Oddzielne szkoły dla dziewcząt i chłopców? Nie ma przeszkód
Nie istnieją żadne przeszkody prawne, by w
Polsce powstały publiczne szkoły zróżnicowane, czyli takie, w
których osobno uczą się dziewczęta i chłopcy, a podczas ich
kształcenia kładziony jest nacisk na wydobycie ich potencjału
wynikającego z płci - poinformowała wiceminister edukacji Sylwia
Sysko-Romańczuk.
11.06.2007 | aktual.: 11.06.2007 14:27
Jej zdaniem takie szkoły powstaną, jeśli pojawi się oddolna inicjatywa rodziców oraz zgoda samorządów. Wyraziła nadzieję, że gdy jej dzieci rozpoczną naukę będzie już możliwość wyboru między publicznymi szkołami koedukacyjnymi a zróżnicowanymi.
Myślimy o systemie pilotażowym - powiedziała Sysko-Romańczuk w poniedziałek podczas konferencji: "Perspektywa edukacji zróżnicowanej - doświadczenia zachodnich szkół męskich i żeńskich". Zaznaczyła jednocześnie, że nie jest to decyzja tego roku, ani następnego.
Według wiceminister, konferencja ma stać się początkiem rzeczowej debaty na temat szkolnictwa zróżnicowanego w Polsce.
Jak mówił podczas konferencji prof. Cornelius Riordan, socjolog ze Stanów Zjednoczonych zajmujący się od ponad 20 lat szkolnictwem zróżnicowanym, nie ma badań które w sposób jednoznaczny wskazałyby na wyższość tego typu szkół nad szkołami koedukacyjnymi i na odwrót, oraz że któreś z nich są bardziej efektywne.
Zwrócił on uwagę, że na osiągnięcia uczniów trzykrotnie większy wpływ mają: ich środowisko domowe (m.in. poziom wykształcenia rodziców i dochody)
oraz środowisko szkolne (umiejętności nauczycieli i innych uczniów) niż typ szkoły, w której dzieci się uczą (koedukacyjna czy zróżnicowana).
Według Riordana z badań, które sam przeprowadził badając uczniów z koedukacyjnych i zróżnicowanych szkół katolickich w Stanach Zjednoczonych wynika, że nauka w szkołach zróżnicowanych szczególnie pomaga uczniom ze środowisk zagrożonych, daje im bowiem - jak mówił - "silniejsze poczucie własnych możliwości", co procentuje nie tylko w nauce, ale także w ich przyszłości.
Jak podał, powołując się na dane pochodzące z lat 90., najwyższy w Europie odsetek szkół zróżnicowanych jest w Irlandii, gdzie stanowią one 44%. Na następnych miejscach plasują się: Wielka Brytania - 16%, Luksemburg - 14% i Austria 10%.
W Holandii szkoły zróżnicowane stanowią 7%, we Włoszech i Belgii - po 6%, w Grecji - 4%, w Niemczech - 3%, w Hiszpanii - 2%, we Francji i Portugalii po 1%. W krajach skandynawskich (Danii, Finlandii i Szwecji) takich szkół w ogólne nie ma. Sysko-Romańczuk poinformowała, że w Polsce jest tylko 75 szkół oddzielnych dla dziewcząt i chłopców; w tej grupie uwzględnione są też niższe seminaria duchowne i szkoły mistrzostwa sportowego. Wszystkich szkół w Polsce jest ok. 38 tys.
W materiałach konferencyjnych podano, że liczba szkół zróżnicowanych w ostatnim czasie znacznie zwiększa się; np. w Stanach Zjednoczonych, gdzie w 1995 r. istniało około tysiąca takich szkół - prywatnych i trzy publiczne - obecnie samych publicznych tego typu szkół jest 280.
Zwolennicy szkół zróżnicowanych uważają, że w takich szkołach dziewczęta uzyskują wyższe wyniki z przedmiotów ścisłych (matematyka, fizyka, informatyka), są bardziej zmotywowane do uprawiania sportu, mają mniej kompleksów i bardziej skupiają się na realizacji własnych aspiracji. Jako przykład wymieniają m.in. Madeleine Albright, Condoleezę Rice czy Hillary Clinton, które ukończyły szkoły żeńskie.
Z kolei chłopcy uczący się w szkołach zróżnicowanych mają być - według zwolenników tego typu szkół - bardziej zainteresowani nauką, chętniej brać udział w kółkach: dyskusyjnych, muzycznych, teatralnych i plastycznych. Mają też być bardziej zdyscyplinowani.
Jose Maria Barnils - przewodniczący Europejskiego Stowarzyszenia Szkół Zróżnicowanych ze Względu na Płeć (The European Association Single-Sex Education), założyciel szkół zróżnicowanych w Hiszpanii - pytany przez dziennikarzy czy to, że w tego typu szkołach osobno uczą się chłopcy i dziewczęta, nie wpływa w przyszłości na relacje z drugą płcią, odpowiedział, że nie ma to wpływu.
Podobnie uważa prof. Małgorzata Karwowska-Struczyk z Wydziału Pedagogicznego Uniwersytetu Warszawskiego. Przypomniała, że uczniowie spędzają czas nie tylko w szkole, a też poza nią i mają dużo możliwości kontaktu z rówieśnikami innej płci. Dodała, że sama chodziła do szkoły żeńskiej i ani ona, ani jej koleżanki nie miały problemu w relacjach z kolegami.
Karwowska-Struczyk zwróciła też uwagę na to, że rozwój psycho- fizyczy dziewcząt i chłopców nie przebiega tak samo, szczególnie widać to w szkole podstawowej i gimnazjum. "Dziewczynki rozwijają się szybciej" - przypomniała.
Dysedukacja (łac. dis - rozdzielać; educare - kształcić, wychowywać), czyli przeciwieństwo do koedukacji, istniała jako dominujący model edukacji w zasadzie od jej początków do połowy XX wieku. W latach 60. XX wieku, w większości krajów Europy zastąpiono model dysedukacyjny modelem koedukacyjnym.