Ojciec Jezusa jest beatlesem
Maciek – długie włosy, szczupła twarz. Gdy wychodzi przed kościół, jest skupiony i wyciszony. Za chwilę zacznie się nad nim sąd.
W tym, że Maciek Kita gra Jezusa, widać rękę opatrzności. Tak twierdzi Bronisław Kawka, który pięć lat temu namówił sąsiadów do inscenizacji drogi krzyżowej.
14.04.2006 | aktual.: 14.04.2006 08:56
Teologia i reggae
– Zachorował nam kiedyś Bartek, pierwszy Jezus. Byliśmy zrozpaczeni – opowiada pan Bronisław. I wtedy przyjaciele z Boguszowa-Gorców powiedzieli mu: przywieziemy nowego Chrystusa.
Maćka zabrali na próbę misteriów prosto z obiadu z okrzykiem „zagrasz Jezusa”. Wiedzieli, że lepszego nigdzie nie znajdą. Ma doświadczenie aktorskie. Występuje w amatorskim teatrze w Boguszowie-Gorcach prowadzonym przez jego ojca Jana. O Janie Kicie każdy w tej miejscowości wie, że to ten od beatlesów. Gra na gitarze, a w repertuarze zespołów muzycznych, które prowadzi, zawsze są utwory muzyków z Liver-poolu. Zna ich wszystkie teksty na pamięć, ze znajomości życia beatlesów mógłby startować w teleturniejach. Maciek też zajął się muzyką. Gra reggae i jest studentem II roku teologii. – Ale to nie było tak, że przez rolę w misteriach zainteresowałem się tymi studiami – uprzedza pytanie.
– To raczej zbieg przypadków, a może przeznaczenie? Maciek przyznaje, że bardzo przeżywa misteria. W scenie ukrzyżowania jest jakby obok rzeczywistości. Znikają brudne ulice, kubły ze śmieciami, blokowiska, cuchnący strumyczek. On jest naprawdę w Jerozolimie. Mówi, że odgrywanie tej roli zmieniło jego życie. Przede wszystkim zaczął inaczej patrzeć na świat – Kiedy niesie się krzyż ulicami, to człowiek zastanawia się, jak ktoś mógł przeżyć aż taką mękę, taką kaźń.
Maria wychodzi za mąż
Maria w tych misteriach gra po raz ostatni. Zamierza wkrótce wyjść za mąż i wyjechać z Czarnego Boru. Trzeba będzie szukać następczyni. – Pewnie zrobią casting – śmieje się Maria, czyli Justyna Preis, studentka IV roku stosunków międzynarodowych akademii ekonomicznej. – Za każdym razem czuję coś w rodzaju tremy, strachu przed każdą inscenizacją – opowiada. Najbardziej wstrząsająca jest dla niej scena, w której patrzy na niosącego krzyż Maćka-Jezusa. W misteriach uczestniczy cała rodzina Justyny. Ojciec, Bogumił, gra Szymona. Na co dzień pracuje w miejscowym zakładzie komunalnym.
W ten jeden wieczór nakłada brązową szatę, sandały i zamienia się w przyjaciela Jezusa. Jego żona Elżbieta śpiewa w chórze prowadzonym przez Jarosława Janika. – Bez Janika nie zaczniemy, ale mam nadzieję, że będzie punktualnie przed godz. 17 – Bronisław Kawka, ten który wymyślił misteria, gorączkowo spogląda na zegarek. W czas powszedni jest inkasentem w zakładzie gazowniczym, w inscenizacji odtwarza dowódcę rzymskich żołnierzy. Paweł i Krzysiek z trzeciej gimnazjalnej są nowi. Będą łotrami. Przed misteriami przymierzają się do dźwigania drewnianej belki. – Damy radę – zapewnia Krzysiek.
Judasz dozorcą
Gdy Andrzej Koluch – Judasz – rzuca woreczkiem ze srebrnikami, dłonie same zaciskają się w pięści. Pan Andrzej jest dozorcą. Piłat, czyli Józef Nowak, jest katechetą w Boguszowie-Gorcach. Żołnierz rzymski, Krzysztof Kulikowski z Czarnego Boru, pracuje w PKP. Panowie przez cały rok zajęci są swoimi sprawami. Ale raz do roku przenoszą się do innego świata. Misterium w Czarnym Borze zawsze jest w tym samym czasie – w piątek przed Niedzielą Palmową o godz. 17. Gdy się zaczyna, po głównej ulicy wciąż kursują wielkie ciężarówki z melafirem. Obok jest czynny kamieniołom, w którym pracują na dwie zmiany. I tylko na moment można zapomnieć o huku aut, dziurawej drodze i kurzu.
Alina Gierak