Ogrodnicy wolą obcokrajowców
Zatrudniający obcokrajowców mówią, że robią
to, bo Polacy nie chcą pracować. Urząd pracy twierdzi, że nikt nie
zgłasza ofert do prac, które później nielegalnie wykonują
cudzoziemcy - pisze "Gazeta Poznańska".
14.07.2004 | aktual.: 15.07.2004 07:25
Na Szczepankowie, części Poznania, gdzie znajduje się bardzo wiele zakładów ogrodniczych, zatrudnionych nielegalnie jest kilkuset obcokrajowców. Jak poinformowała lokalną radę osiedla policja, w zeszłych latach było ich po około 1,5 tys - podaje dziennik.
Chociaż bardzo chcemy, to nie udaje się nam zatrudnić Polaków - mówi jeden z mieszkańców Szczepankowa. - Nikt nie chce pracować w ogrodnictwie lub na polu, a przecież prace trzeba wykonać. Inaczej wszystko zgnije, a nas czekać będzie bezrobocie. Kogoś trzeba zatrudnić.
Wyjaśniają, że bardzo często zdarza się, że do ich zakładów przychodzą ludzie ze skierowaniem z Powiatowego Urzędu Pracy - informuje "Gazeta Poznańska". Jednak wszyscy na wstępie mówią, że proszą o wypisanie zaświadczenia, że nie nadają się do tej pracy - dodaje inny mieszkaniec. - Był jeden wyjątek, mężczyzna powiedział, że świetnie zna się na ogrodnictwie. Lecz jak poprosiliśmy go o wykonanie jednej z najprostszych prac, to okazało się, że nawet tego nie potrafi zrobić.
Zupełnie innego zdania są przedstawiciele Powiatowego Urzędu Pracy w Poznaniu - podaje "Gazeta Poznańska". Trudno, byśmy kogoś skierowali tam do pracy, skoro nie otrzymujemy zgłoszeń od potencjalnych pracodawców - mówi Maria Sowińska, zastępca kierownika PUP w Poznaniu. Dotyczy to szczególnie osób, które można zatrudnić przy prostszych pracach np.: w ogrodnictwie.
Dodaje, że niestety w ogrodnictwie mało kto chce zatrudnić pracownika na zasadach zgodnych z kodeksem pracy. Natomiast por. Mariusz Skrzyński, rzecznik Lubuskiego Oddziału Straży Granicznej (podlega mu także i Wielkopolska) zapowiada, że kontrole pograniczników będą kontynuowane - zaznacza dziennik. (PAP)