Odsunąć Kwiatkowskiego
Przez kilka godzin, prezes
telewizji publicznej Robert Kwiatkowski w sposób mało przekonujący
odpowiadał na kolejne pytania członków komisji śledczej.
Szczególną trudność sprawiała mu konfrontacja jego zeznań ze
stycznia, kwietnia i piątkowych - podkreśla komentator
"Rzeczpospolitej" Krzysztof Gottesman.
19.07.2003 | aktual.: 19.07.2003 07:08
Jego zdaniem, ponownie - wbrew nie tylko zdrowemu rozsądkowi - bagatelizował pewne fakty, na przykład rozważaną nominację Rywina na szefa Polsatu i rozmowę na ten temat z premierem, o innych miał nie wiedzieć, o jeszcze innych nie pamięta do dziś. W całej gigantycznej aferze korupcyjnej na styku mediów, polityki i biznesu dla Kwiatkowskiego ważne było tylko "dobro telewizji publicznej". O całej reszcie nic nie wiedział.
"Na koniec piątkowych przesłuchań Kwiatkowski przeszedł do ataku. Oskarżył trzech członków komisji. Jego prawo. Sprawa Rywina to dla niego - jak sam powiedział - sprawa życia i śmierci cywilnej. Jak na razie, wygląda, że jest bliżej tego drugiego. Złożony w piątek wniosek zdaje się nawet go do tego zbliżać. Mimo przewagi w komisji koalicji rządzącej, nie jest możliwe, by przyjęła ona wniosek Kwiatkowskiego. Oznaczałoby to ni mniej, ni więcej, że grupa trzymająca władzę
trzyma ją nadal, i to mocno. Próba całkowitego sparaliżowania komisji śledczej zapewne się więc prezesowi TVP nie powiedzie" - uważa Gottesman.
Według niego, z zachowania prezesa wnioski powinna wyciągnąć natomiast rada nadzorcza telewizji publicznej. Od kilku tygodni działa ona w innym, bardziej pluralistycznym składzie. Nowa przewodnicząca Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji również robi wiele, by oczyścić atmosferę wokół TVP. "Jest okazja, by pokazać, że nie są to tylko czcze obietnice. Wniosek o odsunięcie prezesa Kwiatkowskiego od TVP zyskał w piątek nowe uzasadnienie" - podkreśla w konkluzji komentator "Rzeczpospolitej".