Ochroniarze pobili chorego w klubie "Jamaica". Bulwersujaca relacja 41‑latka
Do skandalicznych wydarzeń doszło we wrocławskim klubie "Jamaica". Ochroniarze mieli skatować chorego na epilepsje mężczyznę. Rzucili go na ziemię, dusili i kopali. Pobity ma liczne obrażenia, a dodatkowo jest po udarze i choruje na epilepsję.
09.08.2018 | aktual.: 09.08.2018 07:34
Złamanie kręgu odcinka lędźwiowego kręgosłupa, złamanie dna oczodołu lewego, skręcenie nogi, obrażenia po uderzeniu tępym narzędziem - takie obrażenia ma Tomasz Widuch po wizycie w klubie "Jamaica". Mężczyzna wybrał się do klubu "Jamaica" we Wrocławiu 29 lipca. Poszedł tam ze znajomymi na urodziny koleżanki. Nikt nie miał do nich żadnych zastrzeżeń. Dramat rozegrał się o 4 nad ranem - donosi "Fakt".
"Odszedłem od stolika i poszedłem do toalety. I nagle drogę zastąpiło mi dwóch ochroniarzy. Zaczęli przeszukiwać torbę" - zdradza Tomasz Widuch. Wyjaśnił, że mężczyźni wyjęli z jego torby Pismo Święte i zaczęli się z niego śmiać. Twierdzili, że 41-latek ma narkotyki.
Skandal w klubie. Pobity to ciężko chorujący mężczyzna
Ochroniarze zabrali go do jednego z pomieszczeń. "Protestowałem. Mówiłem, że nie maja prawa. Wtedy rzucili mnie na ziemię, dusili, kopali i bili jakimś przedmiotem. Nie wiem, czym, bo leżałem skulony, chroniąc głowę" - opisuje 41-latek. Mężczyzna nie wiele dalej pamięta, bo był półprzytomny. Na miejsce przyjechała policja oraz pogotowie ratunkowe.
Menedżer klubu "Jamaica" wyjaśnił w rozmowie z "Faktem", że to on wezwał funkcjonariuszy. Zapewnił przy tym, że "nikt nikogo nie bił".
Tomasz Widuch trafił do szpitala, a potem złożył zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. 41-latek tłumaczy, że nie bierze narkotyków, bo choruje na epilepsję. "Jestem po udarze mózgu, mam padaczkę, biorę leki, narkotyki są mi obce" - dodał.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl