Odwołali go dwa lata temu, ale Piotr Koj będzie znowu walczył o funkcję prezydenta Bytomia
Dwa lata temu Bytomianie odwołali Piotra Koja ze stanowiska prezydenta miasta. Jednak polityk się nie poddał i wystartuje w kolejnych wyborach samorządowych, tym razem bez poparcia Platformy Obywatelskiej.
Piotr Koj starał się o fotel prezydenta Bytomia już w 2010 roku z ramienia Platformy Obywatelskiej. Wygrał w drugiej turze z poparciem 82,62 proc. Jednak mieszkańcy miasta nie byli zadowoleni z jego rządów i po dwóch latach odwołali go w referendum. Powodem miały być decyzje prezydenta, które podejmował bez konsultacji społecznych, a których obywatele nie chcieli zaakceptować, np. wprowadził podatek "deszczowy".
Jego miejsce zajął Damian Bartyla - jednak to nie poprawiło sytuacji miasta, a Koj wytyka błędy przeciwnikom politycznym.
"Konsekwentnie sprzeciwiałem się kłamstwom i pomówieniom, które starali wmówić bytomianom referendyści. Po dwóch latach mieszkańcy mogą sami ocenić, jak się miały ich "oskarżenia", a następnie obietnice do realiów Bytomia 2014 roku" - pisze na swoim blogu były prezydent.
Koj się nie poddał po porażce, jaką było odwołanie go ze stanowiska. 9 września zarejestrował własny komitet wyborczy i znów będzie starał się o tytuł prezydenta miasta, tym razem bez poparcia PO. Partia wystawi własnego kandydata, Jacka Brzezinkę.
"Rejestracja komitetu jest potwierdzeniem potrzeby kontynuacji zmiany Bytomia, zmiany, którą zapoczątkowałem w 2006 roku. W jej efekcie przez pięć lat około 20 proc. budżetu było przeznaczone na inwestycje, z których część ukończyli już referendyści po objęciu władzy, a część prac jeszcze się toczy. Niestety, poza kontynuacją, inwestycyjny impet został mocno wyhamowany. Dzisiaj ważniejsze są igrzyska, kompleksy sportowe, na które Bytomia nie stać. Dalsza zmiana potrzebuje lidera, osoby doświadczonej, znającej miasto i uczciwej" - pisze Koj.
Czy odwołany prezydent Bytomia dostanie drugą szansę? W listopadzie okaże się, czy mieszkańcy chcą powrotu Koja.