PolskaOdchudzić portfele

Odchudzić portfele

Nawet cztery tysiące złotych za przekraczanie prędkości. I żadnego migania się od płacenia kary. Nowe przepisy wywołają burzę protestów, ale są szansą na to, by z polskich tras wyeliminować piratów drogowych.

Odchudzić portfele
Źródło zdjęć: © PAP

04.09.2008 | aktual.: 16.09.2008 14:13

Jak wielu spośród 15 milionów polskich kierowców nigdy nie przekroczyło dozwolonej prędkości? Czy jest taki chociaż jeden? Sama czasami jadę szybciej, niż pozwalają znaki, choć przed laty potrącona przez pędzący samochód omal nie straciłam stopy. Przez rok wisiał nade mną wyrok chodzenia o kulach do końca życia. A jednak gdy dziś wsiadam za kierownicę i wjeżdżam na przelotową ulicę Warszawy, gdzie wszyscy gnają, trudno trzymać się przepisów.

Od zdroworozsądkowej prędkości do szarży droga, niestety, jest krótka. O braku wyobraźni polskich kierowców najlepiej świadczą liczby. Co weekend na naszych drogach ginie blisko 50 osób, czyli pełny autokar. Rocznie śmierć w wypadkach ponosi 5,5 tysiąca ludzi. To jakby z terenu Polski znikało całe miasteczko. Do tego dochodzi 60 tysięcy rannych, czyli spore miasto, w którym wszyscy się leczą.
Kto jeździ po polskich drogach, wie, jak fatalnie zachowują się nasi kierowcy, z jaką łatwością łamią przepisy i jak szybko na poboczach dróg wyrastają wciąż nowe krzyże – symboliczne groby ofiar.

Prędkość zabija

– Największa grupa wypadków to te spowodowane nadmierną prędkością – mówi nadkomisarz Leszek Janowski z Komendy Głównej Policji. – W zeszłym roku było to 31 procent wypadków i z roku na rok liczba ta rośnie. Podobnie jak wzrasta liczba zabitych w wypadkach spowodowanych zbyt szybką jazdą. W 2003 roku było to 38 procent, w ubiegłym roku już 47 procent – 2289 osób. Trzy razy mniej ludzi zginęło w tym samym czasie w wyniku zabójstw.

Stąd poselski pomysł, by za zbyt szybką jazdę karać zdecydowanie surowiej. Główne założenie projektu popieranego przez MSWiA brzmi: za przekraczanie prędkości nie będzie już mandatów i punktów karnych. Te pozostają tylko dla innych wykroczeń. Zbyt szybka jazda przestaje być wykroczeniem, a staje się naruszeniem, co w sensie prawnym pozwala przerzucić ciężar winy na właściciela pojazdu.

Dziś przyłapany przez fotoradar kierowca zwykle się tłumaczy, że to nie on prowadził samochód i nie pamięta, komu dawał kluczyki. Odpowiedzialność za szukanie sprawcy przerzuca na policję, a gdy z poszukiwań, co oczywiste, nic nie wychodzi – na sąd. – Nowe przepisy w sposób jednoznaczny to zmieniają. Odpowiedzialnym za wykazane przez fotoradar złamanie ograniczenia prędkości jest właściciel pojazdu. Jeśli zdarzy się, że właściciel jest w stanie wskazać innego kierowcę, obaj będą musieli złożyć stosowne oświadczenia i dołączyć kserokopię prawa jazdy sprawcy naruszenia. Bez dostarczenia takiego kompletu dokumentów karę zapłaci właściciel – tłumaczy Stanisław Żmijan, poseł PO i autor projektu ustawy.
Zmiany mają wejść w życie już na początku przyszłego roku.

