Polacy uwielbiają atakować się wzajemnie. Powszechna krytyka dosięga każdego, obrywają nawet zasłużone osoby" - podaje dziennik. "Prawdziwy autorytet daje sobie radę z brutalnymi i prymitywnymi atakami. To jest test na ich wielkość - tłumaczy Tomasz Łubieński, pisarz i publicysta. Czy jednak nasze zarzuty wobec bohaterów są słuszne? Czy nie przesadzamy? Na liście opluwanych są wielkie nazwiska. Tadeuszowi Kościuszce szlachta zarzucała zbyt dobre traktowanie chłopów. Romualdowi Trauguttowi wypominano rewolucyjne zapędy. Kościół ganił Józefa Piłsudskiego za rozwód z prawowitą małżonką. Po przewrocie majowym w 1926 r. Marszałek był dla wielu faszystą! Lechowi Wałęsie zarzucono kłótliwość, intryganctwo, a nawet wysługiwanie się UB - czytamy w "Super Expressie".
Według gazety, prof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny, tłumaczy, że Polacy nie mają łagodności w patrzeniu na tych, którym powierzają władzę. To wynik niezadowolenia z kierunku reform. Frustracja i zazdrość, że innym się udało - mówi Czapiński. Zwycięsko z testu na wielkość wychodzi Jan Paweł II. To jedyny Polak, który cieszy się wśród rodaków niepodważalnym autorytetem. Tylko dla Jerzego Urbana, rzecznika komunistycznego rządu, Ojciec Święty to "gasnący starzec" i "sędziwy bożek" - podkreśla gazeta. Prof. Czapiński tak opisuje charakter Polaków: W Polsce dochodzi do deptania żywych autorytetów. Ale gdy znienawidzona osoba umrze, jej postrzeganie się zmieni. (PAP)