Od 17 kwietnia ekipa filmu "Smoleńsk" ma realizować zdjęcia w USA. Ale nadal brakuje 2 mln zł
Ekipa filmu "Smoleńsk" w reż. Antoniego Krauzego od 17 do 21 kwietnia będzie pracować w USA. Zdjęcia, z udziałem Beaty Fido, grającej główną bohaterkę, dziennikarkę prowadzącą śledztwo ws. katastrofy, odbędą się w Chicago - poinformował producent Maciej Pawlicki. Jak dodał, do ukończenia filmu wciąż brakuje 2 mln zł.
11.04.2015 | aktual.: 11.04.2015 09:58
Ostatni klaps planowany jest na 30 kwietnia - powiedział Pawlicki. - Kręcimy głównie w Warszawie i okolicach, także w Dęblinie, Białej Podlaskiej, Mińsku - wymieniał.
W Chicago realizowane będą m.in. sceny w domu ojca głównej bohaterki oraz w siedzibie Związku Podhalan w Chicago - tłumaczył Pawlicki.
Główna bohaterka
Odtwórczynią głównej roli - Niny, dziennikarki prowadzącej śledztwo w sprawie katastrofy samolotu - jest Beata Fido. - Nina przygotowuje w Polsce dla swojej telewizji materiał o katastrofie smoleńskiej. Spotyka się z rodzinami ofiar. Zabiega o ustalenie wszystkich faktów, jest przy tym precyzyjna i profesjonalna - opowiadała aktorka na planie zdjęciowym, gdy na warszawskim lotnisku Chopina kręcono scenę, w której Nina spotyka się z Ewą Błasik.
- Nina, przygotowując po katastrofie smoleńskiej materiał dziennikarski, zabiega o rozmowę z wdową po generale Andrzeju Błasiku. Wybiera się na lotnisko, aby zaproponować Ewie Błasik, która właśnie wraca do Warszawy z ceremonii odznaczenia śp. generała w bazie NATO w Ramstein w Niemczech, rozmowę na temat jej męża - opowiadała o nakręconej scenie Fido.
Aktorka zaznaczyła, że dziennikarka, w którą się wciela, nie jest wzorowana na żadnej autentycznej postaci. - Jest całkowicie fikcyjna - powiedziała o bohaterce Fido. - Zależy mi bardzo na tym, aby nie była to postać jednowymiarowa - dodała aktorka. - W scenariuszu wszystko oparte jest na faktach, ale pamiętajmy, że jest to film fabularny, a nie dokumentalny - podkreśliła Fido.
Pytana, jak się pracuje z reżyserem Antonim Krauze (który w dorobku ma m.in. nagradzany film "Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł" z 2011 r.), Fido odparła: "fantastycznie". - Na planie jest wymagający, a zarazem bardzo bezpośredni, konkretny. Z jednej strony wie dokładnie czego chce, a czego nie, z drugiej - daje aktorowi duży margines swobody. Spotykamy się więc w połowie drogi twórczej - opowiadała.
Atmosfera na planie
Mówiąc o atmosferze panującej na planie "Smoleńska" wśród filmowej ekipy, Fido zaznaczyła, że "kontekst, w jakim ten film powstaje, nadaje mu dodatkowego znaczenia, wymiaru". - My wszyscy pracujący przy tym filmie chcemy po prostu zrobić dobre kino - dodała.
Beata Fido to absolwentka PWST w Krakowie. - Znaczącym etapem mojej pracy aktorskiej było osiem lat pobytu w Stanach Zjednoczonych, gdzie skupiałam się na pracy w amerykańskich teatrach. Mieszkałam m.in. w Chicago, ale podróżowałam po całym kraju, odwiedzając wiele miast. Podobnie jak aktorzy amerykańscy, brałam udział w tzw. auditions, czyli castingach. Kiedy wygrywałam casting, jechałam do tego miasta, w którym akurat dostawałam rolę, i tam pracowałam - opowiadała.
Ewę Błasik, wdowę po dowódcy Sił Powietrznych RP, gra w filmie "Smoleńsk" Aldona Struzik. - Nakręciliśmy już kilkanaście scen z udziałem mojej bohaterki. Były to m.in.: sceny spotkań generałowej z innymi przedstawicielami rodzin ofiar katastrofy, sceny na cmentarzu, kameralne sceny domowe oraz scena, w której generałowa przemawia do dużej liczby ludzi. Tę ostatnią zrealizowaliśmy we wnętrzach Pałacu Kultury i Nauki - opowiadała Struzik.
