Ofiara argentyńskich kredytów
Jeżeli ktoś oferuje tani kredyt i nie wymaga zabezpieczeń, ani nie sprawdza zdolności kredytowej klienta, to jest to oferta co najmniej podejrzana.
14.06.2004 | aktual.: 14.06.2004 11:31
- Podpisałam umowę kredytową w "Lokacie" i straciłam pożyczone 2 tys. zł – żali się Krystyna A. z okolic Krosna. – Żeby je oddać, poszukałam innej firmy udzielającej kredytów. Znów trafiłam na system argentyński i straciłam kolejne pieniądze. Czy istnieją jakieś firmy uczciwie pożyczające pieniądze?
Pani Krystyna wpadła w finansowe tarapaty. Gdy miała stałą pracę i dochody, brała w bankach kredyty. Pożyczyła pieniądze m.in. na zakup: samochodu, mebli, pralki. Raty spłacała regularnie do czasu, aż zlikwidowano jej zakład pracy.
Zasiłku dla bezrobotnych nie wystarczało na bieżące wydatki, a co dopiero mówić o spłacaniu rat. Banki zaczęły naliczać karne odsetki i dług rósł w zastraszającym tempie.
- Jedynym wyjściem było wzięcie kolejnego kredytu i spłacenie starych długów – mówi Krystyna A. – Mam już pracę i dam radę płacić raty w normalnej wysokości.
W bankach pani Krystyna nie miała czego szukać. Jest niewiarygodnym klientem, bo ma niespłacone, przeterminowane długi. Z prasowych ogłoszeń dowiedziała się o... "Lokacie".
- Zapewniano mnie, że po 20 dniach dostanę 30 tys. zł kredytu – opowiada Czytelniczka. – Praktycznie bez formalności, niskie odsetki. Oferta wydawała mi się wręcz idealna. Wpłaciłam 1150 zł na ubezpieczenie spłaty rat. Minęły dwa tygodnie i zapłaciłam pierwszą ratę. Miesiąc później okazało się, że pieniądze dostanę może za rok, a może jeszcze później. Wtedy przeczytałam uważnie umowę.
System argentyński
Kredyty w systemie argentyńskim polegają na tym, że organizująca je firma zbiera np. 60 chętnych do pożyczenia 30 tys. zł na 10 lat. Wszyscy członkowie takiego gremium wpłacają co miesiąc raty po 250 zł plus koszty administracyjne – w sumie ok. 300 zł. Z tych pieniędzy jedna wylosowana osoba dostaje kredyt. I tak co miesiąc. Szczęśliwcy, którzy otrzymają pieniądze w początkowym okresie, zyskują na tym interesie. Niestety, ostatni członek grupy dostaje kredyt dopiero po 10 latach.
Jeżeli ludzie wchodzący w ten system są świadomi tego, na co się decydują, to wszystko jest w porządku. Jednak firmy udzielające kredytów ukrywają prawdę. Mówią im, że kredyt dostaną w ciągu miesiąca. Gdy prawda wychodzi na jaw, ludzie rezygnują z kontynuowania programu i przestają płacić raty. Wtedy okazuje się, że wpłacone do tego momentu pieniądze przepadają. Wynika to z umowy, którą, nie czytając jej, podpisali.
Z "argentyny" w "argentynę"
- Pieniądze utopione w "Lokacie" pożyczyłam wcześniej od znajomych – opowiada Krystyna A. – Trzeba je było oddać. Znów zaczęłam szukać po ogłoszeniach w gazetach i znalazłam kolejną atrakcyjną ofertę. Tym razem panienka w biurze zapewniała mnie, że na pewno po 20 dniach dostanę kredyt. Uwierzyłam i straciłam kolejne 1,5 tys. zł. Czy ktoś zna firmę, która uczciwie pożycza pieniądze na niski procent? Kto mi pomoże?
- Im mniej formalności i zabezpieczeń przy udzielaniu kredytu, tym wyższe oprocentowanie – tłumaczy Robet Miłek z rzeszowskiego oddziału BRE Banku. – Banki pożyczają pieniądze tanio, ale tylko klientom o potwierdzonej wiarygodności. To potwierdzenie, czyli mnogość formularzy i zaświadczeń, jest często dla klientów barierą nie do przebycia. Trzeba mieć stałą pracę i dochody wystarczające na życie i spłacanie rat. Są firmy, które nie sprawdzają zdolności kredytowej, ale wtedy trzeba spłacać odsetki w wysokości kilkudziesięciu procent rocznie.
Jak poznać oszustów
Żeby wziąć tani kredyt w banku, trzeba mieć pieniądze. Żeby spłacać łatwo dostępny, ale drogi kredyt w lichwiarskiej firmie, też trzeba mieć pieniądze. Pożyczki chcieliby jednak brać ludzie, którzy pieniędzy nie mają. Żerują na tym firmy działające w systemie argentyńskim.
- Zasady ekonomii są nieubłagane – tłumaczy Robert Miłek. – Jeżeli ktoś oferuje tani kredyt i nie wymaga zabezpieczeń, ani nie sprawdza zdolności kredytowej klienta, to jest to oferta co najmniej podejrzana. Trzeba być bardzo ostrożnym.
I trzeba czytać, co się zamierza podpisać. Nie trzeba nawet rozumieć treści umowy. Jeżeli mowa w niej o produkcie finansowym, a nie o kredycie, a klient nazywany jest uczestnikiem programu, to znaczy, że firma działa w systemie argentyńskim. Dodatkowym potwierdzeniem będzie słowo gremium lub grupa, występujące w treści umowy. Nie wolno wówczas wierzyć zapewnieniom pracownika firmy o szybkim udzieleniu taniego kredytu bez formalności.
KRZYSZTOF ROKOSZ
W obronie przed oszustami
Oszustwa kredytowe stały się w ostatnich latach plagą polskiego rynku finansowego. W sejmie jest już projekt nowelizacji ustawy o zakazie nieuczciwej konkurencji. Zabroni ona udzielania kredytów w systemie argentyńskim. Głosowanie nad tą ustawą odbędzie się najprawdopodobniej już w lipcu.
Trwają też prace nad rządowym projektem ustawy o upadłości konsumenckiej. Pozwoli ona wybrnąć z finansowych tarapatów takim ludziom, jak Krystyna A. Ogłoszenie upadłości przez osobę fizyczną da jej możliwość negocjacji z wierzycielami i np. umorzenie odsetek, a nawet części zadłużenia. Na wejście w życie tej ustawy trzeba jednak będzie poczekać co najmniej do jesieni.