Ofensywa w irackim "trójkącie śmierci"
Około 5000 amerykańskich marines,
żołnierzy brytyjskich i komandosów irackich rozpoczęło ofensywę, której celem jest oczyszczenie z partyzantów i
terrorystów skupiska małych miast ma południowy zachód od Bagdadu,
zwanego "trójkątem śmierci".
Operację rozpoczęła nad ranem obława w miejscowości Dżabella w prowincji Babil. Zatrzymano tam 32 osoby podejrzane o przynależność do partyzantki.
Dowództwo amerykańskie podało, że ataki rebeliantów w regionie na południe od Bagdadu przybrały na sile w ostatnim czasie, po szturmie wojsk USA na Faludżę, tak jakby przeciwnik "próbował odwrócić uwagę" sił koalicyjnych od Faludży.
Teren ten już wcześniej stał się strefą śmierci dla szyitów, przybyszów z Zachodu i funkcjonariuszy irackich sił bezpieczeństwa. Wielu z nich padło tam ofiarą partyzantów sunnickich i uzbrojonych bandytów. Niektórzy komendanci partyzanccy płacą 2000 dolarów za zabicie irackiego gwardzisty, a 3000 dolarów za Amerykanina.
Według komunikatu dowództwa sił amerykańskich, w ciągu minionych trzech tygodni żołnierze iraccy i piechota morska USA zatrzymali w "trójkącie śmierci" prawie 250 partyzantów.
Ofensywa rozpoczęta we wtorek jest trzecią wielką operację przeciwko partyzantom w ostatnich tygodniach, po szturmie na Faludżę i pacyfikacji części Mosulu.
Do Mosulu wysłano 2400 żołnierzy USA, aby pomogli wyprzeć stamtąd partyzantów, którzy również tam starali się otworzyć nowy front, aby w ten sposób wesprzeć rebeliantów broniących się w Faludży.
W operacji w "trójkącie śmierci" Amerykanom i komandosom irackim pomagają Brytyjczycy z 1. batalionu pułku Black Watch, ściągnięci w pobliże Bagdadu w październiku, przed amerykańską ofensywą w Faludży.