Ofiarę wyrzucili do rowu - mężczyzna nie miał szans
Na kary po 15 lat więzienia skazał bielski sąd okręgowy 23-letniego Pawła J. i 19-letniego Michała H., którzy odpowiadali za porwanie i doprowadzenie do śmierci taksówkarza ze Skoczowa (Śląskie). Wyrok jest nieprawomocny.
08.09.2011 | aktual.: 08.09.2011 15:27
Sąd podczas uzasadnienia wyroku określił sprawców mianem "zdemoralizowanych do szpiku kości". Zaznaczył, że oskarżeni wprawdzie nie planowali zabójstwa, ale mieli świadomość, że ich działanie może doprowadzić do śmierci ofiary. Nastąpiła ona - zdaniem biegłych - wskutek choroby serca mężczyzny.
- Trzeba podkreślić jednak, że przyduszanie mężczyzny, stres wywołany napadem, a także zaawansowany wiek ofiary, który sprawił, że ofiara praktycznie była bez szans na obronę, nasiliły objawy, które doprowadziły do zgonu - powiedział sędzia Wojciech Paluch, który uzasadniał wyrok. Powiedział też, że sąd nie uwierzył w skruchę sprawców, m.in. ze względu na zachowanie oskarżonych w trakcie procesu.
Tragiczne zdarzenia rozegrały się w nocy z 16 na 17 stycznia ub. roku. Oskarżeni wsiedli w Skoczowie do taksówki i zamówili kurs do sąsiedniej gminy. W pobliskich Górkach Wielkich zaatakowali 74-letniego kierowcę. Przystawili mu nóż do szyi i poranili. Mężczyzna został skrępowany, zakneblowany i wrzucony do bagażnika. Wyrzucili go później do rowu w lesie na Dolnym Śląsku. Taksówkarz zmarł w wyniku zawału serca wywołanego pobiciem i próbą obrony przed napastnikami.
Oskarżeni pojechali dalej do Niemiec, a potem Holandii, gdzie aby zdobyć pieniądze okradli kobietę. Za to zostali zatrzymani. Trafili do aresztu. Na przełomie lutego i marca J. został deportowany do Polski. H. - po wyjściu z holenderskiego aresztu - wrócił do Skoczowa. Krótko później również został zatrzymany. Wtedy też odnaleziono ciało taksówkarza.
Proces rozpoczął się jesienią ub.r. Sąd przesłuchał ponad 40 świadków. Oskarżeni byli między innymi objęci obserwacją psychiatryczną w szpitalu więziennym w Krakowie. Biegli uznali, że są całkowicie poczytalni.
Paweł J. i Michał H. w zakończonym procesie odpowiadali także za drobniejsze przestępstwa - rozboje i kradzież. Również zostali uznani za winnych.