Ojciec Szymona z Będzina nie przyznaje się do zabicia swojego syna
Jarosław R., oskarżony o zabójstwo półtorarocznego syna Szymona z Będzina w lutym 2010 r., nie przyznaje się do dokonania tej zbrodni. W środę katowicki sąd okręgowy rozpoczął odbieranie wyjaśnień od rodziców dziecka. Obojgu zarzuca zabójstwo Szymona.
Proces ruszył tydzień temu. Prokurator odczytał wtedy akt oskarżenia.
W środę, przesłuchiwany jako pierwszy ojciec dziecka oświadczył, że do winy przyznaje się "częściowo". Jak sprecyzował, chodzi o zarzuty mniejszego kalibru - wyłudzenie świadczenia socjalnego i nielegalne posiadanie amunicji. Do zabójstwa syna nie przyznał się.
Jarosław R. oświadczył też, że odmawia złożenia zeznań, będzie tylko odpowiadał na pytania swego obrońcy.
Sąd odczytuje wyjaśnienia złożone przez ojca Szymona w śledztwie. Ojciec zrzuca w nich odpowiedzialność na swą partnerkę, matkę Szymona Beatę Ch. Twierdzi, że to ona uderzyła dziecko w brzuch.
Akt oskarżenia, trafił do sądu w czerwcu tego roku. Prokuratura uznała, że 24 lutego 2010 r. to Jarosław R. uderzył Szymona w brzuch, czego następstwem okazało się pęknięcie jelita cienkiego. Chłopczyk umierał przez trzy dni. Jego stan stopniowo pogarszał się. Wskutek rozwijającego się zapalenia otrzewnej gorączkował, wymiotował, miał objawy dolegliwości bólowych, biegunkę, nie przyjmował też pokarmu. W efekcie obrażeń i zakażenia organizmu doszło też do śródmiąższowego zapalenia płuc.
Beata Ch. mówiła w śledztwie, że 27 lutego Jarosław R. w jej obecności zadał nieposłusznemu i płaczącemu dziecku kolejny silny cios pięścią w brzuch, rozciął mu też wargę. Tego samego dnia Szymon zmarł. Zdaniem biegłych drugie uderzenie mogło przyczynić się do pogłębienia rozwijających się od trzech dni następstw wcześniejszego urazu.
Prokuratura wskazała w akcie oskarżenia, że rodzice godzili się na śmierć dziecka, nie udzielając mu pomocy, pomimo konieczności natychmiastowego podjęcia leczenia. Rodzice próbowali ostatecznie reanimować Szymona, ale na pomoc było za późno.
Jeszcze w dniu śmierci przewieźli zwłoki syna samochodem do Cieszyna, gdzie porzucili je w stawie. Do auta zabrali też pozostałą dwójkę wspólnych dzieci - dziewczynki: wówczas 4-letnią i niespełna roczną. Chłopiec został kompletnie ubrany, odpowiednio do pory roku. Został włożony do torby i przewieziony w bagażniku, a następnie położony przez matkę przy krawędzi stawu.
Po porzuceniu zwłok rodzice z dwójką dzieci wyjechali na kilka dni do innego miasta. Po powrocie ukrywali się we własnym mieszkaniu, informując bliskich, że są gdzie indziej. Dzieciom mówili, że Szymon jest u dziadka, a innym osobom opowiadali, że przebywa u jednej bądź drugiej rodziny. Oszustwo długo udawało się, bo obie rodziny nie utrzymywały ze sobą kontaktu. Nikt nie rozpoznał też publikowanego w mediach wizerunku dziecka.
Żeby uniknąć ujawnienia zbrodni, gdy zaczęły napływać wezwania do szczepienia chłopca, rodzice przenieśli jego dokumentację do innej przychodni. Potem Beata Ch. przyprowadziła na szczepienie swego wnuka, bez wiedzy jego matki.
Oprócz zabójstwa rodzice Szymona odpowiadają przed sądem także za składanie fałszywych oświadczeń w będzińskim magistracie, dzięki czemu wyłudzili świadczenia socjalne w wysokości łącznie blisko 4 tys. zł. W akcie oskarżenia znalazł się też zarzut nielegalnego posiadania przez Jarosława R. broni - znalezionych w jego mieszkaniu pojedynczych nabojów z lat 50. i 70. ub. wieku.
Rodzice Szymona w śledztwie nie przyznali się do zabójstwa. Ich zeznania są częściowo sprzeczne. Wzajemnie obciążają się winą za śmierć syna. Przyznali natomiast, że składali fałszywe oświadczenia i wyłudzali pieniądze. Oboje zostali zbadani przez biegłych. Są w pełni poczytalni.
Prowadzone po znalezieniu ciała śledztwo w sprawie śmierci chłopca najpierw zostało umorzone w kwietniu 2012 r. z powodu niewykrycia sprawców. Dwa miesiące później do Ośrodka Pomocy Społecznej w Będzinie napłynęło anonimowe zgłoszenie o tym, że w rodzinie Beaty Ch. i Jarosława R. od dawna nie widziano najmłodszego z trójki dzieci. Na pytania o nieobecność chłopca rodzice mieli odpowiadać, że choruje i jest w szpitalu.
Policjanci ustalili, że nikt w tym wieku nie był hospitalizowany. Nie było go też w rodzinnym domu. Znaleźli natomiast jego zdjęcia. Podobieństwo z dzieckiem, którego ciało zostało znalezione w Cieszynie, było uderzające. Krótko potem zatrzymano rodziców chłopca. Od tego czasu są aresztowani. Dwiema córkami oskarżonych zajmują się rodziny zastępcze.
Podczas śledztwa prokuratorzy przesłuchali 196 osób, przed sądem będą chcieli przesłuchać 36 świadków. Występująca jako pokrzywdzona babcia zmarłego chłopca Zenobia R. będzie w procesie oskarżycielem posiłkowym, drugi pokrzywdzony, Władysław Ch., nie zgłosił takiego wniosku.