Odpowiedzą za przemyt ludzi i fikcyjne "stłuczki"
Dziewiętnaście osób oskarżyła białostocka
prokuratura okręgowa o udział w przemycie na dużą skalę ze Wschodu
na Zachód nielegalnych imigrantów - poinformował
rzecznik Prokuratury Okręgowej w Białymstoku Adam Kozub.
Kolejnych ponad trzydzieści osób odpowie za wyłudzanie odszkodowań za fikcyjne kolizje drogowe - oboma przestępstwami prokuratura zajmowała się w jednym śledztwie.
Oskarżeni o udział w fikcyjnych "stłuczkach" drogowych chcą dobrowolnie poddać się karze, cztery akty oskarżenia ich dotyczące trafiły do białostockiego sądu.
Sprawą uczestników przemytu ludzi zajmie się sąd w Żaganiu - dodał Kozub. Wśród oskarżonych jest obywatel Syrii, od dłuższego czasu zamieszkały w Polsce. Jest on uważany za jednego z bossów procederu przemytu ludzi.
Wciąż trwa postępowanie dotyczące kolejnych podejrzanych o udział w przemycie i fikcyjnych kolizjach. To w sumie ponad sto osób, powiązanych z oboma rodzajami przestępczej działalności.
Postępowanie w sprawie zaczęło się w marcu 2003 roku od zatrzymania przez Straż Graniczną w Żytkiejmach (Warmińsko- Mazurskie) kilkunastu Azjatów, którzy nielegalnie przekroczyli granicę z obwodem kaliningradzkim Rosji. Okazało się, że nie jest to odosobniony przypadek, ale jeden z przypadków przerzutu ludzi, którego próbowała dokonać zorganizowana grupa przestępcza.
Według prokuratury, w latach 1996-2003 członkowie tego gangu przemycili zza wschodniej granicy (z obwodem kaliningradzkim w Rosji i z Litwą) do Polski i dalej na Zachód ok. 500 obywateli państw azjatyckich.
Za przerzut przez wschodnią granicę zarabiali na jednej osobie około 500 dolarów, a za cały szlak przerzutowy przez kilka granic przestępcy otrzymywali nawet ok. pięciu tysięcy dolarów.
Według prowadzących śledztwo, grupa miała ścisły podział zadań: byli w niej przewodnicy (przeprowadzali Azjatów przez granicę), kierowcy, osoby ostrzegające na trasie przed patrolami Straży Granicznej i policji. Część cudzoziemców była przed przerzutem w głąb kraju przetrzymywana w tzw. dziuplach na terenie Suwalszczyzny.
W śledztwie powiązano działalność grupy z wyłudzaniem od firm ubezpieczeniowych odszkodowań za fikcyjne kolizje drogowe. Aby ich dokonać, podstawione osoby kupowały w suwalskich komisach samochody starszych roczników. Rejestrowały je na siebie (dostawały za to zwykle 500 zł) i natychmiast oddawały w użytkowanie organizatorom fikcyjnych kolizji.
Według ustaleń prokuratury, niektóre auta wykorzystywano do wyłudzenia odszkodowania nawet 5-6 razy. W wielu fikcyjnych kolizjach uczestniczyli też Litwini (nazwiska niektórych powtarzają się przy kolizjach wielokrotnie).
Pieniądze z pierwszego odszkodowania były przeznaczane na spłatę kredytu na kupno auta, kolejne były już czystym zyskiem grupy. Prokuratura podkreśla dużą pomoc ze strony firm ubezpieczeniowych przy rozwikłaniu tego przestępstwa.
Proceder był prowadzony na ogromną skalę, potwierdzono dotąd kilkaset przypadków, w sumie około 800 jest analizowanych. Kwoty wyłudzeń są różne, od kilkudziesięciu tysięcy do kilkuset złotych. Tylko szacunkowo, bo ostateczna kwotę trudno na razie ustalić, łącznie przestępcy wyłudzili w ten sposób ponad milion złotych.
Zatrzymań podejrzanych dokonywała zarówno policja, jak i Straż Graniczna. Prokuratura podkreśla też dobrą współpracę z firmami ubezpieczeniowymi.