Oburzony telewidz doniósł na Palikota
W niedzielę Janusz Palikot po raz kolejny zaszokował. Na ulicach Lublina wypił buteleczkę whisky. Do skosztowania alkoholu namówił także dwóch przechodniów. Choć picie alkoholu w miejscu publicznym jest wykroczeniem, to do południa policja mówiła, że nie zajmie się tą sprawą, bo… żaden z funkcjonariuszy nie był na happeningu. Okazało się jednak, że do komisariatu policji wpłynął właśnie wniosek od telewidza zbulwersowanego powtórką z konferencji Palikota.
Palikot chce wyjaśnień od prezydenta
W weekend poseł PO kolejny raz postanowił przypomnieć o sobie i znów wypowiadał się na temat rzekomych problemów alkoholowych prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Tym razem na zorganizowaną na ulicy konferencję zabrał kosz „małpek”, czyli małych butelek alkoholu. W ten sposób nawiązywał do informacji Radia ZET, które podało, że w lutym i kwietniu Kancelaria Prezydenta zakupiła „małpki” o wartości 3 tys. zł. Poirytowany tym faktem Palikot poinformował, że do połowy tygodnia czeka na oświadczenie prezydenta w tej sprawie. Poseł oczekuje, że głowa państwa odpowie na pytanie, czy jest zdolna do wykonywania funkcji zwierzchnika sił zbrojnych.
W konferencji uczestniczyli nie tylko dziennikarze, ale również przechodnie. Dwóch z nich, na zaproszenie posła, poczęstowało się buteleczką wódki Żołądkowej Gorzkiej i wypiło ją razem z nim publicznie. Wirtualna Polska zapytała rzecznika lubelskiej policji, czy polityka spotkają za to jakieś konsekwencje. Wszak picie alkoholu w miejscu publicznym, zgodnie z art. 14 ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi, jest karalne. Grozi za nie mandat w wysokości 100 zł. * Policja: dostaliśmy zgłoszenie... od telewidza*
Czy zatem posła spotka kara? Podinsp. Janusz Wójtowicz, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie jeszcze tego nie wie: - Dostaliśmy właśnie zawiadomienie od jednego z telewidzów, który zdenerwował się po powtórce niedzielnej konferencji posła, którą obejrzał dziś w telewizji. Stawił się w jednym z lubelskich komisariatów i powiedział, że jest oburzony zachowaniem posła. W efekcie policjanci podejmą działania w kierunku wyjaśnienia sprawy. - Prawdopodobnie przesłuchamy tylko dziennikarzy, którzy brali udział w wydarzeniu, bo nie jesteśmy przecież w stanie odnaleźć każdego z przechodniów obecnych na happeningu - mówi rzecznik. Jak dodaje, nie wykluczone, że sprawą też zajmie się prokuratura.
Kiedy rozmawialiśmy z rzecznikiem w południe, ten twierdził, że nie ma szans na ukaranie posła. - W happeningu nie uczestniczył żaden z naszych funkcjonariuszy, ani nie mieliśmy żadnego zgłoszenia, że doszło tam do złamania prawa – mówił rzecznik.
Podinsp. Wójtowicz tłumaczył, że policja nie może nic zrobić. – Moglibyśmy reagować tylko wtedy, gdyby funkcjonariusz naocznie stwierdził, że pan Palikot rzeczywiście spożywał alkohol w miejscu publicznym. Moglibyśmy coś zrobić również wówczas, gdyby któryś ze świadków zgłosił się w niedzielę do nas, ale tak się nie stało. Poza tym nie wiadomo, czy pan poseł rzeczywiście pił i częstował wódką. Równie dobrze w butelce mogła być herbata, za picie której nie można nikogo ukarać. Podobna prowokacja zdarzyła się już kiedyś podczas jednego z happeningów pod urzędem wojewódzkim w Lublinie – dodaje rzecznik.
Posłanka PiS: sprawą powinna zająć się PARPA
W porannym wywiadzie Radia ZET Elżbieta Jakubiak, posłanka PiS i była szefowa gabinetu Lecha Kaczyńskiego stwierdziła, że sprawą kontrowersyjnej konferencji Janusza Palikota powinna się zająć Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.
Jak się jednak dowiedziała Wirtualna Polska, PARPA nie zamierza się jednak tym zajmować. – W tej sprawie powinny wypowiadać się np. służby bezpieczeństwa, a więc policja lub straż miejska, czy samorząd lokalny. To one w pierwszej kolejności powinny uruchomić właściwe działania. Nie ma powodu, abyśmy my mieli interweniować – mówi Katarzyna Łukowska wicedyrektor PARPA. Jak dodaje, agencja reaguje, gdy lokalne władze nic nie robią z problemem. – Na przykład gdy obywatel zgłasza nam, że pod jego sklepem ciągle stoją ludzie pijący alkohol, a policja jest bezradna, zajmujemy się sprawą. W takich sytuacjach zgłaszamy się z prośbą do wójta, burmistrza lub policji o wszczęcie działań w tej sprawie. W przypadku pana Palikota, nikt jednak się do nas nie zgłosił – mówi wicedyrektor.
PARPA: nie jesteśmy od tego
Łukowska tłumaczy, że agencja nie prowadzi na własną rękę żadnego dochodzenia i nie zbiera materiałów dowodowych w takich sprawach. – Przygotowujemy jedynie opinie na ten temat, bo nasza rola jest bardziej ekspercka niż interwencyjna. Staramy się nie włączać bezpośrednio do takich zadań, bo nie jesteśmy od tego – mówi Łukowska.
Niedzielna konferencja to nie pierwszy happening polityczny z udziałem alkoholu. Pod koniec stycznia do podobnej sytuacji doprowadził Paweł Poncyljusz, który wręczył w sejmie koszt tanich win Januszowi Palikotowi. Jak potem tłumaczył, podarunek był „delikatną aluzją” do niestosownych wypowiedzi Palikota na temat kondycji prezydenta. Łukowska przestrzega jednak polityków, przed tego typu inicjatywami. - Trzeba pamiętać, że alkohol nie jest zwykłym towarem jak mleko, chleb, buty. To substancja psychoaktywna, toksyczna, która ma działanie depresyjne i nie wolno jej promować. Im więcej takich doniesień w mediach, tym większe ryzyko, że po alkohol sięgnie więcej osób – mówi Łukowska.
Rada dla posła Palikota
Wszystkich posłów, którzy również będą chcieli świadomie, lub nieświadomie lansować wysokoprocentowe trunki podczas swoich konferencji odsyłamy do strony www.wyhamujwpore.pl. To ogólnopolska kampania PARPA, która wskazuje ile szkód zdrowotnych, społecznych i ekonomicznych wiąże się z piciem alkoholu. Na stronie można dowiedzieć się m.in. tego, że liczba pijących Polaków wzrasta co roku. Według GUS, spożycie alkoholu na jednego mieszkańca wzrosło w ciągu ostatnich 10 lat o 2 litry – w 2007 roku wyniosło ponad 9 litrów na jednego Polaka.
Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska