Trwa ładowanie...
20-11-2009 08:47

Ochrona zdrowia? To strata czasu

W polskim systemie ochrony zdrowia nastąpiła kumulacja złych zdarzeń. Brak możliwości zaszczepienia się obywateli przed świńską grypą, strajki pielęgniarek i lekarzy. Zafundowanie przez minister zdrowia pustki w koszykach świadczeń. Złe przepisy w obowiązującej od 4 listopada ustawie na temat zmiany zarządzania świadczeniami opieki zdrowotnej, które są finansowane ze środków publicznych - wylicza Ireneusz Kwiatkowski, Internauta wp.pl.

Ochrona zdrowia? To strata czasuŹródło: PAP
d8v2v4x
d8v2v4x

Do tych niefortunnych zdarzeń należy dodać widoczną już klęskę programu firmowanego przez rząd "Ratujmy polskie szpitale". Poza tym, niepłacenie przez NFZ szczególnie szpitalom za tak zwane nadwykonania świadczeń, doprowadziło do odwoływania operacji z powodu wyczerpania się pieniędzy pochodzących z kontraktów. Wreszcie ogłoszone w końcu października przez prezesa NFZ przewidywane w tym roku niższe przychody ze składek na ubezpieczenia zdrowotne o ponad 1,8 miliarda złotych od planu pierwotnego z września 2008 roku. Prezes NFZ zapowiedział, że w przyszłym roku sytuacja finansowa NFZ ulegnie jeszcze większemu pogorszeniu. Według szacunków NFZ nakłady na finansowanie świadczeń zdrowotnych będą mniejsze o ponad 1,5 miliarda niż wynika to z szóstej już wersji zmiany planu na rok bieżący.

Plan dwuletni

Wymienione wcześniej złe zdarzenia skumulowały się z drugą rocznicą rządów Platformy Obywatelskiej wespół z Polskim Stronnictwem Ludowym, na czele z minister zdrowia Ewą Kopacz i premierem Donaldem Tuskiem. A przecież warto przypomnieć, że Donald Tusk w swoim sejmowym expose, jako działanie priorytetowe, zapowiedział reformę systemu ochrony zdrowia. Premier zaprosił do realizacji tego zadania wszystkich ponad politycznymi podziałami z minister zdrowia na czele uznając, że jest to wielkie narodowe zadanie. Niestety ten dwuletni czas pokazał, że były to tylko wyborcze, propagandowe obietnice premiera.

Batalia rządu ministra zdrowia i premiera o uchwalenie pakietu kilku ustaw, na czele z ustawą o zakładach opieki zdrowotnej, zakończyła się porażką pod koniec 2008 roku. Zdaniem rządzących tych sześć projektów ustaw poselskich, a nie rządowych, ze względu na celowe pominięcie procedur legislacyjnych, miało naprawić polski system opieki zdrowotnej. Na szczęście najważniejszą z nich, ustawę o zakładach opieki zdrowotnej, zawetował prezydent, a sejm utrzymał to weto. Już samo ich procedowanie było obarczone grzechami z przeszłości. Głównie chodziło o nadanie szybkiego tempa pracom parlamentarnym, bez uwzględniania istotnych, ustrojowych i systemowym uwag zgłaszanych przez związki zawodowe, organizacje korporacyjne, pracodawców, a także opozycję parlamentarną.

Czy rząd uczy się na błędach?

Na zaproponowane w projektach ustaw reformatorskie racje wyłączność miała minister zdrowia - Ewa Kopacz oraz parlamentarzyści Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego. Porażka niewiele nauczyła rządzących. Minister zdrowia ogłosiła rządowy plan "B", który miał być quasi ratunkiem dla polskich szpitali. Nowy plan zaproponowano w zamian za odrzucenie przez sejm ustawy o przekształcenie ich z publicznych zakładów opieki zdrowotnej na niepubliczne spółki prawa handlowego. To działanie rządu już wówczas udowodniło, że realizacja reformy w ochronie zdrowia, jako wielkiego narodowego zadania zapowiadanego w expose przez premiera, nie była i nadal nie jest możliwa ponad podziałami politycznymi.

d8v2v4x

Czas mija. Z dnia na dzień pogarsza się sytuacja funkcjonowania i finansowania systemu ochrony zdrowia. Systemem wstrząsają strajki, głodówki, zamknięcia oddziałów szpitalnych, egzekucje komornicze, ostre, krytyczne oświadczenia związków zawodowych i organizacji korporacyjnych lekarzy, pielęgniarek oraz Konfederacja Pracodawców Polskich.

