OFEnsywa złodziejskich polityków

Państwo ukradło dwóm milionom przyszłych emerytów 9,5 mld zł! - Mój mąż po przejęciu Norwich Union przez Sampo w ogóle zniknął z rejestru tego funduszu - mówi Monika Kocoń.

14.07.2003 | aktual.: 14.07.2003 08:49

Monika Kocoń z Chełma otrzymuje z Otwartego Funduszu Emerytalnego Sampo (dawniej Norwich Union) wyciągi, z których wynika, że w ostatnich dwóch latach na jej konto w funduszu nic nie wpłynęło, choć cały czas pracuje i płaci składki emerytalne. - Mój mąż po przejęciu Norwich Union przez Sampo w ogóle zniknął z rejestru tego funduszu - mówi. Do współautora tego tekstu [Krzysztofa Trębskiego - red.] przyznają się jednocześnie dwa fundusze: OFE Bankowy i Commercial Union - w jednym ma na koncie tylko część należnych pieniędzy, w drugim zero. W emerytalnej próżni znaleźli się właściciele i pracownicy dawnych spółek cywilnych, stanowiących jeszcze kilka lat temu duży segment rynku. ZUS rejestrował wszystkich "jak leci", a efektem jest dziś podwójna dokumentacja i brak pieniędzy na podwójnych rachunkach. - Złożyłem wniosek o przeksięgowanie wpłat na właściwe konto, ale od urzędników ZUS usłyszałem, że nie mogą tego zrobić i nie wiedzą, kiedy będą mogli - mówi Rafał Przedmojski z Warszawy, były właściciel firmy
konsultingowej, którą prowadził w formie spółki cywilnej (w 2000 r. na jego konto w OFE wpłynęła ledwie miesięczna składka).

ZUS, czyli bezkarny listonosz oszust

Coraz więcej Polaków, zwłaszcza młodych, stwierdza z przerażeniem, że na ich rachunkach w prywatnych funduszach brakuje należnych im pieniędzy albo wcale ich nie ma. - Takich osób jest we wszystkich funduszach emerytalnych 2-2,5 mln - wylicza Henryk Chmielak, prezes PTE Ergo Hestia. Sensowne skądinąd założenia reformy systemu emerytalnego z 1999 r. wniwecz obraca katastrofalna realizacja przedsięwzięcia. Nasze państwo jedną ręką płaci miliardy na utrzymanie nierentownych kopalń, hut, niewydolnej biurokracji (fundując - jak to określał noblista Milton Friedman - "darmowe obiady"). Wydaje więcej, niż zarabia, więc nie stać go, by choćby zasilać co roku ZUS odpowiednimi kwotami na wypłaty bieżących emerytur w tzw. starym systemie, czyli "ze wspólnego worka". Dlatego drugą ręką, czyli za pośrednictwem ZUS, państwo wydaje na ten cel składki członków tzw. nowego systemu, które miały być odkładane na ich przyszłe emerytury i inwestowane z zyskiem.

Po czterech latach od reformy ZUS zalega ubezpieczonym z tytułu składek nie przekazanych w terminie do OFE 6,9 mld zł, a z odsetkami ponad 9,5 mld zł! I nie jest ich w stanie spłacić. - ZUS jest swego rodzaju listonoszem, który ma tylko przekazać pieniądze od nadawcy do odbiorcy. Gdy listonosz zagarnie i sam wyda powierzone mu złotówki, ściga go prokurator. Tymczasem ZUS zostanie oddłużony - zauważa Konrad Konarski, partner w kancelarii prawniczej Baker & McKenzie. Rząd wymyślił bowiem, że długi ZUS przejmie skarb państwa i spłaci je... obligacjami. Tyle że skarb państwa to w ogromnej mierze pieniądze podatników, czyli również poszkodowanych dziś przyszłych emerytów! Państwo faktycznie ukradnie ich pieniądze. - Żałuję, że zapisałam się do funduszu emerytalnego - mówi Zyta Gilowska, ekonomistka i posłanka PO, która w chwili wprowadzania reformy należała do grupy osób mogących dobrowolnie wybrać udział w II filarze, czyli prywatnych funduszach. Kiedy w 2009 r. ruszą pierwsze wypłaty dwuskładnikowych emerytur,
ponad dwa miliony spośród 9-10 mln obecnych członków OFE przekonają się, że państwo wystrychnęło ich na dudka.

Nabici w OFErtę obligacji

- To równoznaczne ze złamaniem art. 2 konstytucji, który stwierdza, że RP jest państwem prawa, oraz art. 21 chroniącym prawo własności - tak Robert Smoktunowicz, senator i właściciel kancelarii prawniczej Smoktunowicz & Falandysz, ocenia pomysł przejęcia przez skarb państwa zobowiązań ZUS wobec funduszy emerytalnych i formę ich spłaty. Według przedstawionego 8 lipca rządowego projektu ustawy (Sejm ma głosować nad nim w przyszłym tygodniu), narosły od kwietnia 1999 r. do końca 2002 r. dług ZUS z tytułu nieterminowego przekazywania składek ubezpieczonych osób do OFE spłaci funduszom w postaci obligacji państwo. Jak zapewniał Krzysztof Pater, wiceminister gospodarki, pracy i polityki społecznej, pierwsze papiery dłużne powinny trafić do nich w listopadzie, a cała emisja zakończy się w 2006 r.

