Ograbili ofiarę ze Smoleńska, teraz płaczą
Czterem rosyjskim żołnierzom, którzy okradli ofiarę katastrofy samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem, grozi od sześciu miesięcy do pięciu lat więzienia. Wojskowi przyznali się do wykorzystania kart bankomatowych Andrzeja Przewoźnika.
Rosyjski tygodnik "Żyzń" pisze, że wszyscy żałują swojego czynu, płaczą w trakcie przesłuchań i są gotowi do zadośćuczynienia finansowego.
16.06.2010 | aktual.: 16.06.2010 12:25
Żołnierze z garnizonu obsługi lotniska w Smoleńsku byli jednymi z pierwszych, którzy dotarli na miejsce katastrofy. Znaleźli męską saszetkę, a w środku - portfel. Znajdowały się w nim cztery karty kredytowe z wypisanymi PIN-ami. Żołnierze wypłacili z bankomatów położonych w pobliżu ich jednostki 59 tysięcy rubli, czyli równowartość około sześciu tysięcy złotych. Gotówkę wydawali na alkohol i automaty do gier.
Tygodnik "Żyzń" informuje, że na terytorium jednostki wojskowej w Smoleńsku nadal leżą ocalałe z katastrofy fragmenty maszyny ułożone w kształt przypominający samolot. I nikt nie wie, co z nimi zrobić - stworzyć z nich pomnik upamiętniający ofiary tragedii w miejscu katastrofy , przekazać stronie polskiej, aby powstał monument w naszym kraju, czy skierować do przetopienia. Przedstawicielka rosyjskiego Ministerstwa do Spraw Nadzwyczajnych w Smoleńsku powiedziała, że na razie nie ma żadnych poleceń w tej sprawie.