu do Paktu.
W ocenie matki Kawaloua decyzja komitetu ONZ może pomóc w rehabilitacji rozstrzelanych, mimo że po zakończeniu procesu wszystkie dowody zostały zniszczone przez władze. - Mamy nadzieję, że mimo wszystko ta sprawa zostanie rozpoczęta od nowa i proces będzie powtórzony - mówiła Lubou Kawalou podczas piątkowej konferencji w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka w Warszawie. - Tak naprawdę nie zostali odnalezieni prawdziwi sprawcy i władze nie chcą przyznać swojej pomyłki, nie starają się ich odnaleźć, by takie wydarzenia nie miały miejsca - dodała.
Komitet Praw Człowieka ONZ zarejestrował skargę matki oraz siostry Kawaloua - Taciany, na naruszenie jego prawa do życia w grudniu 2011 r. - przed wykonaniem wyroku śmierci. Po egzekucji bliscy poprosili o uznanie za ofiary naruszenia praw podstawowych, bo białoruskie władze nie ujawniając dokładnej daty egzekucji i odmawiając ujawnienia miejsca pochówku straconych łamią zakaz okrutnego traktowania i swobodę wyznania poprzez uniemożliwienie zorganizowania prawosławnego pochówku straconego.
Komitet w swej decyzji z 29 października nakazał też władzom białoruskim poinformowanie rodziny Kawaloua o miejscu jego pochówku i usunięcie z białoruskiego kodeksu karnego wykonawczego zakazu wydawania ciał osób skazanych na karę śmierci ich rodzinom. Decyzja jest wiążąca dla władz białoruskich. Komitet dał Białorusi 180 dni na odpowiedź, co zrobiła w tej sprawie. Po raz pierwszy w sprawie przeciwko Białorusi dotyczącej kary śmierci Komitet orzekł naruszenie prawa do życia - podkreślił adwokat Roman Kisiak, który prowadził tę sprawę przed Komitetem Praw Człowieka.
Matka Kawaloua powiedziała na konferencji prasowej, że w marcu wystąpiła o wskazanie miejsca pochowania ciała. Z administracji prezydenckiej i MSW kobiety otrzymały odmowę z powołaniem się na stosowny paragraf w kodeksie karnym wykonawczym: "ciało nie zostanie wydane, miejsce pochówku nie zostanie ujawnione".
- Zmienić już tego nie można - obaj chłopcy zostali rozstrzelani, ale chciałabym choćby wiedzieć, gdzie leżą. To ważne dla matki - mówiła Lubou Kawalou.
Halina Bortnowska z Komitetu Helsińskiego oceniła, że w tym przypadku kara sięga za grób, a nawet stosowana jest zbiorowa odpowiedzialność, ponieważ w okrutny i nieludzki sposób karana jest rodzina. - To już niczego nie zmienia. Tego nie można nawet nazwać karą - to jest zemsta - powiedziała.
Cała społeczność międzynarodowa i obrońcy praw człowieka będą się domagać od Białorusi nie tylko zniesienia kary śmierci, ale też zmiany tego nieludzkiego przepisu zakazującego ujawnienia miejsca pochówku - zaznaczyła Bortnowska. - Decyzja KPC ONZ wskazuje, jak niebezpieczna jest to kara i ile krzywdy może uczynić - podkreśliła Bortnowska. - Ten proces był nierzetelny, to śledztwo poprzedzające proces było nierzetelne. Chłopcy zostali straceni - powiedziała. - Kara została orzeczona i wykonana po nierzetelnym procesie - to ocena nie tylko rodziny, przyjaciół, działaczy na rzecz praw człowieka, ale również międzynarodowego gremium - dodała.
