PolskaOjciec za 100 tys. zł wynajął zabójcę swojej córki

Ojciec za 100 tys. zł wynajął zabójcę swojej córki

Ta historia mrozi krew w żyłach. Córka 60-letniego Janusza Ś., siedząc w swoim mieszkaniu w centrum Krakowa usłyszała, jak jej ojciec rozmawia z kolegą o jej zabójstwie.

01.12.2009 | aktual.: 02.12.2009 12:00

- Wiadomość o jej śmierci przyjąłbym z radością. Moja córka jest cyborgiem, którego nienawidzę - mówił. - A jakbym ci dał zlecenie na nią? Ty ją zabij! To jest jedyne wyjście, żebym ja się uwolnił - dodał po chwili. A potem uspokajał kolegę, że losem osieroconej w ten sposób wnuczki nie ma się co przejmować. - Państwo się nią zajmie, opieka społeczna - skwitował.

Potem obaj ustalali, ile ma to kosztować. Stanęło na 100 tys. zł. Połowę tej sumy morderca miał dostać przed, a połowę po "robocie". Kolega zadzwonił do nieustalonej przez prokuraturę osoby. Chciał w ten sposób wzbudzić w Januszu Ś. wrażenie, że zlecenie zostało złożone. Przerażona 30-latka porwała za rękę swoją małą córeczkę i uciekły z mieszkania. Cała rozmowa nagrała się jednak na dyktafonie, który kobieta ukryła wcześniej w szybie wentylacyjnym.

Brat kobiety wezwał policję, która aresztowała ich ojca. Wszystko działo się w nocy z 21 na 22 sierpnia.
Teraz prokuratura oskarżyła Janusza Ś. o namawianie do zabójstwa oraz o maltretowanie córki i syna oraz wyzywanie ich i wszczynanie awantur. Córkę miał bić po całym ciele, kopać i dusić (zarzuty dotyczą lat 2008 - 09). Natomiast syna miał maltretować psychicznie przez 12 lat. - Próbował go izolować od znajomych, wydzielał mu środki na życie. Następstwem tego była nieudana próba samobójcza chłopaka - mówi Janusz Hnatko z Prokuratury Okręgowej w Krakowie.

Przesłuchany w prokuraturze Janusz Ś. nie przyznał się do żadnego z zarzucanych mu przestępstw. - Powiedział, że rozmowa, którą prowadził z kolegą była żartem, że "przekomarzał się" z kolegą i chciał, by córka to usłyszała - mówi prokurator.
Oskarżony podkreślał, że doniesienie córki to zemsta z jej strony za konflikty, które między nimi panowały. Podkreślał, że zawsze pomagał dzieciom, opiekował się nimi. - Próbę samobójczą syna określił jako "teatralny gest", którego powodów w zasadzie nie może dociec - relacjonuje Hnatko.

Janusz Ś. zaprzeczył również, by używał przemocy fizycznej wobec córki po tym, jak stała się pełnoletnia. Wcześniej zaś bił ją paskiem w "celach wychowawczych".
Biegli lekarze i psycholog kliniczny badali Janusza Ś. Nie stwierdzili u niego choroby psychicznej, jest więc poczytalny. W nocy, podczas której został zatrzymany, był pod wpływem alkoholu, ale nie był pijany.
Za zarzucane czyny Januszowi Ś. grozi co najmniej osiem lat więzienia, 25 lat więzienia lub dożywocie.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)