Oddziałowa przez trzy lata dręczyła podwładnych
Przez trzy lata przełożona pielęgniarek na
oddziale opieki paliatywnej jednego ze szpitali w Częstochowie
dręczyła psychicznie swoje podwładne i uporczywie naruszała ich
prawa pracownicze - uznała częstochowska prokuratura, która
zakończyła właśnie trwające ponad pół roku śledztwo w tej sprawie.
O skierowaniu do sądu aktu oskarżenia przeciwko 43-letniej Katarzynie G., pielęgniarce oddziałowej z Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego, poinformował rzecznik częstochowskiej prokuratury okręgowej, Romuald Basiński. Katarzynie G. może grozić nawet pięć lat więzienia.
Ta sprawa ma charakter precedensowy. W praktyce organów ścigania rzadko mamy do czynienia ze zbiorową skargą pracowników na działanie przełożonych- ocenił prokurator.
Prokuratura ustaliła m.in., że oskarżona publicznie, w obecności pacjentów i ich rodzin, poniżała pielęgniarki, zwracała się do nich w obraźliwy sposób, na każdym kroku podważała ich kompetencje, kazała uczyć się na pamięć różnych instrukcji, stale wymuszała przywożenie się do pracy i odwożenie do domu, za odmowę mszcząc się np. odmową udzielenia urlopu. Kazała też pielęgniarkom kłamać, że jest w pracy, kiedy wychodziła.
Każde z tych zdarzeń z osobna można byłoby uznać za drobne, ale zsumowane tworzyły bardzo trudną atmosferę w pracy. Pielęgniarki były stale znerwicowane, udręczone i zestresowane. Trwało to od 2002 do 2005 roku - powiedział prok. Basiński.
Skargę na złe traktowanie pięć pielęgniarek złożyło w prokuraturze w końcu ubiegłego roku. Wcześniej bezskutecznie skarżyły się dyrekcji szpitala. Prokuratura wszczęła śledztwo, sprawdzając, czy doszło do psychicznego dręczenia pielęgniarek i naruszania ich praw. Prawo karne nie zna bowiem znanego z prawa pracy pojęcia mobbingu.
Tego typu sprawy są trudne, bo granica między dozwolonym dyscyplinowaniem pracowników przez przełożonych a działaniami bezprawnymi jest płynna. W tym przypadku nie mieliśmy wątpliwości, że przekroczone zostało nie tylko prawo, ale także ogólnie przyjęte normy postępowania- uważa prokurator.
Oskarżona nie przyznała się do winy. Przeciwko niej świadczą jednak nie tylko zeznania samych pielęgniarek (większość z nich odeszła już z pracy w tym szpitalu), ale także części lekarzy i innych członków personelu szpitala oraz pacjentów i ich rodzin.
W toku śledztwa prokuratura wyodrębniła do osobnego postępowania sprawę domniemanego handlu pampersami, w które pacjentów zaopatrywały ich rodziny. Według zeznań świadków, po opuszczeniu szpitala przez danego pacjenta pampersy mogły być sprzedawane przez pielęgniarkę oddziałową. Jest to wykroczenie, badane obecnie przez prokuraturę.