SpołeczeństwoOdsmażone alimenty

Odsmażone alimenty


Rząd chwali się, że przywrócił Fundusz Alimentacyjny oraz wprowadził restrykcje dla upartych dłużników. Nie mówi o tym, czego zaniechał i że wiele z tych restrykcji już istniało w polskim prawie.

Odsmażone alimenty
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

To prawdziwa rewolucja – zapewniają urzędnicy. Od 1 października rodziny, którym niesolidni alimenciarze nie dawali pieniędzy, mogą je dostać z reaktywowanego po czterech latach Funduszu Alimentacyjnego. W walce o dobro dziecka samotnemu rodzicowi mają pomóc armia komorników oraz uzbrojeni w fiskalne narzędzia urzędnicy skarbowi. A także wójtowie i starostowie, którzy mogą zmusić niebieskie ptaki do pracy przy kopaniu publicznych dołów, a nawet odebrać im prawo jazdy. – Wprowadziliśmy przepisy, które pozwolą skuteczniej ściągnąć należności od dłużników alimentacyjnych – przekonywała Jolanta Fedak, minister pracy, gdy wypowiadała się na temat ustawy o pomocy osobom uprawnionym do alimentów. W nowym prawie jest jednak tyle odgrzewanych kotletów, że triumfalizm rządu brzmi pusto.

Mogli poprawić ściągalność

Podobne przepisy od lat istnieją w kodeksie rodzinnym. Nikt ich po prostu nie stosował, choć mógłby. – Na przykład już wcześniej zobowiązaniami dłużników można było obciążać ich najbliższą rodzinę. Niepłacących alimenciarzy można też było zmusić do prac publicznych, a nawet wsadzić do więzienia na dwa lata – wylicza Daria Cieplik, przewodnicząca Ogólnopolskiej Federacji „Godność i rodzina”. To dzięki zabiegom Federacji udało się przywrócić Fundusz Alimentacyjny. Istniał on od lat 70. ubiegłego wieku. Państwo finansowało z niego wypłaty dzieciom, którym jedno z rodziców nie chciało płacić alimentów. W 2005 roku rząd SLD zlikwidował Fundusz (dla oszczędności), zastąpiła go przyznawana najuboższym zaliczka alimentacyjna. Zaostrzono też kryteria przyznawania świadczenia.

W efekcie na pieniądze mogli liczyć jedynie klienci ośrodków pomocy społecznej. – Tysiące samotnych matek stanęły na krawędzi biedy, a państwo nie zrobiło nic, by skutecznie ściągać zaległości od dłużników alimentacyjnych. I nowa ustawa tego nie poprawia – wyjaśnia Patrycja Dołowy z Fundacji MaMa prowadzącej akcje wymierzone w nieuczciwych alimenciarzy.

Zdaniem profesora Marka Andrzejewskiego, prawnika z Uniwersytetu Szczecińskiego (autora obywatelskiego projektu przywracającego Fundusz Alimentacyjny), sytuacja jest wręcz groteskowa: sędzia wydaje wyrok, z którego wynika, że państwo zobowiązuje obywatela do łożenia konkretnej kwoty na swoją latorośl. Po czym państwo – podobnie jak alimenciarz – bimba sobie z wyroku. Dowód? Tylko trzy i pół procent zasądzonych, a niezapłaconych świadczeń udaje się rocznie ściągnąć komornikom. Tym ostatnim nie opłacało się bowiem, a więc i nie chciało, ścigać ludzi, którzy swoją życiową energię tracili na ukrywanie majątków w szarej strefie.

Tymczasem w Wielkiej Brytanii służby państwowe ściągają rocznie od dłużników 80 procent ich zaległości alimentacyjnych. – A u nas? Zdarzało się, i to nierzadko, że komornicy sami doradzali nieuczciwym rodzicom, jak uniknąć zobowiązań – twierdzi Daria Cieplik. * Wypłata na kredyt*

Na Fundusz Alimentacyjny rząd przeznaczy w ciągu roku ponad dwa miliardy złotych. Wypłaty z niego będą wyższe niż inne świadczenia rodzinne, ale często niższe niż zasądzone rodzicowi przez sąd alimenty. Na jedno dziecko przypadnie co miesiąc maksymalnie 500 złotych od państwa. I to nie na każde – pieniądze dostaną wyłącznie dzieci z rodzin, w których dochód na osobę nie przekracza 725 złotych.

– W ten sposób państwo dzieli rodziców na równych i równiejszych, choć powinno zadbać o wszystkich, którzy z powodu indolencji urzędników nie mogą doprosić się pełnoprawnych alimentów – mówi Marta Lewandowska ze Stowarzyszenia OPTA, które wspomaga samotne kobiety.

Tymczasem byliśmy o krok od efektywniejszego ściągania długów alimentowych, a tym samym ograniczenia wypłat z Funduszu Alimentacyjnego. Z początkiem roku weszła w życie znowelizowana ustawa o komornikach. Gdy przepisy były jeszcze na etapie projektu, zwolennicy przywrócenia Funduszu postulowali, by komornicy ponosili odpowiedzialność zawodową, jeśli nadal będą uchylać się od ściągania alimentów. Komornicze lobby podniosło wówczas głośne larum i dopięło swego – przepisu nie wprowadzono. Po co więc chwalić się teraz, że komornicy skuteczniej ściągną pieniądze na alimenty, skoro nikt ich nie zmusza do lepszej pracy? Cóż, nie każdy słuchający przechwałek je sprawdza.

Skoro rząd ugiął się przed komornikami, mógł zadbać, by wypłaty z Funduszu nie były tak niskie. To przecież nie zasiłek, ale rodzaj pożyczki, z której państwo odzyska przynajmniej część. Choćby wtedy, gdy dłużnik przejdzie na rentę lub emeryturę – wówczas automatycznie zaległe alimenty będą ściągane na rzecz państwa z pieniędzy, które będzie co miesiąc dostawać.

Dobrze, że znacznie bardziej życzliwe dla samotnych rodziców są firmy. Banki namówione przez organizacje wspierające ofiary niesolidnych alimenciarzy zapowiadają, że będą brać pod uwagę – na przykład przy decyzjach kredytowych – czy chętny na kredyt nie jest umieszczony w Krajowym Rejestrze Długów (trafi tam, jeśli zgłosi go gmina). Czy to spowoduje, że zatwardziali alimenciarze nawrócą się i zaczną nagle utrzymywać swoje dzieci? Mało prawdopodobne. Przecież na pożyczkę od państwa mogą liczyć nieustająco. Światowy sukces „Camp Rock” i zbliżająca się premiera „High School Musical 3”, na który w brytyjskich kinach już zabrakło biletów, to kolejny dowód na to, że Disney wrócił do gry. Odbijając młodzież z rąk hiphopowych wszeteczników i bezwstydnic spod znaku Britney Spears, bije rekordy oglądalności i… sprzedaży płyt.

Anna Szulc

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)