Pogarsza się sytuacja finansowa NFZ. W konsekwencji zmniejsza się znacznie kwota dopływu środków pieniężnych do systemu. Minister zdrowia przeszła na ręczne sterowanie systemem finansowania szpitali. Organizuje spotkania z dyrektorami szpitali w poszczególnych województwach, z których tak naprawdę nic nie wynika dla poprawy podległych im jednostek. Pieniędzy w systemie nie przybywa. Z pewnością natomiast rosną koszty tych spotkań i strata czasu kadry zarządzającej. W tym samym czasie, prezes NFZ informuje, że 4,2 miliardy zł mogą poprawić tegoroczną sytuację finansową w zakresie finansowania świadczeń zdrowotnych bez zaciągania kredytu bankowego, przez nadwyżki czyli oszczędności z lat poprzednich.

A więc z jednej strony jest nadwyżka, z drugiej zaś walka dyrektorów szpitali o wypłatę przez NFZ znacznych środków pieniężnych za nadwykonania świadczeń ponad zakontraktowane. Dotyczy to zaległości w płatnościach NFZ za wykonane świadczenia w latach poprzednich i brak środków na ich sfinansowanie w bieżącym roku. Po stronie czynników tworzących wygospodarowaną nadwyżkę pieniężną w NFZ, wymienić trzeba w szczególności, rezultaty złych zasad, metod i warunków kontraktacji świadczeń pomiędzy NFZ, a świadczeniodawcami. Miało to decydujący wpływ na ograniczenie płatności za świadczenia przez NFZ, a w konsekwencji wydłużające się kolejki chorych do szpitali, sanatoriów i specjalistów. Oczywiście poza tym, nadwyżkę też częściowo kontestują zadłużenia powstałe w szpitalach lub pogorszenie się ich sytuacji finansowej.

Sam pomysły to za mało

Sytuacja w zakresie funkcjonowania i finansowania ochrony zdrowia w Polsce była i jest nadal przedmiotem wielu setek wystąpień i opinii dyrektorów szpitali, menedżerów zatrudnionych w placówkach ochrony zdrowia na spotkaniach i konferencjach organizowanych przez prezydenta, ministra zdrowia, samorządy wojewódzkie, organizacje korporacyjne, uczelnie i media. Kwestie te znalazły również sporo miejsca w prasie i mediach elektronicznych.

d8v2v4x

Nasuwa się pytanie, dlaczego mimo tak szerokiej palety poglądów i opinii na temat reformy ochrony zdrowia w Polsce, rządzący nie zdołali przez 2 lata wykorzystać i zaproponować sensownych propozycji zmian naprawczych dla systemu?

Odpowiedź na to pytanie nie może być jednoznaczna. Bowiem daje się zauważyć bardzo wiele rozproszonych i diametralnie różnych poglądów. Najczęściej przekonania od wielu lat prezentują te same osoby, głównie ze świata lekarskiego, choć nie tylko. Niektóre z nich miały nawet realną możliwość naprawy systemu, bo pełniły ministerialne funkcje. Z moich obserwacji i doświadczenia wynika, że te eksperckie głosy niestety nic, albo zaledwie tylko niewiele wnoszą do praktyki naprawczej systemu. Ba, często służą rządzącej obecnie minister Kopacz, do zasadnego prawa negacji dla tych eksperckich poglądów w zakresie propozycji zmian obecnego systemu. Pani minister słusznie wytyka tym ekspertom - oponentom czas ich rządzenia, w którym to, niestety systemu nie udało się im naprawić.

Mój niepokój budzi się, kiedy słuchałam eksperckich poglądów opowiadających się za wprowadzeniem zasady współpłacenia obywateli za leczenie, czy przekształcaniem szpitali w spółki prawa handlowego lub podziału NFZ na kilku ubezpieczycieli regionalnych. Szukam wtedy odpowiedzi na pytania. Czy te eksperckie poglądy uwzględniają jasną i spójną koncepcję zmian w systemie ochrony zdrowia, czy są tylko doraźnymi rozwiązaniami często sprzecznymi ze sobą? Czy istota realizacji i finansowania świadczenia zdrowotnego prezentowana przez ekspertów, zgodna jest z nadrzędną, konstytucyjną gwarancją równego dostępu do świadczeń zdrowotnych przez obywateli o różnym statusie materialnym? Czy wreszcie poglądy i opinie ekspertów uwzględniają nadrzędny, ustrojowy wymóg finansowania świadczeń zdrowotnych w oparciu o zasadę solidaryzmu społecznego?

