ŚwiatOdwet irackich Kurdów

Odwet irackich Kurdów

Kurdyjscy bojownicy - peszmergowie , po upadku Saddama Husajna powracający do rejonu miasta Chanakin we wschodnim Iraku, wypędzili z domów kilka tysięcy rodzin szyickich, 30 lat temu osiedlonych tam przez poprzedni reżim - podaje AFP.

09.07.2003 | aktual.: 09.07.2003 12:46

Jak poinformował komitet obrony wypędzonych, działający w mieście al-Makdadija, 80 km na północny wschód od Bagdadu, około siedem tysięcy szyickich rodzin zostało zmuszonych do opuszczenia Chanakinu samochodem lub pieszo. Szukały schronienia dalej na południu, w porzuconych budynkach.

Pozostawieni sami sobie, iraccy szyici płacą dziś cenę za politykę przymusowej arabizacji Kurdystanu. Ufni w obietnice Saddama Husajna, objęli w posiadanie opuszczone przez Kurdów ziemię i zbudowali tam własne domy.

Dzisiaj to Kurdowie, wypędzeni w latach 70. przez poprzedni reżim na południe, bliżej Bagdadu czy położonego 100 km na zachód od stolicy Ramadi, powracają - jak mówi jeden z peszmergów - "do swoich domostw i odbierają ziemię, z której ich wyrzucono". "Kurdowie stanowili 90% ludności Chanakinu i mamy nadzieję, że miasto to zostanie z powrotem przyłączone do Kurdystanu, a nie do [szyickiej] prowincji Dijala" - dodaje.

Kurdyjscy mieszkańcy Chanakinu twierdzą, że wyrzucani dziś Arabowie kolaborowali z obalonym reżimem i są winni fizycznej likwidacji wielu Kurdów. "Niektórzy wyjechali już w dniu upadku Bagdadu. Innym daliśmy do zrozumienia, że nie są tu mile widziani" - mówi kapral Hassan, jeden z Kurdów, którzy wstąpili w szeregi szkolonej przez Amerykanów nowej policji. Zapewnia, że "rodziny arabskie i turkmeńskie, niemające sobie nic do zarzucenia, pozostały", przyznaje jednak, że było ich "niewiele".

W rzeczywistości jednak kalwaria Kurdów niewiele różni się od losu wielu szyitów, za czasów Saddama Husajna także deportowanych z ojczystej ziemi i zmuszanych do osiedlania się na terenach kurdyjskich. Dzisiaj, znowu wypędzeni, pozbawieni dobytku i środków do życia, czekają na pomoc m.in. w dawnym obozie wojskowym al-Makdadija pod Bagdadem.

Przedstawiciele tamtejszego komitetu obrony wypędzonych informują, że 14 ciężarówek z pomocą od Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża wyjechało z miasta, rezygnując ze swej misji z powodu ustawicznych grabieży. Szyitka Bahia Jahbar, matka ośmiorga dzieci opowiada, że inne organizacje pomocy kazały jej wypełnić jakieś formularze i na tym się skończyło. "Mam prawo do dachu nad głową. Chcę dostać odszkodowanie za to, co zostawiłam za sobą, za ciężką pracę całego życia. Ale nie ma rządu, ani państwa" - mówi z rozpaczą w głosie.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)