- W scenie, którą zrealizowaliśmy na lotnisku Chopina widzimy, jak Ewa Błasik wraca do Polski po jednodniowej wizycie w bazie Ramstein w Niemczech, gdzie spotkała się z przedstawicielami NATO. Uczestniczyła tam w rozmowie na temat generała i na temat katastrofy smoleńskiej - tłumaczyła aktorka.
Aldona Struzik powiedziała, że przed przystąpieniem do pracy nad filmem nie rozmawiała osobiście z Ewą Błasik. - Oglądałam jednak panią generałową wielokrotnie w telewizji, słuchałam jej wypowiedzi. Mam ogromny szacunek do tego, co zrobiła, kim jest - mówiła aktorka.
- Na planie filmu "Smoleńsk" czuję się bardzo dobrze. W ekipie panuje spokój, skupienie. Nie czuję presji, nie ma pośpiechu. Ekipa jest świetnie zorganizowana, zgodna. Jest duża dyscyplina. Reżyser jest bardzo wnikliwy, spokojny, przygotowany. Pracując nad tym filmem, wszyscy mamy świadomość, że uczestniczymy w czymś naprawdę ważnym - powiedziała Struzik.
Brakuje 2 mln zł
Budżet "Smoleńska" to 9,5 mln zł. - Wciąż nam brakuje ponad 2 mln zł. Nie sądzę, by udało się zebrać tę sumę do końca zdjęć, ale bardzo liczę na to, że uda się ją zebrać do połowy roku, aby ukończyć pracę nad filmem - powiedział Maciej Pawlicki. - Szukamy pieniędzy na rozmaite sposoby. Między innymi zapraszamy tzw. małych inwestorów, czyli wszystkich, którzy gotowi są zainwestować w nasz film minimum 5 tys. zł lub wielokrotność tej sumy i otrzymać status normalnego inwestora z prawem wycofania inwestycji i proporcjonalnego udziału w zysku - tłumaczył producent.
Uroczysta premiera filmu "Smoleńsk" ma się odbyć jesienią. Konkretny termin nie jest jeszcze wyznaczony. - Datę ustalimy po zakończeniu zdjęć - zapowiedział Pawlicki.
Termin realizacji zdjęć do "Smoleńska" kilkakrotnie przekładano. Pierwsze prace nad filmem rozpoczęły się już w 2013 r. w Warszawie, ale odbyły się wtedy tylko cztery dni zdjęć - w kwietniu i listopadzie. Ostatecznie główny okres zdjęciowy rozpoczął się 24 lutego 2015 r. Film powstaje na podstawie scenariusza, którego autorami są: Antoni Krauze, Tomasz Łysiak, Maciej Pawlicki oraz Marcin Wolski.
W rolę prezydenta Lecha Kaczyńskiego wciela się Lech Łotocki, Marię Kaczyńską gra Ewa Dałkowska, w obsadzie są też m.in. Halina Łabonarska, Redbad Klijnstra, Jerzy Zelnik - wymieniał producent.
Krytyka ze strony PISF
W 2014 r. komisja ekspercka, która obradowała w Polskim Instytucie Sztuki Filmowej, odrzuciła wniosek producentów "Smoleńska" o dofinansowanie filmu. Komisja uznała, że scenariusz ma wiele warsztatowych wad, jest "fabularyzowaną publicystyką, która tonie w dialogach i monologach", w scenariuszu "przeciwstawne racje nie ścierają się, tylko są ilustrowane kolejnymi tezami, co nie pozwala na rozwój postaci, które pozostają jednowymiarowe".
Jak oceniono, w filmie brakuje zwrotów akcji i dramaturgicznej kulminacji, a autorzy scenariusza zakładają swoistą "nadwiedzę" widzów, pozbawiając w ten sposób scenariusz prawdziwych konfliktów. "Rażą patetyczne dialogi i deklaratywne monologi wygłaszane ex cathedra" - napisano w sprawozdaniu.
Pawlicki pytany, czy po odrzuceniu w PISF wniosku o dofinansowanie twórcy zmienili scenariusz filmu, odparł: - Scenariusz podlega korektom, powstają kolejne wersje, to normalne.