Odebranie obywatelstwa Grassowi - "jak za czasów Bieruta"
Ci którzy domagają się odebrania honorowego obywatelstwa Grassowi,
stają "w jednym szeregu z Eriką Steinbach, cofają się do czasów
Moczara, Bieruta i Gomułki" - uważa prezydent Gdańska Paweł Adamowicz.
Gdańscy radni wysłuchali jego informacji na temat korespondencji z Guenterem Grassem. Gościem sesji rady był poseł Jacek Kurski (PiS).
31.08.2006 | aktual.: 31.08.2006 13:20
W wywiadzie opublikowanym w sierpniu przez niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" Grass wyznał, że jako 17-letni chłopak pod koniec wojny służył w Waffen-SS, formacji uznanej po wojnie przez trybunał norymberski za zbrodniczą. Zbulwersowało to opinię publiczną w Niemczech i Polsce. Wywołało spór, czy nobliście powinno się odebrać honorowe obywatelstwo Gdańska, czy też pisarz powinien sam się go zrzec.
Adamowicz przypomniał wkład autora "Blaszanego bębenka" w dzieło pojednania polsko-niemieckiego. Zdaniem prezydenta Gdańska, ci którzy domagają się odebrania honorowego obywatelstwa Grassowi, stają "w jednym szeregu z Eriką Steinbach, cofają się do czasów Moczara, Bieruta i Gomułki".
Kurski zwrócił uwagę, że Grass przez wiele lat zatajał swoją służbę w Waffen SS, a jednocześnie wypowiadał się jako autorytet moralny. Według posła w liście niemieckiego noblisty zabrakło słowa "przepraszam".
Jacek Kurski wypina mięśnie, aby przedłużyć sprawę Grassa tak daleko jak się tylko da - do wyborów samorządowych. Mimo że dostał czerwoną kartkę od gdańszczan, którzy odmówili poparcia jego pomysłu odebrania Grassowi tytułu honorowego obywatela Gdańska, to jednak próbuje grać, może pięć, może siedem, może dziesięć procent jeszcze ugra dla siebie, dla PiS - powiedział Adamowicz.
Kurski, na stwierdzenie dziennikarzy, że podczas swojej konferencji prasowej, zwołanej tuż po oświadczeniu Grassa o jego służbie w Waffen SS, wypowiadał się w ostrzejszym tonie, powiedział: od tego czasu sporo się wydarzyło i Paweł Adamowicz zrobił wokół tego pewną medialną oprawę. Wciągnął w to Lecha Wałęsę, który - jak sądzę - na złość PiS, Kaczyńskim, Kurskiemu, zmienił w tej sprawie stanowisko, mimo że nie było do tego podstaw, bo podstawą byłoby jedno słowo "przepraszam" ze strony Grassa - zaznaczył Kurski.
Dodał, że słowo "przepraszam" powinno być skierowane do gdańszczan, przed którymi noblista zataił fakt służby w Waffen SS, a którzy przyznali mu tytuł honorowego obywatela miasta. Pytany, czy słowo "przepraszam" "załatwiłoby sprawę" w ten sposób, że nie trzeba byłoby odbierać honorowego obywatelstwa Grassowi, Kurski odparł: "tak".
W liście, który prezydent Gdańska otrzymał na początku ubiegłego tygodnia od Guentera Grassa, pisarz zapewnił, że zrozumiał bolesną lekcję, jaką życie dało mu w młodości. Były prezydent Lech Wałęsa, po zapoznaniu się z listem powiedział, że nie będzie apelował do niemieckiego pisarza o zrzeczenie się honorowego obywatelstwa Gdańska.
Decyzja w sprawie ewentualnego pozbawienia Grassa honorowego obywatelska należy do Rady Miasta Gdańska. Szef radnych PiS w radzie Kazimierz Koralewski mówił, że trwają konsultacje w sprawie ewentualnego apelu, w którym rajcy zwróciliby się do Grassa o zrzeczenie się tytułu honorowego obywatela miasta. Jak zaznaczył, wątpliwe, by była to uchwała wprost odbierająca ten tytuł. W gdańskiej Radzie Miasta PiS ma pięciu radnych, Platforma Obywatelska - 16, SLD - 4, Samoobrona, LPR i Obywatelski Komitet Bogdana Borusewicza po jednym, a sześciu radnych jest niezrzeszonych.
Pochodzący z Gdańska pisarz otrzymał honorowe obywatelstwo w 1993 r. w dowód uznania za zasługi dla stosunków polsko-niemieckich.