Odpowiedzą za pobicie, nie za zabójstwo
Zarzut śmiertelnego pobicia, a nie zabójstwa postawi prawdopodobnie lubelska prokuratura pięciu oprawcom, którzy w czerwcu tego roku zakatowali w Lublinie studenta. Gdyby oskarżani odpowiadali za zabójstwo groziłaby im wyższa kara - od ośmiu lat więzienia do dożywocia, za pobicie ze skutkiem śmiertelnym grozi od roku do 10 lat.
Radek zginął w nocy z 5 na 6 czerwca. Na trzech studentów wracających z klubu napadła 10-osobowa grupa młodych, pijanych mężczyzn. Napastnicy byli uzbrojni w drewnianie drągi. Od swoich ofiar zarządali papierosów i pieniędzy. Po odmowie zaczęli bić i kopać ofiary. Potem posypały się kostki brukowe. Przy próbie wezwania pomocy, agresja napastników nasiliła się. 21-letni chłopak, mieszkaniec Łukowa studiujący w Lublinie, został skatowany na śmierć. Policja jeszcze tej samej nocy zatrzymała pięciu młodych mężczyzn podejrzewanych o śmiertelne pobicie 21-latka.
Po sekcji zwłok biegli orzekli, że żaden z ciosów nie był śmiertelny. 21-letni Radek zmarł wskutek zatrzymania krążania. Biegli podejrzewają, że do ustania akcji serca doszło po uderzeniu w klatkę piersiową, ale cios nie zostawił po sobie żadnego śladu.