Odnowa od nowa
To w gruncie rzeczy dobrze, że co roku możemy zaczynać od nowa. Zamykamy symbolicznie pewien etap i rozpoczynamy nowy. Zaczyna się dla niektórych czas naprawy błędów, dla wygodniejszych – ich zapomnienia, są nowe nadzieje i szanse, a na naszym politycznym podwórku nieudaną odnowę można zacząć od nowa, bo układy ciągle się przecież bronią. Życzmy sobie, aby ten Nowy Rok był lepszy od poprzedniego – o co stosunkowo łatwo, a przynajmniej nie gorszy – o co dość trudno, bo 2006 był pod tym względem szczególnie zaawansowany.
Na szczęście, nie żyjemy tylko tym, co u nas. Pięknie w 2007 rok weszły Bułgaria i Rumunia. To znak, że nie chcemy zostawiać sąsiadów na gorszej stacji cywilizacyjnej. Widzimy w Polsce, jak wiele można zdziałać dzięki Unii. Jakby ciszej są ostatnio słyszane głosy eurosceptyków, którzy tak nas straszyli Unią, a teraz chętnie korzystają z szans. Nie brakuje oczywiście w UE błędów i wypaczeń, z tą mocno rozbudowaną biurokracją, z przepisami czasem śmiesznymi i kuriozalnymi. Ale przecież model rodziny unijnej i europejskiej nieustannie wykuwamy. Teraz już z naszym udziałem. To prawda, niektóre państwa zbyt mocno ciągną w swoją stronę, dystansują się, blokują innych. Fundamenty są chyba jednak trwałe i kierunek niezmienny. Okazuje się, że nie zamykamy drzwi wspólnoty przed nikim i teraz Bułgaria i Rumunia mogą równać w górę. Tak, bo takie równanie w Polsce obserwujemy, a jeszcze więcej możliwości przed nami. I to bynajmniej nie zasługa obecnego rządu, a raczej filozofii współpracy międzynarodowej leżącej u
podstaw Unii i potencjału Polaków w samorządach, w biznesie, w nauce i kulturze. Oby rządy im nie przeszkadzały, bo jeszcze więcej środków będzie w tych latach do zagospodarowania. A już słychać, że minister edukacji chce środki samorządom odbierać i samemu rozdzielać. Czy politycy muszą zawsze utrudniać i kij w szprychy wsadzać? Z weta wojewodów do projektów unijnych jakoś rząd rakiem się wycofał, ale przy okazji tego pomysłu po raz kolejny zademonstrował swoją centralistyczno-kontrolną filozofię.
Cały naród odetchnął z Nowym Rokiem. Po burzliwym oczekiwaniu, po spekulacjach na temat losu byłego premiera i byłego p.o. prezydenta Warszawy Marcinkiewicza, kiedy to słyszało się, że może robić to i to, że zwykłe ministerstwo to dla niego za mało, okazało się, że nie misja w tym wszystkim jest ważna, a dobrze płatna posadka. I nawet konkurs się zrobi, żeby „układowa” prasa nie krzyczała, a „ciemny lud” i tak to kupi - by wspomnieć słowa Jacka Kurskiego. A może tak naprawdę chodzi o to, że Marcinkiewicz konkursu nie wygra, premier Kaczyński powie wtedy, że próbował, że chciał dać kolejną szansę zdolnemu politykowi, a tym sposobem pozbędzie się istotnego konkurenta. Plan „warszawski” pokazał, że to jakoś działa. Tak czy inaczej Marcinkiewicz ma swoją nową szansę z Nowym Rokiem. Na razie robi sobie staż w bankowości, a później się zobaczy, co z nim zrobić. Swojej szansy nie dostał jeszcze nowy szef NBP. Nie dostał, bo go nie ma. W całej Polsce go nie ma. To żenujący spektakl. Tak kluczowe stanowisko nie ma
według rządzących godnego kandydata. Chyba tylko dlatego, że nie ma trzeciego Kaczyńskiego. W tak zdolnym narodzie nie można znaleźć kandydata! W końcu coraz mniej tych wiernych biernych. Do tej pory było w polskiej gospodarce w miarę bezpiecznie, bo politycy nie mają, na szczęście, tak bezpośrednio wpływu na gospodarkę. Jesteśmy w Unii, są przy tym korzystne trendy światowe. Ale przy dalszym lekceważeniu sprawy może być różnie. A już z nieprzewidywalnym szefem NBP, np. z LPR, miałbym obawy o portfele Polaków. A rodacy biorą kredyty, ufają gospodarce, chcą iść do przodu. To czuła tkanka. Apeluję o rozsądek i wzbicie się przynajmniej tutaj ponad własne gierki i ambicje partyjne!
Te dwie sytuacje pokazują jeden mechanizm – nic bez nas, nikt ponad nami. Kaczyńscy tylko ze względów taktycznych potrzebują obok siebie gorszych i słabszych od siebie, aby mogli być znośni i aby na tych złych szły ataki i głosy niezadowolenia. Wiem, co mówię i dlatego swego czasu wyrzuciłem ich z pracy. Dziś zrobiłbym to samo. Na każdym kroku wietrzyli zdradę, agentów i spiski. Nie ufają więc nikomu. Dlatego nie dziwi fakt konsekwentnego odsuwania Marcinkiewicza, który wyrastał na lidera i trudności w znalezieniu szefa NBP – bo układ jest wszędzie.
Nie jest jednak tak źle z tą odnową. „Zmiany idą w aspekcie zmian” - powiedział ostatnio minister Gosiewski. I rzeczywiście sukcesy rządu są. Bezrobocie spadło – ponad milion Polaków wyjechało z tzw. IV RP, gospodarka się rozwija – bo nie ma wyjścia, taka jest koniunktura, siatkarze wicemistrzami świata, a w tym roku zima nie zaskoczyła drogowców. Odnowa więc trwa.
W Nowym Roku życzę zdrowia, maksymalnego wykorzystania wszelkich szans i trafiania w przemijające szczęście i nadarzające się okazje.
Prezydent Lech Wałęsa dla Wirtualnej Polski