PolskaOdwołanie od wyroku ws. dróżniczki z Rzezawy

Odwołanie od wyroku ws. dróżniczki z Rzezawy

28.04.2005 13:55, aktual.: 28.04.2005 15:28

Sąd Okręgowy w Tarnowie ponownie oceni winę
dróżniczki Michaliny K. z Rzezawy, skazanej w grudniu
nieprawomocnym wyrokiem na karę dwóch lat pozbawienia wolności w
zawieszeniu na trzy lata za to, że nie opuściła rogatek na
strzeżonym przejeździe kolejowym w Rzezawie i doprowadziła do
wypadku, w którym zginął kierowca rajdowy Janusz Kulig.

Od wyroku odwołał się obrońca oskarżonej oraz prokurator - poinformował rzecznik Sądu Okręgowego w Tarnowie sędzia Marek Długosz. Obrońca kwestionuje wyrok w całości, prokurator domaga się dla dróżniczki kary grzywny i zasądzenia kosztów.

Prokuratura oskarżyła 50-letnią dróżniczkę Michalinę K., że 13 lutego tego roku nie dopełniła swoich obowiązków w zakresie bezpieczeństwa przejazdu i nadzorowania ruchu pociągów i doprowadziła do zderzenia pociągu pospiesznego relacji Zielona Góra-Zamość z samochodem osobowym Fiat Stilo, w wyniku czego zginął kierowca samochodu Janusz Kulig.

Z ustaleń prokuratury wynika, że dróżniczka została powiadomiona o przejeździe pociągu przez dyżurnego ruchu z Bochni i dróżniczkę z Krzeczowa, poprzedniej stacji na trasie pociągu; system łączności był sprawny, godzina przejazdu pociągu znana z rozkładu jazdy, a tory były dobrze widoczne z budki dróżnika.

Jednocześnie prokuratura stwierdziła, że Kulig jechał prawidłowo i nie miał żadnej możliwości zauważenia niebezpieczeństwa przy podniesionych rogatkach. Widoczność na blisko 200 metrów torowiska mógł uzyskać dopiero po wjechaniu na tory. Przed przejazdem widoczność zasłaniała mu budka dróżnika. Do wypadku doszło ok. godz. 18; było już ciemno i padał gęsty śnieg.

Michalina K. nie przyznała się do winy. W śledztwie wyjaśniała, że nie wie, jak doszło do wypadku. Jej obrońca podnosił, że winę za zaistnienie wypadku może ponosić sama ofiara oraz nieprawidłowości w systemie łączności na kolei.

W grudniu zeszłego roku Sąd Rejonowy w Bochni uznał dróżniczkę za winną i skazał ją na karę dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata, a także pozbawił prawa wykonywania zawodu dróżniczki oraz zajmowania innych stanowisk związanych z bezpieczeństwem na kolei na pięć lat. Jako czynnik łagodzący sąd potraktował fakt, że rodzina ofiary pojednała się z oskarżoną.

Oskarżona tylko na pierwszej rozprawie stawiła się w sądzie. Jak informował obrońca, przeszła ciężką depresję, została dyscyplinarnie zwolniona z pracy i wypowiedziano jej służbowe mieszkanie. Proces obserwował 23-letni syn - student.

Źródło artykułu:PAP
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także