Ekspertka HFPC Olga Salomatowa podkreśliła, że w trakcie śledztwa Kawalou pod presją przyznał się do popełnienia przestępstwa i zeznawał przeciwko sobie. W postępowaniu przed sądem odwołał swoje zeznania, ale mimo to pozostały one jedyną podstawą do oskarżenia. - Komitet Praw Człowieka ONZ podkreślił, że w tej sprawie na żadnym etapie nie przeprowadzono dokładnego śledztwa dotyczącego wymuszenia zeznań. Zdaniem Komitetu stanowiło to naruszenie prawa do rzetelnego procesu - mówiła Salomatowa.
Komitet zwrócił również uwagę na fakt, że Kawalou był przez pięć miesięcy pozbawiony wolności bez zgody sądu, nie zagwarantowano mu też prawa do skutecznej obrony - podała ekspertka.
- W trakcie śledztwa Kawalou mógł porozmawiać ze swoim adwokatem tylko raz. Zdaniem Komitetu było to za mało, żeby przygotować skuteczną linię obrony. W postępowaniu przed sądem Kawalou mógł porozmawiać tylko przez dwie godziny z obrońcą, nie licząc krótkich rozmów już na sali rozpraw. Wszystkie te rozmowy były kontrolowane przez białoruskie służby - przypominała Salomatowa. - Komitet Praw Człowieka ONZ uznał to za naruszenie prawa do rzetelnego procesu - zaznaczyła.
W relacjach z procesu białoruskie media pokazywały zdjęcia z rozpraw, na których Kawalou siedział zamknięty w metalowej klatce. Co więcej media państwowe w swych relacjach nazywały Kawalou terrorystą i przypisywały mu winę za dokonanie zamachu w metrze jeszcze przed prawomocnym wyrokiem sądu. Komitet uznał, że naruszyło to nie tylko zasadę domniemania niewinności, ale również wpłynęło na postrzeganie oskarżonego przez sąd. - Zdaniem Komitetu Praw Człowieka ONZ sąd w tej sprawie był stronniczy - mówiła ekspertka HFPC.
W procesie, który rozpoczął się jesienią 2011 r., obaj mężczyźni byli oskarżeni o terroryzm. Kanawałau przyznał się do winy i odmówił zeznań w sądzie. Odczytano jego zeznania ze śledztwa. W jednym z nich mówił, że postanowił zdestabilizować sytuację na Białorusi, a celem, który chciał osiągnąć, było przestraszenie społeczeństwa.
Kawalou w trakcie procesu konsekwentnie zaprzeczał swojemu udziałowi w zamachu. Oświadczył, że nie potwierdza zeznań złożonych podczas śledztwa i że wywierano na niego presję, by je wymusić. W ostatnim słowie wyraził też przekonanie, że zamachu nie przeprowadził Kanawałau.
30 listopada 2011 roku Sąd Najwyższy uznał Kanawałaua za winnego przygotowania i podłożenia ładunku wybuchowego, a Kawaloua - współudziału i niepoinformowania o przestępstwie.
O ułaskawienie skazanych apelowali obrońcy praw człowieka oraz społeczność międzynarodowa, m.in. szef Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy Jean-Claude Mignon, według którego istniały "oczywiste oznaki świadczące o tym, że przyznanie się do winy, na podstawie którego skazano Kanawałau i Kawaloua, wymuszono torturami". Grudniowy sondaż niezależnego białoruskiego ośrodka NISEPI wykazał, że więcej Białorusinów (43,3 proc.) nie wierzy w winę skazanych niż w nią wierzy (37 proc.).
17 marca białoruska telewizja państwowa poinformowała o rozstrzelaniu Kawaloua oraz Kanawałaua, skazanych za zamach na stacji metra Oktiabrskaja (biał. Kastrycznickaja), w którym 11 kwietnia 2011 roku zginęło 15 osób, a 387 zostało rannych.
Według danych HFPC w latach 1990-2011 na Białorusi skazano prawomocnie na karę śmierci 326 osób. Wiadomo, że jednej z nich wyrok "w trybie nadzorczym" został zamieniony na więzienie przez tamtejszy Sąd Najwyższy, prawdopodobnie jedną osobę ułaskawił też prezydent Alaksandr Łukaszenka.