Od czterech lat sami lub za pośrednictwem pracodawców odprowadzamy co miesiąc na poczet przyszłej emerytury łącznie 19,52 proc. zarobków brutto. Idą one do państwowego ZUS (tzw. I filaru), który zostawia u siebie 12,22 proc. naszej pensji, a resztę (7,3 proc.) powinien przekazać do prywatnych OFE (tzw. II filaru). Na ogół jednak nie przesyła tej sumy w całości, a czasem nawet wcale. W październiku 2003 r., gdy wspomniana ustawa ma, wedle zamierzeń rządu, wejść w życie, bez naszej zgody i jakiegokolwiek udziału zaległe składki zaczną wreszcie napływać do OFE, ale nie w postaci naszej gotówki, tylko... państwowych obligacji. Jak za naszymi plecami dokonano tak cudownej przemiany? ZUS jest najwyraźniej pewien, że politycy znów wyciągną za niego kasztany z ognia (wcześniej umorzono mu 8,14 mld zł pożyczonych z budżetu), bo już 16 kwietnia przestał spłacać odsetki za nie przelane na konta klientów OFE składki. My możemy się jedynie modlić, by ów prawny bubel uchylił Trybunał Konstytucyjny. Jeśli tego nie uczyni,
skutki wspomnianych wyżej manipulacji finansowych odczujemy na stare lata. Dług ZUS zostanie przeliczony na obligacje o nominale 1000 zł, które fundusze dostaną formalnie po 995 zł (z tzw. dyskontem).

ZUS-łona dymna

Państwo zaczęło rozkradać nasze przyszłe emerytury już cztery lata temu, tuż po starcie reformy. - Uruchomiony w 1999 r. system komputerowy rozliczał składki prawidłowo tylko wówczas, gdy otrzymane od płatników dokumenty nie zawierały błędów. Dwa lata trwało usprawnianie go, byśmy mogli rozliczać też korekty błędnych deklaracji - tłumaczy Dariusz Dagiel, dyrektor Departamentu Rejestrów Centralnych ZUS. Wbrew temu, co chciałoby nam wmówić kierownictwo ZUS, nieprawdą jest jednak, że 6,9 mld zł składek ubezpieczonych (nie licząc odsetek) wyparowało w pierwszych latach reformy wyłącznie z winy niewydolnego systemu informatycznego, który nie potrafił zidentyfikować płatników!

Problemy z uruchomieniem elektronicznej ewidencji ZUS i dwa ostatnie rządy wykorzystały jako zasłonę dymną. Kiedy w 2000 r. OFE Orzeł (dziś Ergo Hestia) postanowił sprawdzić, czy pracownicy jego działu marketingu otrzymują należne pieniądze na konta w II filarze, okazało się, że wszystkich składek doliczyła się tylko połowa osób. Przy współpracy z ZUS sprawdzono dane ubezpieczonych i okazało się, że wszystkie przesyłane do niego dokumenty były prawidłowo wypełnione. Zakład mógł więc przekazywać OFE pieniądze, ale tego nie robił. Dlaczego? Bo już zdążył je wydać niezgodnie z przeznaczeniem!

Rozbój w biały dzień

Od czterech lat państwo sztucznie podtrzymuje ZUS przy życiu, w coraz bardziej bezczelny sposób okradając ubezpieczonych. Do końca 2002 r. zakład za nie przekazane do II filaru w terminie składki płacił w kolejnych latach od kilkudziesięciu do kilkunastu procent odsetek ustawowych (aktualnie wynoszą one 13,5 proc. w skali roku). Kiedy stało się jasne, że ZUS tego ciężaru nie udźwignie, ustawę o systemie ubezpieczeń społecznych znowelizowano i odsetki powiązano z rentownością 52-tygodniowych bonów skarbowych. Od 1 stycznia 2003 r. ZUS płaci nam więc za nieterminowe przelewy dwukrotnie niższe kary (w pierwszym kwartale tego roku odsetki wynosiły 5,95 proc., dziś 5,85 proc.)! - Toż to rozbój w biały dzień. Jaką ZUS ma motywację do spłacania długów? - oburza się Smoktunowicz. Budżet świeci pustkami, a gdyby ZUS chciał pożyczyć pieniądze w bankach, kosztowałoby go to niemal trzy razy więcej (średnie oprocentowanie kredytów wynosi dziś 13-14 proc. rocznie). Znów sięgnięto do naszych kieszeni.