Prawdziwe fotoradary

Ustawa powołuje do życia także nową instytucję: Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym. Tam będą komputerowo obrabiane wszystkie zdjęcia z fotoradarów. Tam także będą trafiać druki wystawiane zamiast mandatów przez policjantów łapiących kierowców „na suszarkę”. A policjantów będzie więcej, bo centrum przejmie nie tylko proces obróbki zdjęć z fotoradarów, ale także rozsyłanie nakazów zapłaty. Teraz obsługą mandatów zajmuje się za biurkiem blisko 500 policjantów. I są w stanie „przerobić” jedynie 10 procent wykroczeń notowanych przez fotoradary. – Nie oznacza to, że policjanci będą czatować z radarem za każdym rogiem. Nie wracamy do koncepcji policji „krzakowej” – uspokaja wiceminister spraw wewnętrznych Adam Rapacki patronujący ze strony rządu przygotowywanym zmianom. – Chodzi nie o karanie, ale o to, by kierowcy w niebezpiecznych miejscach zdejmowali nogę z gazu.

Sprzymierzeńcem policji w łapaniu piratów drogowych ma być rozbudowana sieć fotoradarów. Dziś policja ma ich zaledwie 127, czyli jeden na pięć zainstalowanych puszek radarowych. Wykorzystywane są więc rotacyjnie. Posłowie chcą, by przy wykorzystaniu pieniędzy z UE (57 milionów euro) stanął w Polsce w 2009 roku tysiąc prawdziwych fotoradarów.

Na sposób francuski

Polski projekt „ustawy fotoradarowej” wzorowany jest na francuskim. Tam po zainstalowaniu 1,5 tysiąca fotoradarów liczba zabitych na drogach spadła w ciągu kilku lat o 42 procent. – Biorąc pod uwagę stan polskiej infrastruktury, szacujemy, że w pierwszych latach będzie to minimum kilkanaście procent – dodaje Rapacki.

Innym francuskim wzorem, który- coraz częściej znajduje zastosowanie – zwłaszcza w miastach – są minironda. Rondo zmniejsza liczbę punktów kolizyjnych z 32 na klasycznym skrzyżowaniu do zaledwie 8. Poza tym zmusza do wyhamowania prędkości, dzięki czemu nawet jeśli dochodzi do kolizji, to ma ona znacznie łagodniejsze skutki. Ronda podobnie jak progi spowalniające zwane „śpiącymi policjantami” i wyginanie dróg w zygzak zmuszający do zdjęcia nogi z gazu to typowe środki uspokojenia ruchu w miastach. Jedna z dzielnic Puław ma mieć wkrótce przebudowane w ten sposób wszystkie drogi. Właśnie trwa przetarg na realizację tej inwestycji. Wprowadzone bowiem trzy lata temu ograniczenie prędkości w terenach zabudowanych do 50 kilometrów na godzinę nie zmniejszyło liczby wypadków. – Prawda jest taka, że nie przestrzegamy przepisów, obniżenie progu prędkości sprawiło, że kierowcy standardowo jadą teraz nie 80, tylko 70 na godzinę – mówi Marek Jewuła- z Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego.

Kary za przekroczenie prędkości monitorowane od przyszłego roku przez Centrum Automatycznego Nadzoru mają być znacznie skuteczniej ściągane. Kto zapłaci od razu, ma szansę na 15-procentową bonifikatę. Kto będzie zwlekał ponad miesiąc, zapłaci dwukrotność kwoty. A i same kary będą znacznie wyższe niż dotąd.

Za przekroczenie dozwolonej prędkości o 50 kilometrów (czyli w mieście wystarczy jechać powyżej 100 kilometrów na godzinę) obowiązywać ma stawka tysiąc złotych. Gdy ktoś zostanie przyłapany na przekraczaniu prędkości pięć razy w ciągu pół roku (albo suma kar w tym okresie przekroczy pięć tysięcy złotych), to przez kolejne sześć miesięcy będzie płacić za każde naruszenie podwójnie. W najgorszym razie (po doliczeniu kary za opóźnienie) jeden mandat może nas kosztować nawet cztery tysiące złotych!

Pomysłodawcy przepisów liczą, że drakońskie stawki i nieuchronność kary przekonają kierowców do rozsądnego używania pedału gazu.

Sprawdzone na świecie

Jeśli bowiem okaże się, że ściągalność kar za pomocą centrum, a w dalszej procedurze sądów grodzkich i urzędów skarbowych, będzie niewystarczająca, powołana zostanie specjalna instytucja egzekucyjna. Na wzór Holandii, w której z brakiem wpływów z mandatów poradzono sobie dzięki powołaniu biura do spraw egzekucji finansowej. Ściągalność poprawiła się tam z 30 do 95 procent. W holenderskim biurze szkoli się już zespół ekspertów z polskich ministerstw: spraw wewnętrznych, finansów, sprawiedliwości, oraz policji.

