Obrońca Gilowskiej: raczej nie będzie jej odwołania
Zyta Gilowska prawdopodobnie nie odwoła się
od wyroku Sądu Lustracyjnego I instancji, który we wrześniu uznał
za prawdziwe jej oświadczenie lustracyjne o tym, że nie była
agentem SB - poinformował adwokat Gilowskiej mec.
Piotr Kruszyński.
09.11.2006 16:35
Dodał, że termin na złożenie jej ewentualnego odwołania mija w czwartek, a on jeszcze będzie się tego dnia widział z wicepremier i minister finansów. Wtedy zapadnie ostateczna decyzja.
Po wyroku Kruszyński nie wykluczał apelacji, nieusatysfakcjonowany ustnym uzasadnieniem wyroku.
W zeszłym tygodniu zastępca Rzecznika Interesu Publicznego Jerzy Rodzik poinformował, że nie odwoła się od wyroku. Rodzik - który przed sądem wnosił o uznanie, że Gilowska była agentem SB - bezpośrednio po wyroku nie wykluczał apelacji do sądu II instancji, co uzależniał od uzasadnienia pisemnego. Uzasadnienie uznał teraz za "sporządzone bardzo starannie, wnikliwie, zgodnie z regułami określonymi w kpk, a zatem jego podważenie jest wręcz niemożliwe".
6 września sąd uznał, że Gilowska nie skłamała, oświadczając, iż nie była agentem SB. Według sądu pod przewodnictwem sędzi Małgorzaty Mojkowskiej, akta SB świadczą jednak o "materializacji współpracy", choć nie można tego potwierdzić, bo nie ma najważniejszych teczek TW "Beaty", a wątpliwości trzeba rozstrzygać na korzyść lustrowanej. Sąd odrzucił zarazem tezę kpt. SB Witolda Wieczorka, że zarejestrował w 1986 r. Gilowską fikcyjnie, by ją chronić.
Sąd uznał, że nie ma dowodów, by przypisać Zycie Gilowskiej tajną i świadomą współpracę z SB. Sąd obowiązywała też zasada domniemania prawdziwości oświadczenia lustracyjnego oraz rozpatrywania wszystkich wątpliwości na korzyść lustrowanej.
Sędzia podkreśliła, że korzystny dla Gilowskiej wyrok w świetle nowej, zmienionej ustawy lustracyjnej (która teraz czeka na podpis prezydenta) nie będzie miał żadnego wpływu na procedury, którym Gilowska będzie musiała się poddać, jeśli zechce wrócić na funkcję publiczną. Tryb występowania do IPN o zaświadczenie, przewidywany przez ustawę, nad którą kończą się prace w parlamencie, ustawi ją na pozycji osobowego źródła informacji, współpracującego ze służbami specjalnymi PRL- mówiła sędzia.
Sama Gilowska mówiła po wyroku o sędzi Mojkowskiej: "ta kobieta zbryzgała mnie błotem". Nie chciała ujawnić po wyroku, czy wróci do rządu, co zaproponował jej jeszcze tego samego dnia premier Jarosław Kaczyński. 22 września prezydent Lech Kaczyński ponownie powołał Gilowską na funkcję wicepremiera i ministra finansów.
Komentując orzeczenie, prezydent powiedział, że uzasadnienia wysłuchał "z niesmakiem". Pani sędzia Mojkowska nie jest osobą, której nazwiska nie znam. Wiem, z jakich środowisk się wywodzi. To nie powinno mieć żadnego znaczenia, ale wczoraj straciłem tę pewność, że to takiego znaczenia nie ma - dodał. Media podały, że ojciec sędzi na przełomie lat 60. i 70. był naczelnym "Trybuny Ludu".
Gilowska została zdymisjonowana przez premiera Kazimierza Marcinkiewicza po tym, jak 23 czerwca Rzecznik złożył do sądu wniosek o jej lustrację, podejrzewając ją o zatajenie związków ze służbami specjalnymi PRL. Ona sama stwierdziła, że jej oświadczenie lustracyjne o braku związków ze służbami PRL jest prawdziwe. Uznała, że padła ofiarą "szantażu lustracyjnego" i złożyła w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury.
Śledztwo w sprawie domniemanego "szantażu lustracyjnego" wobec Gilowskiej prowadzi gdańska prokuratura, która przesłuchała już niemal wszystkie osoby związane ze sprawą.