Oko w oko z Hitlerem

Już niemal dwa miliony Niemców obejrzało „Upadek”, film o agonii III Rzeszy i jej wodza. W niemieckiej prasie trwają debaty: czy pokazanie ludzkich odruchów bestii to złamanie tabu? A u nas kolejne lęki: czy nad sąsiadami wciąż unosi się duch Hitlera? - pisze Adam Krzemiński w tygodniku "Polityka".

13.10.2004 | aktual.: 13.10.2004 11:37

To już trzecia fala Hitlera w niemieckim kinie. Początkowo Adolf był tematem tabu. Z jednej strony nieodrodną częścią duszy niemieckiej. Z drugiej, niewymowny niczym demon. Syn Tomasza, Golo Mann, w swej fundamentalnej „Historii Niemiec” używał skrótu H. – bez nazwiska. Jakby zarzekał przeklęte imię, które przez kilka lat było oficjalnym niemieckim pozdrowieniem. To tabu rozciągnięto na wizerunki demona. Mogli cudzoziemcy odzwierciedlać führera w swych filmach. Niemcy długo nie potrafili się na to poważyć.

Niemiecka krytyka zarzucała Syberbergowi, że demitologizuje hitleryzm, że ułatwia jego nostalgiczną akceptację. Został przemilczany i niemal całkowicie wyparty z niemieckiego życia kulturalnego. Za granicą „Film z Niemiec” szybko został uznany za klasykę i „piękne monstrum” (Michel Foucault)
, a w Wielkiej Brytanii otrzymał najbardziej prestiżowe nagrody.

Pytanie jest zasadne: czy „Upadek” to tylko szczegółowe odtworzenie tego, jak to było naprawdę w bunkrze Hitlera: wrzaski, lęk, samooszustwo i tandetny patos, czy raczej głębsza polemika z niemiecką historią? Samoużalanie się i wywoływanie litości dla dyktatora, jak w „Tygodniku Powszechnym” napisał Joachim Trenkner, czy metafora niemieckiego losu i zapis zmiany kodu niemieckiej mentalności? - zastanawia się autor artykułu.

Źródło artykułu:Polityka
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)