Włos jeży się na głowie na wieść o coraz to nowych pomysłach polityków, chcących majstrować przy systemie emerytalnym. Podczas II kongresu SLD minister gospodarki, pracy i polityki społecznej Jerzy Hausner zapowiadał na przykład szybkie opracowanie przez rząd programu budowy autostrad na 2004 r., na który pieniądze miałyby dać przede wszystkim OFE. "To jest zasadnicze źródło finansowania i rozwoju infrastruktury w Polsce, a nie wydatki budżetowe" - stwierdził wicepremier. Oczywiście, wszystko w białych rękawiczkach. Fundusze miałyby "z własnej woli" inwestować w budowę autostrad, bo rząd zagwarantuje jakąś nadzwyczajną atrakcyjność takiej lokaty naszego kapitału. - Obligacjom skarbu państwa wyemitowanym w celu zebrania funduszy na autostrady trudno byłoby przebić zyskowność na przykład akcji. Indeks warszawskiej giełdy WIG wzrósł o 20 proc. w ostatnich trzech miesiącach - powątpiewa Paweł Wojciechowski, prezes PTE Allianz. Kto da nam gwarancję, że nie znajdzie się szaleniec, który będzie chciał OFE zmusić do
takich inwestycji?

ZUS pod sąd!

Co mają robić zdesperowani i zagubieni w tym gąszczu biurokracji ubezpieczeni? Hucpa z zamianą długu wobec ubezpieczonych na obligacje to najlepszy dowód, że składanym przez państwo obietnicom nie można dawać wiary. Jeśli ZUS nie reaguje na nasze reklamacje, pieniądze najlepiej odzyskać przed sądem! Jak ustalił "Wprost", pierwszy tego typu wyrok w Polsce już zapadł na początku tego roku. Jedyną osobą, która do tej pory pozwała ZUS w sprawie składek na II filar, okazał się klient AIG OFE (pragnie zachować anonimowość). Powołując się na przepisy kodeksu cywilnego, zażądał przed sądem cywilnym przelania na jego konto w funduszu emerytalnym wszystkich składek za wskazany okres wraz z odsetkami. Wygrał. Wyposażony w tytuł egzekucyjny komornik zajął bankowe konta ZUS, ściągnął należne pieniądze i przelał je na rachunek w odpowiednim funduszu.

Najpierw trzeba policzyć, ile pieniędzy powinniśmy do tej pory zgromadzić w II filarze lub poprosić o to pracodawcę (OFE i ZUS same tego nie wiedzą!), by ustalić, ile ZUS jest nam winien. Pozew musimy wnieść na własną rękę (wzór pozwu drukujemy obok), bo OFE nie są właścicielami przekazywanych do nich pieniędzy i w sądzie mogłyby występować w naszym imieniu tylko na mocy pełnomocnictwa udzielonego przez klientów. - W pierwszej kolejności trzeba się powołać na art. 22 ust. 3 i art. 47 ust. 9 ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych, które ustalają obowiązek przekazywania przez ZUS określonej części składek do funduszy emerytalnych oraz dają na dokonanie tej operacji 15 dni, licząc od chwili wpływu składek do zakładu - wyjaśnia Patryk Laskorzyński, prawnik z kancelarii Hogan & Hartson. Należy też wskazać przepisy regulujące wysokość odsetek, które w wypadku przekraczania tego terminu powinien nam płacić ZUS.

Wywalczenie w sądzie dodatkowego odszkodowania za straty, na jakie naraził emerytów in spe ZUS, byłoby już trudniejszym zadaniem. Musielibyśmy wykazać, że gdyby od początku wszystkie należne pieniądze znajdowały się w otwartym funduszu i były inwestowane, nasza przyszła emerytura byłaby wyższa. Nie jest to jednak niemożliwe. Jeśli - w najprostszym przykładzie - nasz miesięczny odpis na II filar wynosiłby 100 zł, to osobie, na której konto od czerwca 2001 r. nie wpłynęła żadna składka, ZUS w maju 2003 r. winien był wraz z odsetkami 2665,70 zł. Gdyby te same pieniądze od początku były inwestowane przez OFE, nasz kapitał w najlepszym funduszu wart byłby po upływie tego samego czasu 3142,26 zł. - Wówczas można by się domagać rekompensaty na podstawie art. 415 kodeksu cywilnego, który na winnego powstania szkody nakłada obowiązek jej naprawienia - wskazuje Arkadiusz Michaliszyn, prawnik i doradca podatkowy z kancelarii CMS Cameron McKenna. Radcy i adwokaci mają tylko wątpliwości, czy po wejściu w życie w
październiku ustawy o przejęciu długu ZUS przez skarb państwa, sądy nie będą odrzucały takich pozwów jako bezzasadnych, argumentując, iż problem zaległości już "rozwiązano". Ubezpieczonym pozostaje nadzieja, że ustawa nie przejdzie w parlamencie albo padnie w trybunale. Może państwowych naciągaczy otrzeźwiłaby nieco sama lawina pozwów?

Krzysztof Trębski,
Jan Piński

Źródło artykułu:Wprost
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)