PolskaOleksy, w razie konieczności, gotowy zostać premierem

Oleksy, w razie konieczności, gotowy zostać premierem

Józef Oleksy zadeklarował podczas sobotniego posiedzenia Rady Krajowej SLD, że - gdyby zaistniała taka konieczność - jest gotów podjąć się obowiązków premiera. Sala przyjęła to oświadczenie owacjami.

Oleksy, w razie konieczności, gotowy zostać premierem
Źródło zdjęć: © PAP | Radek Pietruszka

03.04.2004 | aktual.: 03.04.2004 17:09

Obraz
© (RadioZet)

Oleksy podkreślił, że nie oznacza to wotum nieufności dla prezydenckiego kandydata na premiera Marka Belki, a jest to sygnał, że SLD jest gotowy na różne warianty rozwoju sytuacji.

Rada Krajowa SLD przyjęła też m.in. uchwałę o koalicji z Unią Pracy w wyborach do Parlamentu Europejskiego, zatwierdziła listy wyborcze i zdecydowała, że Krajowa Konwencja partii odbędzie się 26 czerwca.

Dyskusję o ewentualnej kandydaturze Oleksego na funkcję premiera wywołała wiceszefowa SLD Katarzyna Piekarska, która zadała mu pytanie, czy, gdyby zaistniała taka konieczność, podejmie się on misji tworzenia rządu i stanie na jego czele.

Czytelny sygnał polityczny

"Z tej sali dzisiaj powinien wyjść czytelny sygnał polityczny. Jaki to jest sygnał, wszyscy wiemy" - argumentowała Piekarska, nawiązując do wypowiedzi niektórych członków SLD, widzących kandydata na premiera nowego rządu nie w Marku Belce, ale w Oleksym.

"Jeżeli powstałyby okoliczności, w których trzeba byłoby wziąć na siebie nowe obowiązki, to ja byłbym na to gotowy" - odpowiedział Oleksy.

Podkreślił jednak, że na razie realizowany jest konstytucyjny scenariusz, w którym prezydent wysunął kandydata na premiera i SLD powinno zależeć, żeby jego misja powiodła się. Ale - zaznaczył - utworzenie rządu przez prezydenckiego kandydata na premiera, Marka Belkę, nie jest jedynym możliwym scenariuszem rozwoju wydarzeń.

Drugi wariant

Dlatego - według Oleksego - SLD powinien mieć wariant na czas, gdyby misja utworzenia rządu przez prezydenckiego kandydata nie powiodła się.

"Podkreśliłem, że trzeba się starać zrealizować wariant z kandydaturą prezydencką. A to, co dziś wynikło, to było dyskutowane w kuluarach jako zasada dotycząca partii politycznej, która powinna mieć warianty na różne okoliczności" - powiedział Oleksy. Nie sądzi on jednak, by jego deklaracja została odebrana jako wotum nieufności wobec Belki.

Według Oleksego, jest to sygnał do członków SLD, którzy zwracają uwagę, że nie wiedzą, jaka jest "dynamika" partii i jej przygotowanie do różnych sytuacji. "O takim sygnale tu mówimy, a nie o politycznym sygnale do rozmów czy układów" - dodał.

Na pytanie, czy to sygnał dla PSL (mówi się, że gdyby to Oleksy miał zostać premierem, ludowcy mogliby poprzeć nowy rząd) powiedział, że "żadnych faksów nie będziemy wysyłać".

Oleksy to "wyjście awaryjne"

Również Piekarska podkreślała, że Oleksy to "wyjście awaryjne" na wypadek, gdyby Belka nie zdołał stworzyć rządu. Jej zdaniem, Oleksy jest bardzo ceniony w SLD i bardzo popularny w społeczeństwie. Wyjaśniła, że zadała mu oficjalnie pytanie, ponieważ w tej sprawie jest wiele niedomówień.

Zdaniem szefa SLD Krzysztofa Janika, owacyjna reakcja Rady Krajowej wyraźnie pokazuje, że jej sympatie są skupione wokół Oleksego. "I tylko tyle" - dodał.

Janik podkreślił, że nie interpretuje tego jako oznaki, że SLD życzy, by Belce nie udało się sformować rządu. "Po prostu interpretuję to tak, że w drugim rozdaniu kandydatem jest Józef Oleksy" - powiedział dziennikarzom. W pierwszym "rozdaniu" - podkreślił - SLD popiera Belkę. Na pytanie, czy w drugim "rozdaniu" będzie koalicja z PSL, powiedział, że tego nie wie.

