Okazała się lepszym człowiekiem niż ministrem?
Mówią, że Ewa Kopacz lepiej sprawdza się jako człowiek i lekarz niż jako minister zdrowia. Potwierdziła tę opinię w Moskwie, gdzie zjawiła się dzień po lotniczej katastrofie pod Smoleńskiem. I jak rasowy medyk rzuciła się na ratunek innym. - Lekarze mają to we krwi. Działają w takich sytuacjach instynktownie - tłumaczy Bartosz Arłukowicz, poseł, z zawodu lekarz pediatra.
28.04.2010 | aktual.: 28.04.2010 12:00
Doskonale dogadywała się z rosyjskim ministrem zdrowia, też kobietą. Identyfikowała zwłoki, walczyła o przyśpieszenie procedur, pocieszała rodziny ofiar. - Jako człowiek ma w sobie dobre człowieczeństwo, a to na nim buduje się wszystko inne - mówi ks. Henryk Błaszczyk, który razem z Kopacz poleciał do Rosji. - Nie operowała atrybutami ministra, w obliczu tej tragedii była przede wszystkim lekarzem i człowiekiem, potem politykiem - dodaje.
I opowiada, że minister chciała być przy każdej rodzinie, której bliscy zginęli - Chodziło jej o zwykłą obecność, taką, podczas której stoi się obok i nic nie mówi, ale która w takich chwilach jest bezcenna - tłumaczy duchowny. Wniosła wiele do wiarygodności identyfikacji, niektóre z osób zidentyfikowała zresztą osobiście, zdejmując ten dramatyczny obowiązek z najbliższych.
- Przynosiła różne rzeczy od rodzin: różańce, zdjęcia najbliższych, często wnuków i zgodnie z życzeniem najbliższych wkładała je do trumien. Bardzo dbała, by zmarli mieli posługę religijną. Stawała przy każdej z trumien i razem ze mną odmawiała modlitwę - ciągnie ks. Henryk Błaszczyk. I podkreśla, że minister Kopacz była bardzo silna, nie tylko jako człowiek i lekarz, ale także jako polityk. Wpływała zarówno na polską, jak i rosyjską stronę, aby przyśpieszyć procedury identyfikacyjne, tak by oszczędzić rodzinom dodatkowego stresu.
- To, co nas, ratowników, zaskoczyło najbardziej, to fakt, że była z nami od rana do wieczora - mówi Robert Gałązkowski, szef Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. - Z tego, co wiem, pani minister ma doświadczenie w medycynie sądowej. Razem z polskimi i rosyjskimi biegłymi robiła wszystko, aby ograniczyć do minimum najbliższym ofiar cierpienia - tłumaczy.
Żaneta Kulerska, psycholog z Centrum Terapii Kryzysowej w Warszawie, opowiada, że przez pierwsze dwa dni po przylocie do Moskwy spali po dwie godziny na dobę. - Ale pani minister wstawała pierwsza, a kiedy szłam się położyć do swojego pokoju, ona wciąż pracowała - opowiada. - Strasznie wrażliwa, empatyczna, a przy tym bardzo mocna.
Ewa Kopacz, chyba najbardziej krytykowany minister w rządzie Donalda Tuska, niewątpliwie zyskała w oczach Polaków przez ostatnie tygodnie. - Funkcja ministra przerosła jej możliwości. Bo choć jest osobą serdeczną, sympatyczną, to w polityce trzeba być jeszcze skutecznym - wzrusza ramionami poseł Arłukowicz. - Ale w czasie tragedii pod Smoleńskiem zachowała się prawidłowo, zareagowała jak wytrawny lekarz - ciągnie.
Jak mówi, z Ewą Kopacz łączy go szorstka przyjaźń. A już ze śmiechem dodaje, że odziedziczył po niej pokój w sejmowym hotelu, z przypaloną papierosem szafką. Przez kogo? Nietrudno się domyślić, Ewa Kopacz pali jak smok.
Marek Balicki, z zawodu lekarz, były minister zdrowia, nie zostawia na minister Kopacz suchej nitki. - Jako minister wprowadza do dyskusji ton agresji, a administrowanie służby zdrowia wygląda fatalnie - ocenia. I zaraz dorzuca, że jako człowiekowi nie ma jej nic do zarzucenia, a jako lekarza Ewy Kopacz nie zna. - W każdym razie znacznie lepiej oceniałem ją jako posła niż ministra zdrowia - puentuje Balicki.
W polityce znalazła się właściwe przez byłego już męża, któremu chciała udowodnić, że będzie skuteczniejsza niż on, bo Marek Kopacz w 1997 r. wystartował do sejmu z radomskiej listy Unii Wolności i przepadł. Wtedy sama zapisała się do Unii Wolności. Po wygranych wyborach do sejmiku została radną, ale gdy powstała PO, przeszła do niej bez wahania. W 2001 r. startowała do Sejmu z listy PO i wywalczyła mandat. Od początku spełniała w Platformie rolę klubowego lekarza.
To do niej chodzili posłowie z poobijanymi po piłkarskich meczach kostkami, leczyli bóle głowy, ale też poważniejsze dolegliwości. Kopacz próbowała uczyć kolegów zdrowych nawyków żywieniowych i tłumaczyła, że zamiast ciastek jako przekąska między posiłkami znacznie zdrowsze jest jabłko czy świeża marchewka. Zanim jednak trafiła do polityki, ukończyła w 1981 r. studia na Wydziale Lekarskim Akademii Medycznej w Lublinie. Ma specjalizację drugiego stopnia w zakresie medycyny rodzinnej i pierwszego stopnia w zakresie pediatrii. Do 2001 r. kierowała Zakładem Opieki Zdrowotnej w Szydłowcu, gdzie zresztą mieszka do dzisiaj. Jej córka Kasia poszła w ślady matki i skończyła medycynę w Gdańsku. - To twarda osoba, stanowcza - ocenia jeden z polityków PO. - Chociaż może trochę przy tym chaotyczna - dodaje.
Gdy została ministrem, ogłosiła, że cały pakiet ustaw reformujących służbę zdrowia jest gotowy. Okazało się, że niezupełnie. Szpitale chce przekształcić w spółki prawa handlowego, które będą działały na zasadach rynkowych. Będą miały zarząd, który za wyniki finansowe placówki będzie odpowiadał osobiście i majątkowo. Ten pomysł i wiele innych nie spodobały się ani związkom zawodowym, ani opozycji.
Zresztą kolegom lekarzom naraża się często np. stwierdzeniem, że są szpitale, których pacjenci nic nie zyskali na tym, że w ostatnich latach do kasy NFZ wpływa o wiele więcej pieniędzy. Bo nadwyżki idą na podniesienie pensji. Opozycja zarzuca jej, że, forsując własne poprawki, nie liczy się z argumentami politycznych przeciwników.
- Kiedy była posłem, wydawało mi się, że jest otwarta i w sposób bardzo nowoczesny podchodzi do relacji z innymi, u minister Kopacz tej otwartości nie widzę - mówi Marek Balicki. Przeciwnicy Ewy Kopacz twierdzą wręcz, że ta udowodniła, iż reformy służby zdrowia nie powinien przeprowadzać lekarz, ale sprawny menadżer. Ci, którzy trzymają za nią kciuki, krytykę przypisują zazdrości, bo mówią, że robi to, co jej poprzednikom się nie udało.
Cokolwiek by o Ewie Kopacz mówić, w Smoleńsku udowodniła, że potrafi być twardsza od niejednego faceta.
Dorota Kowalska, Polska The Times
Artykuł polecany:
Nowy superszybki pocisk USA budzi obawy Rosji