Kto jeździł trochę po świecie, wie, że srogie kary za łamanie ograniczenia prędkości są międzynarodową normą. W Wielkiej Brytanii za przekroczenie prędkości płaci się równowartość 800 złotych. W Austrii kary sięgają trzech tysięcy złotych, w Danii mogą wynieść nawet dwa razy więcej, a w Finlandii uzależnione są od wysokości zarobków i majątku. Dlatego o prezesie Nokii mówi się, że gdyby złapano go na przekroczeniu dozwolonej prędkości o pięć kilometrów, musiałby zapłacić mandat równowartości dwóch samochodów.

W USA obowiązuje jeszcze inne rozwiązanie. W niektórych stanach za przekroczenie prędkości dwa razy z rzędu zabierane jest prawo jazdy. Idzie nowe

A w Polsce – choć przeszło połowę z miliona mandatów wypisanych w pierwszym półroczu 2008 roku stanowią te za zbyt szybką jazdę – i tak mało kto przejmuje się przepisami. W Białymstoku namierzono niedawno pirata drogowego, który jeżdżąc nocą po mieście, przekroczył dozwoloną prędkość 37 razy w ciągu godziny.
Inna sprawa, że w wielu miejscach ograniczenia prędkości wydają się absurdalne. W Warszawie na ulicy Puławskiej, gdzie obowiązuje ograniczenie do 50 km/godz., nawet policyjne wozy jadą o przynajmniej 30 kilometrów za szybko. Podobnych miejsc jest w kraju wiele.

– Zanim wprowadzimy nowe zasady, zweryfikujemy obowiązujące obecnie ograni-czenia. Sam znam odcinki dwupasmowych dróg, gdzie można bezpiecznie jechać szybciej, niż obowiązują obecne przepisy. Będziemy je urealniać – obiecuje minister Rapacki. Rozważane jest także zróżnicowanie limitów prędkości dla aut osobowych, z przyczepą i ciężarowych.

Do niedawna najniebezpieczniejszą drogą w Polsce była krajowa „ósemka”, czyli trasa katowicka, która w okolicach Warszawy przechodzi w szosę na Białystok. Rok temu Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad zamontowała tam 84 maszty fotoradarowe. Zlecono też badania specjalistom inżynierii drogowej, profesorom Ryszardowi Krystkowi z Politechniki Gdańskiej i Marianowi Traczowi z Politechniki Krakowskiej. Na podstawie ich pomiarów i zaleceń poprawiono w feralnych miejscach nawierzchnię, rozbudowano pobocza, zmieniono organizację ruchu. Po roku liczba ofiar śmiertelnych na tej trasie spadła o 21 procent. Podobna operacja jest prowadzona na drogach krajowych oznaczonych numerami od 1 do 9.

Od dwóch lat prowadzony jest także program likwidacji miejsc niebezpiecznych na drogach samorządowych. Nadzorujący przedsięwzięcie Krzysztof Jamrozik z Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego twierdzi, że dzięki przebudowie tych miejsc, zwłaszcza zmianie kąta skrzyżowań z 45 do 90 stopni, liczba wypadków spadła tam o 70 procent. – To oznacza, że w miejscach, w których najczęściej dochodziło uprzednio do wypadków, udało nam się uratować 41 ludzkich istnień, a 353 osoby uniknęły kalectwa – mówi Jamrozik.

Przebudowano już 287 z 380 pechowych odcinków na drogach samorządowych. I dobrze, bo fatalny stan polskich dróg jest oczywistą oczywistością. Jednak równie oczywiste powinno być to, że nowe drogi nie zmienią statystyk wypadkowych, jeśli nie zniknie powszechne przyzwolenie na przekraczanie prędkości. Nawet na równych jak stół szosach piraci drogowi będą zabijać nie tylko siebie, ale także innych.

Aleksandra Pawlicka

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)