Komentując sytuację, wiceprzewodniczący Sojuszu, szef MON Jerzy Szmajdziński powiedział dziennikarzom, że "przyjmuje do wiadomości, to, co się dzieje, ale bez emocji". Ocenił, że "jesteśmy w bardzo delikatnej fazie, więc nie czas na entuzjazm".

"Sygnały są potrzebne, one są ważne, ale to jest czas delikatnych negocjacji, konsultacji, a nie czas wiecowania i manifestacji" - dodał Szmajdziński.

Także Janik, skarcił osoby, które domagały się od Oleksego deklaracji, że jeśli zajdzie taka konieczność, podejmie się on obowiązków premiera. Według niego, osoby te zabrały się do całej sprawy "od końca".

Szef SLD uważa bowiem, że najbezpieczniejszy i optymalny scenariusz dla Polski to taki, w którym wybory parlamentarne odbyłyby się wiosną 2005 r, ale, aby się tak stało, trzeba stworzyć stabilną większościową koalicję.

SLD nie ma - podkreślił Janik - obecnie w parlamencie koniecznej większości i jeśli chce, by wybory odbyły się właśnie w takim terminie, to musi stworzyć koalicję.

Koalicja przed wyborami

"Najpierw się tworzy koalicję, potem pisze się jej program, a na końcu dopiero obsadza stołki. Jak ktoś robi odwrotnie, to uniemożliwia, a na pewno utrudnia, wykonanie dwóch pierwszych zadań" - powiedział szef SLD.

Dodał, że jak ktoś uważa, że można zbudować większość w parlamencie "bez gwarancji programowych i personalnych dla partnerów", to niech się do niego zgłosi, a on go chętnie upoważni do działania w tej mierze.

"To jest trudna gra polityczna. My idziemy do nich z określonym programem: Hausner - tak, ale owoce Hausnera skierowane do biednych; reżim gospodarczy - tak, ale z myślą, jak to zrobić, żeby ci najczęściej do tej pory pomijani, zyskali jak najwięcej; pewne postulaty o charakterze liberalno-światopoglądowym - tak, ale trzeba pamiętać, z kim je możemy zrealizować" - powiedział Janik.

Według niego, SLD musi sobie wyraźnie powiedzieć: "najpierw musi powstać koalicja, także programowa - i taka jest intencja kierownictwa partii - a potem będziemy dyskutować o gwarancjach personalnych dla realizacji programu, a nie tylko o tym, by wziąć w niej jak najwięcej dla siebie".

Wybory do PE

Posiedzenie Rady poświęcone było głównie przygotowaniom do wyborów do PE. Listy koalicji SLD-UP wystawione zostaną we wszystkich 13 okręgach wyborczych. W sobotę z kandydowania i pierwszego miejsca na liście w okręgu obejmującym woj. małopolskie i świętokrzyskie zrezygnował Jerzy Jaskiernia.

Jaskiernia powiedział, że zrezygnował z kandydowania, gdyż nie chciał, by wymierzone w niego ataki - jak zaznaczył bezpodstawne - osłabiły szanse innych kandydatów.

Liderami list są m.in.: szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Marek Siwiec (woj. wielkopolskie), posłowie: Jerzy Wenderlich (woj. kujawsko-pomorskie), Joanna Senyszyn (woj. pomorskie) i Piotr Gadzinowski (Warszawa), Krzysztof Szamałek (woj. mazowieckie), Krzysztof Martens (woj. podkarpackie), senator Adam Gierek z UP (woj. śląskie), Lidia Geringer d'Oedenberg (woj. dolnośląskie i opolskie).

Sekretarz generalny Sojuszu Marek Dyduch poinformował, że kampania wyborcza SLD-UP do PE rozpocznie się 25 kwietnia. "Naszym celem w tych wyborach jest zdobycie co najmniej jednego mandatu w każdym okręgu" - zapowiedział.

4 filary kampanii do PE

Kampania ma się opierać na czterech filarach. Pierwszy to "jakość osób" na listach wyborczych. Jak powiedział Dyduch, będzie to "bez gwiazd, ale solidna ekipa". Drugi filar - to oparcie się na zasadzie: "Silna Polska w Unii Europejskiej".

Trzeci - podkreślanie dokonań SLD i Unii Pracy w całym procesie integracji europejskiej. Czwarty filar kampanii - to wykorzystanie elementów programu Partii Europejskich Socjalistów, takich jak m.in. plan tworzenia 5 mln nowych miejsc pracy w UE, edukacja i standardy państwa świeckiego.

Obecny na posiedzeniu Rady premier Leszek Miller zaapelował do Polaków, by głosowali na kandydatów SLD-UP, jeśli chcą, by Europa była społecznie wrażliwa, rozwijała się szybciej niż obecnie, oznaczała dumę i prestiż na całym świecie.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)