d8v2v4x

Obawiam się, że odpowiedź twierdząca na te pytania, mogłaby być obarczona znacznym błędem Na podstawie wymiany poglądów o tych eksperckich propozycjach, głównie z lekarzami, będącymi również menedżerami w ochronie zdrowia, często odnoszę wrażenie, że właśnie utrzymywanie się istniejącego stanu organizacji ochrony zdrowia, w zasadzie nie narusza ich interesu prywatnego.

Wszelkie spory co do poziomu finansowania świadczeń są dla nich na dłuższą metę nawet korzystne. Skąd się biorą? W praktyce występuje notoryczny brak możliwości sfinansowania, w większym znacznie niż dotychczas stopniu, zaspokojenia świadczeń zdrowotnych przez NFZ. Powoduje to rosnący popyt tych świadczeń w prywatnych gabinetach lekarskich i szpitalach. Potwierdzeniem tego zjawiska są dane dotyczące znaczącego wzrostu z roku na rok odpłatności obywateli za świadczenia lekarskie w prywatnych placówkach, jak i silny wzrost ubezpieczeń zdrowotnych poza NFZ u ubezpieczycieli prywatnych, oczywiście tylko dla grupy obywateli lepiej zarabiających.

Nie mów zrobię, tylko zrób!

Czynniki te, być może były na tyle miarodajne, że wcześniejszy i obecny rząd nie mają odpowiedniej siły politycznej lub chęci, aby zwiększyć udział państwa i obywateli w finansowaniu ochrony zdrowia. Chodzi o coroczne zwiększenie odpłatności państwa i obywateli na rzecz finansowania świadczeń ochrony zdrowia w takim stopniu, aby w możliwie najbliższym okresie od 2 do 4 lat, znacząco zwiększyć ilość środków pieniężnych w systemie ochrony zdrowia. Celem powinny być: dobro wspólne obywateli i zbliżenie się Polski do parametrów PKB czołowych krajów Unii Europejskiej. Jest jeszcze czas aby zrobić ten pierwszy krok, najlepiej już od roku podatkowego 2010.

d8v2v4x

Trzeba mieć odwagę i wolę do wykazania troski o najważniejsze dobro wspólne, jakim jest ochrona zdrowia obywateli. W rządzeniu państwem, warto spojrzeć dalej i rozwiązywać najtrudniejsze dla obywateli problemy Nie tylko zadowalać się PR-owskimi sukcesami z realizacji łatwych bieżących celów, politycznie podporządkowanych notowaniom w rankingach wyborczych. Chodzi na przykład o zaniechanie, zapowiadanego wcześniej przez rząd podniesienia wymiaru składek na ubezpieczenia zdrowotne.

Bez odpowiedniego poziomu dopływu środków pieniężnych do systemu ochrony zdrowia, nie ma szans na realizację jego poprawy w zakresie organizacji, funkcjonowania i finansowania. Poza tym, jak sądzę, warto zastanowić się czy dotychczasowy lekarski monopol na zarządzanie i udział w systemie finansowania ochrony zdrowia w skali mikro i makro, mogą być gwarantami pożądanych zmian ustrojowych? Moim zdaniem, co wykazałem wcześniej, jest to zadanie raczej niemożliwe do wykonania, choćby z powodu istniejącej rozbieżności, dotyczącej osobistych korzyści, w realizacji przez nich celów finansowanych ze środków publicznych i prywatnych obywateli.

Pozostanie jedynie żal po stracie czasu, podczas tych 2 lat rządów Donalda Tuska, smutek lub śmiech obywateli z powodu bezsilności rządu wobec realizacji wcześniejszych obiecanek. Jest powiedzenie ludowe, że śmiech to zdrowie, ale czy na pewno zastąpi ludowi świadczenia zdrowotne? Zapewne nie. Pozostanie smutek i bliska wizja stagnacji albo załamania się systemu ochrony zdrowia w Polsce.

Ireneusz Kwiatkowski, doktor nauk ekonomicznych, wykładowca w Zachodniopomorskiej Szkole Biznesu w Szczecinie

d8v2v4x
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d8v2v4x
Więcej tematów