Ojciec pięciorga zabitych noworodków opuścił areszt
Sąd Okręgowy w Lublinie zwolnił z aresztu
Andrzeja K., mieszkańca podlubelskiego Czerniejowa, oskarżonego o
podżeganie swojej żony Jolanty do zabójstwa ich pięciorga
noworodków.
Sąd uznał, że w przypadku Andrzeja K. wobec zgromadzonych dowodów brak jest podstaw do dalszego stosowania aresztu - powiedziała rzeczniczka sądu Barbara du Chateau.
Proces małżonków K. od lipca ubiegłego roku toczy się w lubelskim sądzie za zamkniętymi drzwiami. W lecie 2003 r. zwłoki ich pięciorga noworodków zostały znalezione w beczce po kiszonej kapuście. Jolanta i Andrzej K. zostali aresztowani we wrześniu 2003 r. Kobietę oskarżono o zabójstwo swoich dzieci, a jej męża - o podżeganie do tych zabójstw.
W ocenie sądu, nie można już mówić o wysokim prawdopodobieństwie popełnienia przez Andrzeja K. zarzucanych mu zbrodni. Zdecydowały o tym nowe dowody w postaci opinii psychiatrycznej i psychologicznej, dotyczącej obojga małżonków - powiedziała du Chateau.
Z decyzją sądu nie zgadza się prokuratura. Prokurator złoży zażalenie na decyzję o uchyleniu aresztu - zapowiedział z-ca szefa Prokuratury Okręgowej w Lublinie Andrzej Lepieszko. Uchylenie aresztu w niczym nie zmienia sytuacji Andrzeja K. W dalszym ciągu jest on oskarżony o podżeganie do zabójstwa pięciorga swoich dzieci - dodał Lepieszko.
Sąd okręgowy wystąpił do Sądu Apelacyjnego w Lublinie o przedłużenie o kolejne trzy miesiące aresztowania Jolanty K. Ponieważ mijają już dwa lata, odkąd przebywa ona w areszcie, dalsze przedłużenie aresztowania wymaga decyzji SA.
Proces zbliża się do końca. Kolejne posiedzenie sądu wyznaczono na początek października. Sąd przesłucha na nim biegłych psychiatrów oraz dwóch świadków.
Z ustaleń prokuratury wynika, że zabójstwa noworodków dokonane zostały w latach 1992-1998. Rodzina K. mieszkała wtedy w Lublinie. Kobieta pod nieobecność domowników rodziła dzieci w wannie i topiła je. Jolanta K. zeznała przed prokuratorem, że zabijała dzieci ze strachu przed mężem, który bił ją i mówił, że nie chce mieć więcej potomstwa. Wcześniej mieli już czwórkę dzieci. Andrzej K. nie przyznał się do winy i utrzymywał, że nie wiedział o kolejnych ciążach żony.