Ochroniarze potrzebują ochrony
Pracownicy ochrony stanowią w Polsce ponad 200-tysięczną armię zatrudnioną w ok. 3600 firmach. Średnia zarobków pracowników ochrony wynosi 5 zł 60 groszy brutto za godzinę. Pracując 14 godzin dziennie przez 5 dni w tygodniu ochroniarz może zarobić 1680 złotych brutto. Przeciętne wynagrodzenie w gospodarce narodowej w lipcu 2007 r. wyniosło 2893 złote. Ochroniarze, by utrzymać rodziny, biorą dodatkowe dyżury. W skrajnych przypadkach miesięczny czas ich pracy sięga 500 godzin! Oznacza to, że pracują ponad 16 godzin każdego dnia.
Sygnały o wyzyskiwaniu pracowników ochrony docierały od dawna do związkowców z "Solidarności". Jednak dopiero raport, który powstał po przeprowadzeniu wywiadów z 3580 ochroniarzami z całego kraju, ujawnił skalę problemu. Przedstawiciele związku pytali ich m.in. o warunki pracy, wynagrodzenia, o sposób traktowania przez pracodawcę. Wywiady wykazały, że łamanie przepisów kodeksu pracy to nagminne praktyki firm ochrony.
Piotr ma podkrążone oczy, drżą mu ręce. Pracuje w grupie konwojującej pieniądze po 16 godzin na dobę. Nazwy firmy nie chce podać.
- Wstaję o godzinie 6 rano, wracam do domu przed 23 - mówi. - I tak dzień w dzień. Nie robię tego dla przyjemności, ale po to, by zapewnić minimum socjalne moim dzieciom. Stawki nie przekraczają 7 złotych na godzinę brutto, więc zarabiam ok. 2 tysięcy złotych miesięcznie.
W firmie Piotra nie działają związki zawodowe. Raport "Solidarności" stwierdza, że większość firm ochrony stosuje praktyki utrudniające zakładanie i wstępowanie do organizacji związkowych, unikając w ten sposób zorganizowanych i przemyślanych form protestu.
Do takich firm należy m.in. Ekotrade, zatrudniająca w całej Polsce ok. 10 tysięcy pracowników. To właśnie przeciw Ekotrade wystąpili związkowcy, którzy pod koniec września rozdawali pod siedzibami Euro Banku w Warszawie, Poznaniu i Wrocławiu ulotki informujące, że bank zawarł umowę na ochronę z firmą, łamiącą prawa pracownicze.
- Związków u nas nie ma, bo nie chcieli ich sami pracownicy - wyjaśnia Jacek Kierszyna, prezes zarządu Ekotrade. - Nasza firma dobrze traktuje pracowników, a atak na nas jest przejawem frustracji przedstawicieli "Solidarności".
Z kolei przedstawiciele innej wymienianej w raporcie firmy Juwentus (2,5 tysiąca pracowników, brak związków zawodowych) w ogóle odmówili komentarza.
Na powstanie związków zawodowych w firmie już dawno temu zgodził się zatrudniający w całej Polsce prawie 8 tysięcy ochroniarzy Konsalnet. Wiceprezes firmy Tomasz Banaszkiewicz twierdzi, że niedługo współpraca ze związkami zawodowymi stanie się dla wszystkich firm ochroniarskich koniecznością.
- Wolę rozmawiać z przedstawicielami załogi, niż z kilkusetosobową, uzbrojoną grupą na ulicy - wyjaśnia obrazowo prezes. - Sytuacja na rynku usług ochroniarskich jest bardzo trudna, a niskie zarobki to brutalna konsekwencja wolnego rynku.
Prezes Banaszkiewicz tłumaczy, że ochroniarz to dziś zarówno uzbrojony konwojent, świetnie wyszkolony komandos ochraniający bank, jak i dawny... cieć, czyli człowiek spędzający noc w stróżówce. Część zleceniodawców uznała, że taniej jest zaoferować 4 złote za godzinę pracy stróża niż założyć profesjonalny alarm. Taka sytuacja jednak niedługo się zmieni - już teraz na rynku zaczyna brakować pracowników. Pozostaną najlepsi, których nie wynajmie się za byle jakie pieniądze.
- Taniej już nie będzie - twierdzi wiceprezes Konsalnetu. - A to przełoży się automatycznie na godziwe zarobki.
Na razie jednak sytuacja wygląda tragicznie. Z raportu "Pracownicy ochrony - wyzysk w państwie prawa" wynika, że nagminną praktyką firm ochrony jest także stosowanie umów-zleceń, które pozbawiają podstawowych praw pracowniczych. W przypadku choroby czy urlopu pracownik ochrony nie może skorzystać ze świadczeń wynikających z tytułu umowy o pracę (takich jak płatny urlop czy zwolnienie lekarskie).
W długoterminowej perspektywie, przy wypłacie świadczeń emerytalnych, takie praktyki spowodują poważny problem społeczny - alarmują związkowcy. I dodają, że niewolniczy wyzysk ochroniarzy może wpłynąć na obniżenie poczucia bezpieczeństwa wszystkich obywateli. W końcu pracownicy ochrony czuwają nad bezpieczeństwem setek tysięcy Polaków. Chronią banki, biurowce, sklepy i centra handlowe, pilnują porządku podczas różnego rodzaju imprez masowych.
A na końcu raportu jego autorzy zamieszczają dane statystyczne na temat... napadów na banki. Średnio w każdym tygodniu co najmniej jeden polski bank jest okradany. Policji udaje się zatrzymać zaledwie 10 procent sprawców. Banki są oczywiście chronione. Państwowi krwiopijcy
Rozmowa z Krzysztofem Zgodą, z Komisji Krajowej Solidarności
Widząc uzbrojonych panów w mundurach, nigdy nie myślałam, że są oni przedstawicielami najbardziej wykorzystywanej grupy zawodowej.
- A tymczasem okazało się, że ci ludzie są traktowani tak, jakby żyli na innej planecie. Trudno wskazać inną grupę zawodową, gdzie na podobną skalę są łamane prawa pracownicze.
Czy jest to tylko wina pazernych firm ochroniarskich?
- Skądże! Problem leży gdzie indziej. Podczas opracowywania raportu zauważyliśmy, że zleceniodawcami nisko wycenianych usług są firmy państwowe. Pracownicy Ekotrade ochraniają np. Kasę Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego, firmy ochroniarskie pracują dla Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, poszczególnych ministerstw, a nawet dla gospodarstwa pomocniczego Premiera RP.
I instytucje te nie wiedzą, ile zarabia i jak długo pracuje człowiek, który strzeże ich bezpieczeństwa?
- Okazuje się, że nie. Wysłaliśmy petycje w tej sprawie m.in. do ZUS i otrzymaliśmy jednoznaczną odpowiedź - to nie nasz problem. Tymczasem przecież to właśnie państwowe instytucje ogłaszają przetargi na ochronę swoich obiektów, w których zwyciężają oferujący najniższe stawki.
Tanie państwo...
- Ale czy bezpieczne? Wystosowaliśmy petycję do premiera Jarosława Kaczyńskiego, by zwrócić uwagi rządu na fakt, iż urzędy utrzymywane z pieniędzy publicznych zawierają umowy z podmiotami łamiącymi podstawowe prawa pracownicze. Nie wiem, czy ustępujący premier zdąży się zająć tym problemem. Jest to jednak zadane dla nowego rządu.
Dorota Abramowicz