Oj dzieje się
Witamy z Polski. Oto dramatyczny moment w historii naszego kraju. Już za miesiąc zdecyduje się jego przyszłość. Tak ważnych wyborów nie mieliśmy podobno od 1989 roku. Chwila jest dramatyczna, to i kampania fascynująca. Tyle się dzieje. Wyżynają się właśnie jedynki. Na listach wyborczych się wyżynają. W Krakowie się wyżynają. I w Katowicach się wyżynają. Nie wiadomo kiedy przyjdzie czas na kolejne ząbki. Może jeszcze przed wyborami.
W kraju toczy się ważna i merytoryczna debata. Bój o podatki wchodzi w decydującą fazę. Partie przedstawiają konkurencyjne warianty reformy służby zdrowia. Eksperci dostają wypieków. Publika się ekscytuje. Dawno nie mieliśmy też tak poważnej debaty o polityce zagranicznej. Afganistan, Irak, Iran, to już nie abstrakcyjne kraje gdzieś daleko, daleko. To miejsca rozpalające naszą wyobraźnię.
Społeczeństwo wie, że kwestia naszego zaangażowania w wojnę z terrorem musi być jednym z najważniejszych punktów kampanii wyborczej. Stąd tak gorąca debata. I nawet budżet państwa, co to zwykle budzi zainteresowanie nielicznych, tym razem jest tematem rozmów w autobusach i w tramwajach. Święto demokracji się zbliża, przygotowujemy się więc do świętowania. Niecierpliwimy się dlaczego dopiero za kilka tygodni będziemy mogli skorzystać ze swojego obywatelskiego prawa.
Łatwo sobie wyobrazić te długie kolejki przed lokalami wyborczymi. To będzie społeczeństwo obywatelskie w akcji. Naród świadom siły, jaką dysponuje uczyni z niej użytek. Wybierzemy najlepszych i najmądrzejszych, którzy będą godnie reprezentowali nas i Polskę. Nie trzeba u nas ustanawiać kary za nie głosowanie. Wiemy ile kosztowało nas zdobycie demokracji, więc uczynimy z niej właściwy użytek. Wiemy, że obywatel dojrzały musi głosować, choćby po to, by mieć prawo do krytyki władzy.
Fakt, już w poprzednich wyborach wybraliśmy ludzi, z których możemy być dumni, ale kto powiedział, że tym razem nie wybierzemy jeszcze lepszych. W parlamencie zasiądzie elita elit, ideowi, nieprzekupni, przepojeni myślą o służbie ojczyźnie. Oczywiście nawet w najważniejszych momentach dla kraju znajdujemy czas na chwilę rozmyślań o sprawach mniej poważnych, typu kulisy funkcjonowania małżeństwa Rokitów plus kulinarne umiejętności Jana Marii(podobno jajecznica z pomidorami czy coś takiego).
Sprawa zresztą nie jest zupełnie marginalna, bo przecież mówimy o stosunkach kobiet i mężczyzn, do tego podlanych politycznym sosem. O zamkach też mówimy(w drzwiach, co by je Radek Sikorski wymienił jakby mu żona wycięła taki numer jaki Rokicie wycięła żona Rokity). O kwitach mówimy. O transferach mówimy. O listach wyborczych. O tym dlaczego współtowarzysze zrobili w konia Leszka Millera, czy Miller skończy i jak, dokładniej, czy skończy jak prawdziwy mężczyzna.
Ponieważ polityka wskoczyła na najwyższy bieg wszyscy czekają na jakieś zdarzenia nieoczekiwane. Bomba wybuchnie? Gdzie? W obozie przeciwnika czy w rękach konstruktorów? Bomba, bombka albo cokolwiek. To i dzwonią i pytają czy kandyduję do Sejmu, a dzień później czy kandyduję do Senatu. Jutro zapytają czy kandyduję do kosmosu. Oczywiście mają Państwo prawo zapytać dlaczego nie komentuję żadnych poważnych zdarzeń z toczącej się właśnie kampanii. Spokojnie, skomentuję każde poważne zdarzenie, jeśli tylko przez przypadek będzie ono miało miejsce.
Tomasz Lis specjalnie dla Wirtualnej Polski